Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Blackstar już kompletnie do mnie nie trafił, darowałem więc sobie.
Jeff Walker nawet jakis country projekt mial... Lata swietlne przed panem Behehehe i panem Vincentem. Szesliwie potrafil tez zedrzec gardlo w finskim To Separate The Flesh From The Bones.
Ostatnia płyta szybko poszła na przeceny, więc jeśli panowie będą kontynuować ten styl na nowym albumie to oznacza, że nie grają dla kasy i - co gorsza - lubią takie granie :)
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
ggfh pisze:
Jeff Walker nawet jakis country projekt mial... Lata swietlne przed panem Behehehe i panem Vincentem. Szesliwie potrafil tez zedrzec gardlo w finskim To Separate The Flesh From The Bones.
To Separate flesh from the bones nawet mi się podobało, ale o jego country projekcie nigdy nie słyszałem.
Pacjent pisze:Ostatnia płyta szybko poszła na przeceny, więc jeśli panowie będą kontynuować ten styl na nowym albumie to oznacza, że nie grają dla kasy i - co gorsza - lubią takie granie :)
U nas być może poszła szybko na przeceny, ale w takich Niemczech, gdzie lubią bardziej melodyjne granie takie jak Kataklysm, kto wie, wyniki sprzedaży są na tyle zadowalające, że panowie patrzą właśnie w tym kierunku.
Szczerze to nie wiem po co Jeff czy jakikolwiek inny death metalowy muzyk nagrywa coś takiego. Dla jaj? Pewnie tak, w radio może sie takie coś pojawić, więc kilka groszy wpadnie, recenzenci pochwalą za odwagę więc mile połechtają ego, fani starych nagrań będą mogli się pochwalić jacy oni to nie są otwarci na nowe muzyczne horyzonty, ale ciekawi mnie jedna kwestia. Czy jakikolwiek zatwardziały fan country mógłby powiedzieć, że to dobra muzyka? Czy po prostu będzie ją uważał za kupę gówna?
Dla mnie Carcass to własciwie tylko pierwsze trzy albumy. CZasem przemoge się i spróbuję polubić kolejne dwa, ale ciężko mi to idzie. Najnowsza, a raczej ostatnia... cóż, szału nie zrobiła, chociaż wiązałem z nią spore nadzieje. Tak jak i teraz, czekam na rehabilitację, mniej lukru a więcej lodowatego powiewu z prosektorium.
A gdyby znów wydali płytę, która niekoniecznie trafiła w mój gust... jest w tej chwili tylu naśladowców angoli, tyle kapel które inspirują się ich dokonaniami, czerpiąc z ich dorobku pełnymi garsciami, że w sumie chcąc posłuchać Carcass można załączyć płytę zupełnie innego zespołu ;-)
Nie obchodzi mnie dzisiaj ten zespół. I to nie ja się zmieniłem. U mnie constans. Co łikend stan wyższej konieczności. Piękne Voivody i Defy odpierdalają.
Bądźmy szczerzy. Zaprezentowany kawałek jest po prostu nudny. Chujem tu wieje i nic tego nie zmieni - utwór jest bez mocy, te słodkie solówki osobiście mnie męczą, całość leci sobie, leci, plumka coś w tle a jak się kończy to nie wiem jak się zaczęło. Przesłucham całość, bo sentyment, bo pionierzy gore, ale nie spodziewam się cudów. Fajnie gdyby mnie zaskoczyli, ale jak na razie się na to nie zanosi.
No jeśli mam być szczery, to wracam tylko do jedynki i okazjonalnie do dwójki, a ostatnia uważam za jedną z najnudniejszych płyt jakich dane mi było słuchać ;) Na żywo tez mi się nie podobali jak ich widziałem parę lat temu :)
Lepiej niż na ostatniej płycie, ale ciężaru to nie ma za grosz. Niestety, ale oni dalej tkwią w błędzie, że "Heartwork" to ich najlepszy album sprzed rozpadu i taki materiał robią. Wolę posłuchać nowego EXHUMED, a przede wszystkim LORD GORE.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Na "Heartwork" przynajmniej czuć było jakieś zacięcie, mieli jakiś pomysł na siebie. Tutaj wrażenie jest takie, jakby im się nie chciało. Nieudolne odcinanie kuponów po najmniejszej linii oporu.
Nie wracam już do tych płyt, ale "Heartwork" bardzo lubiłem swego czasu, No i na pewno miało to lepsza produkcję niż ten plastik, który teraz nagrywają. Kompozycyjnie też miało to ręce i nogi, te nowe rzeczy to jakiś zlepek przypadkowych riffów.
W pierwszej chwili te nieco bardziej 'rozlane' wokale dały nadzieje, że będzie lepiej. Niestety, nuda w chuj, ciężko te cztery minuty wytrzymać bez ziewania