
POlitykowanie
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir
Regulamin forum
"Ludzie, którzy nie potrafią kontrolować własnych emocji, próbują kontrolować zachowania innych ludzi" - John Cleese
"Ludzie, którzy nie potrafią kontrolować własnych emocji, próbują kontrolować zachowania innych ludzi" - John Cleese
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16827
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: POlitykowanie

hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- nicram
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12596
- Rejestracja: 13-04-2011, 18:53
- Lokalizacja: Litzmannstadt
Re: POlitykowanie
Z perspektywy czasu Lech Kaczyński jaki się być postacią wręcz krystaliczną na tle tego pisiego szamba.
all the monsters will break your heart
- yossarian84
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3283
- Rejestracja: 24-07-2010, 12:16
Re: POlitykowanie
Kurwa medard nie cytuj takich długich postów. Masz ty rozum?Medard pisze: ↑21-07-2020, 13:28Wiadomo teraz dlaczego Jacek jako żarliwy katolik chciał się odciąć od takiej rodzinki i wziął rozwód kościelny pomimo posiadania trójki dzieci.nicram pisze: ↑21-07-2020, 12:21Gazeta Wyborcza pisze: "Syn Jacka Kurskiego zaczął mnie krzywdzić, gdy miałam dziewięć lat". Czy dwukrotnie umarzane śledztwa były rzetelne?
- Zdzisław Kurski, najstarszy syn Jacka, zaczął minie krzywdzić, gdy miałam dziewięć lat, a kiedy się wydało w 2015 r., sprawę dwukrotnie umorzono. Nie mam już zaufania do wymiaru sprawiedliwości - mówi Magda Nowakowska z Trójmiasta
Ujawnienie tej drastycznej sprawy leży w interesie publicznym - oświadczenie redaktorów naczelnych "Gazety Wyborczej" znajdziecie Państwo na końcu tekstu
WSTĘP
Dwudziestoletnia Magda Nowakowska pracuje dziś w barze na Wybrzeżu: – Znałam Kurskich od zawsze. Bardzo przyjaźniłam się z ich najstarszym synem Zdzisławem. Traktowałam go jak starszego brata. Darzyłam zaufaniem. Teraz wiem, że on mnie najpierw oswajał. Często mnie przytulał, bawił się ze mną, gdy miałam siedem-osiem lat. Zaczął mnie krzywdzić, gdy skończyłam dziewięć. Przestał, gdy dostałam pierwszy okres. Może się bał, że zajdę w ciążę? Dopiero teraz jestem to w stanie poukładać chronologicznie i przyczynowo-skutkowo. Na początku miałam czarną dziurę. Z czasem, już w trakcie prokuratorskiego śledztwa, zaczęłam sobie przypominać różne rzeczy. Razem z powrotem wspomnień przyszły napady lękowe. Nie wiedziałam, co się dzieje. Moja terapeutka poprosiła mnie, gdy już byłam nastolatką, żebym przyniosła jej rysunki z dzieciństwa. Stwierdziła, że na każdym z nich pojawia się motyw męskiego członka. Rysowałam falliczne bazgroły. Kiedy spotkałam na ulicy czy w sklepie kogoś podobnego do Zdzisława, miałam natychmiast odruch wymiotny. Przypominał mi się jego penis w mojej buzi i nie mogłam tego dnia nic zjeść. Miałam problem, kiedy ktoś za mną stawał – napięte plecy, wszystko mnie bolało – bo Zdzisław brał mnie od tyłu.
Ojciec Magdy to człowiek Prawa i Sprawiedliwości. Był radnym PiS w pomorskim sejmiku. W październiku 2017 r. w propisowskiej TV Republika zachwalał gospodarność rządu, przekop Mierzei Wiślanej i polską politykę zagraniczną. Jest sekretarzem Instytutu Jana Olszewskiego, wcześniej był skarbnikiem pomorskich struktur partii Jarosława Gowina, jeszcze wcześniej asystentem europosła PiS Jacka Kurskiego.
– Już w drugiej połowie 2015 r., gdy fakt molestowania został zgłoszony policji przez moją żonę, a sądowi rodzinnemu – przez psychologa terapeutę Magdy, Jacek Kurski przekazał mi przez wspólnego znajomego sugestię, żebym wpłynął na córkę, by wycofała zeznania. Przekazał mi pytanie, „czy jest w tej sprawie pole do negocjacji” – mówi „Wyborczej” ojciec Magdy.
