
A w Europie planują najwyższy budynek w szczerym polu. A mówiąc ściślej – w liczącym 7 tys. mieszkańców miasteczku Brande w Danii.
https://tvn24bis.pl/nieruchomosci,83/be ... 24827.html
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Co szanowni panowie myślicie o domach modułowych? Wydaje mi się to oczywistą i prostą alternatywą do budowania domu. Oglądam właśnie niektóre projekty Simple House, np: https://simplehouse.pl/dom-drewniany/d92/ (mam na myśli wersje z tarasami).
Czy mają one jakieś oczywiste, wielkie wady o których mi nie wiadomo? Bo z zalet póki co wydaje mi się:
- cena (np. 140 000 zł za 84 m2)
- czas - przywożą i składają od razu z oknami
- nie musisz się użerać z najebanym majstrem
- 535 nie wejdzie ci do betoniarki
- wygląda to według mnie bardzo estetycznie - to amorficzne budownictwo z lat 90-tych zupełnie mnie brzydzi
Jestem świadomy tego że zawsze wyjdzie +50% więcej niż się wydaje, ale ogólnie jestem wielki zwolennikiem wygodnego załatwiania spraw - a to wydaje się zupełnie najprostsze. Całe życie przeżyłem w warunkach polowych i nie czułem potrzeby posiadania wiele więcej. Nawet teraz w mieszkaniu mamy szafy-szmaciaki. Do niedawna spaliśmy na materacu na ziemi. Nie wydaję prawie żadnych pieniędzy, tyle co na czynsz, jedzenie i trochę ciuchów. Nawet rowera od dłuższego czasu nie musiałem naprawiać. Ten sam płaszcz trzecią zimę. Przyszła małżonka też zdecydowanie woli być niż mieć, wystarczy jej nasadzić warzywek i kwiatków naokoło i już będzie cała hepi. Jak do tego pójdzie w miarę dobrze na giełdzie, to dom i emerytura w wieku 45-50 lat zaczynają się robić zaskakująco realne. A potem już tylko jeździć.535 pisze:Dolicz do tego jeszcze stówkę. Przynajmniej.
Zrób, czemu nie, chociaż nie do końca wiem na czym to polega;)Bloodcult pisze:Mój przyszły sąsiad buduje właśnie w podobnej metodzie (fundament murowany a reszta drewno). Póki co bardzo szybko mu to idzie, wspominał że relatywnie tanio ale o szczegóły nie pytałem. Jak pozwoli to mogę zrobić zdjęcia tego co już stoi.
Dlatego najpierw zastanów się nad tym, czy faktycznie chcesz mieć dom, bo ciężko będzie wymigać się od jakiejkolwiek roboty. Tym bardziej, że chcesz jeździć. Co do wygody. Każdy rozumie ją inaczej. Poza tym ewoluuje z wiekiem. Przez trzy lata mieszkaliśmy z żoną w domu o powierzchni 250 m2. To stanowczo za dużo. Teraz szesnasty rok mamy około 170m2 i uważam, że do swobodnego, wygodnego życia ta powierzchnia jest idealna, ale... już widzę, że na starość może być problem. Nie tyle z mieszkaniem, co ze sprzątaniem. Obecnie jestem na żmudnym etapie przekonywania małżonki, że musimy pomyśleć o czymś mniejszym, najlepiej parterowym i poza miastem. Tym bardziej, że też nie jesteśmy specjalnymi chomikami. Ani wykwintnych mebli, ani przepastnej garderoby z setką szmat. No może trochę dupereli związanych z muzyką, ale też bez przesady. Idzie ciężko. W każdym razie od czasu do czasu szukamy, przymierzamy się, kombinujemy, jedziemy coś obejrzeć, ale nie wiem, czy ją przekonam. W każdym razie rzuciło mi się w oczy takie coś i nagle wyskoczyłeś ze swoim pytaniem. Jeżeli jesteście w stanie w ciągu pięciu lat odłożyć 250 tysięcy, to weźcie sobie kredyt i mieszkajcie od zaraz.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Jestem świadomy tego że zawsze wyjdzie +50% więcej niż się wydaje, ale ogólnie jestem wielki zwolennikiem wygodnego załatwiania spraw - a to wydaje się zupełnie najprostsze. Całe życie przeżyłem w warunkach polowych i nie czułem potrzeby posiadania wiele więcej. Nawet teraz w mieszkaniu mamy szafy-szmaciaki. Do niedawna spaliśmy na materacu na ziemi. Nie wydaję prawie żadnych pieniędzy, tyle co na czynsz, jedzenie i trochę ciuchów. Nawet rowera od dłuższego czasu nie musiałem naprawiać. Ten sam płaszcz trzecią zimę. Przyszła małżonka też zdecydowanie woli być niż mieć, wystarczy jej nasadzić warzywek i kwiatków naokoło i już będzie cała hepi. Jak do tego pójdzie w miarę dobrze na giełdzie, to dom i emerytura w wieku 45-50 lat zaczynają się robić zaskakująco realne. A potem już tylko jeździć.535 pisze:Dolicz do tego jeszcze stówkę. Przynajmniej.
A to teraz sie czesciej wymienia czy co? Ja mam donkeya chyba z 10 rok, ramone ze 30 a marteny srednio co 7 wymieniam jak sie totalnie zjebia a i tak dorzynam stare w warsztacie. Mam wyjebane na nowe ciuchy kompletnie, jakby istniala usluga "znoszyciel ubran" to bym wynajmowal takiego zeby nie targac sie w nowych szmatach, nienawidze.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Nawet rowera od dłuższego czasu nie musiałem naprawiać. Ten sam płaszcz trzecią zimę
Nie wiem co to donkey, ale co do reszty, to jednak mam taką pracę, że muszę wyglądać reprezentatywnie. Nie kupuję często, ale jak już, to staram się, by starczyło na długo i bardzo dbam. Np. rok temu kupiłem porządny skórzany plecak i mam nadzieję, że wytrzyma na tyle długo, żeby walczono o niego nad moim trupem;) najchętniej kupiłbym od razu np tyle skarpet czy bokserek, żeby mi starczyły do końca życia. Może kiedyś to zrobię. Wszystkie takie same. Np. 200 par;]Triceratops pisze:A to teraz sie czesciej wymienia czy co? Ja mam donkeya chyba z 10 rok, ramone ze 30 a marteny srednio co 7 wymieniam jak sie totalnie zjebia a i tak dorzynam stare w warsztacie. Mam wyjebane na nowe ciuchy kompletnie, jakby istniala usluga "znoszyciel ubran" to bym wynajmowal takiego zeby nie targac sie w nowych szmatach, nienawidze.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Nawet rowera od dłuższego czasu nie musiałem naprawiać. Ten sam płaszcz trzecią zimę
po kiego kupować? zawsze możesz jakiś stary sweter spruć i se zrobić. te skarpety. kupować żarcia też nie ma co. weszła/ wejdzie ustawa, że będzie można w kubłach grzebać. takich przy sklepach. a i srajptaków tam u was wystarczająco. seba. nie bądź mniętki. bądź asceta co nie wpierdoli kotleta. a. napojów zapewne też żadnych nie kupujesz? tylko na kranówie lecisz? czy uczniom podpijasz?ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Nie wiem co to donkey, ale co do reszty, to jednak mam taką pracę, że muszę wyglądać reprezentatywnie. Nie kupuję często, ale jak już, to staram się, by starczyło na długo i bardzo dbam. Np. rok temu kupiłem porządny skórzany plecak i mam nadzieję, że wytrzyma na tyle długo, żeby walczono o niego nad moim trupem;) najchętniej kupiłbym od razu np tyle skarpet czy bokserek, żeby mi starczyły do końca życia. Może kiedyś to zrobię. Wszystkie takie same. Np. 200 par;]Triceratops pisze:A to teraz sie czesciej wymienia czy co? Ja mam donkeya chyba z 10 rok, ramone ze 30 a marteny srednio co 7 wymieniam jak sie totalnie zjebia a i tak dorzynam stare w warsztacie. Mam wyjebane na nowe ciuchy kompletnie, jakby istniala usluga "znoszyciel ubran" to bym wynajmowal takiego zeby nie targac sie w nowych szmatach, nienawidze.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:Nawet rowera od dłuższego czasu nie musiałem naprawiać. Ten sam płaszcz trzecią zimę
Hatefire pisze:No ale serio, ktoś bardziej obeznany z sztuką budowlaną ma pomysł czemu to służy. Nie wygląda na samoróbkę, konkretny obiekt zrobiony przez dewelopera na etapie inwestycji.