KALENDARIUM WYDARZEŃ
2004 – Jacek i Monika Kurscy kupują część leśniczówki w Danielinie;
2005 – rodzice Magdy Nowakowskiej kupują inną część tej samej leśniczówki;
2004-12 – Kurscy i Nowakowscy spędzają wakacje w Danielówce;
2009 – Jacek Kurski zostaje eurodeputowanym PiS, zatrudnia ojca Magdy jako asystenta;
2012 – Jacek Kurski i ojciec Magdy rozstają się w niezgodzie;
2014/15 – Magda się kaleczy i objada lekarstwami, mówi koleżankom, że była w dzieciństwie molestowana;
styczeń 2015 – Magda zostaje odwieziona do szpitala psychiatrycznego;
czerwiec 2015 – Magda zdradza na terapii, że była molestowana przez Zdzisława Kurskiego, syna Jacka;
13 czerwca 2015 – wymiana e-maili między matką Magdy a matką Zdzisława;
10 listopada 2015 – matka Magdy zawiadamia policję w Gdańsku o „podejrzeniu wykorzystania seksualnego córki”;
23 listopada 2015 – prokuratura w Kwidzynie wszczyna śledztwo w sprawie;
14 grudnia 2015 – jedyne przesłuchanie Magdy: „Do zbliżeń ze Zdzisławem dochodziło, gdy miałam 9-12 lat”;
styczeń 2016 – Jacek Kurski zostaje prezesem TVP;
czerwiec 2016 – sprawę przejmuje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku;
3 sierpnia 2017 – umorzenie śledztwa, pełnomocnik rodziny Magdy składa zażalenie na decyzję prokuratury;
grudzień 2017 – próba samobójcza Magdy;
6 czerwca 2018 – sąd w Kwidzynie nakazuje wznowić śledztwo;
4 czerwca 2019 – ojciec Magdy spotyka Jacka Kurskiego w kancelarii premiera; mówi, że prezes TVP go naciskał, by Magda odstąpiła od oskarżania jego syna;
10 czerwca 2019 – Prokuratura Okręgowa w Gdańsku kończy drugie śledztwo umorzeniem;
lato 2019 – po miesiącu od otrzymania odpisu umorzenia wygasa prawo Magdy do skargi posiłkowej;
6 lipca 2020 – Magda i jej ojciec spotykają się z autorami tekstu.
1.
W głębi lasu
Jest 10 listopada 2015 r. Matka Magdy zawiadamia trzeci komisariat policji w Gdańsku o „podejrzeniu popełnienia przestępstwa wykorzystania seksualnego córki”. Wskazuje sprawcę: 24-letniego wówczas Zdzisława Antoniego Kurskiego, syna Jacka. Ten drugi właśnie obejmuje stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Policja ustala stan faktyczny. Jest następujący:
Rodzice Magdy oraz rodzice Zdzisława – Jacek i Monika Kurscy – przyjaźnili się od prawie dziesięciu lat. Gdy w 2009 r. Jacek Kurski został eurodeputowanym PiS, zatrudnił ojca Magdy jako swojego asystenta. W tym czasie średnia pensja na takim stanowisku wynosiła 2 tys. euro plus diety.
Obie rodziny przez wiele lat spędzały wakacje w leśniczówce w miejscowości Danielino na terenie gminy Stary Dzierzgoń w powiecie sztumskim, 80 km od Gdańska.
Danielówka to dwukondygnacyjny zabytkowy budynek z pruskiego muru położony 200 m od brzegu jeziora Motława Wielka. W 2004 r. Jacek i Monika Kurscy wykupili od nadleśnictwa 125 m kw. Danielówki plus strych i pomieszczenie gospodarcze za 22,9 tys. zł. W jednym z późniejszych oświadczeń majątkowych przyszły prezes TVP wycenił tę nieruchomość (już po remoncie) na 280 tys. zł.
Początkowo rodziny Kurskich i Nowakowskich zażywały wczasów w części leśniczówki należącej do Jacka i Moniki. W 2005 r. ci drudzy nabyli odrębne mieszkanie w tym samym budynku. Odtąd jedną trzecią nieruchomości zajmowali starzy lokatorzy, głównie dzieci leśniczych, a dwie trzecie nowi – Kurscy i Nowakowscy.
W ciągu kolejnych letnich sezonów Magda i starszy o osiem lat Zdzisław często spędzali czas we dwoje w pokoju urządzonym na piętrze Danielówki. Zdzisław, gdy był tam z Magdą, zamykał pokój od środka na klucz. Rodzice obojga sądzili, że dzieci grają w gry planszowe.
Magda: – W jednym ze wspomnień widzę słońce wpadające do pokoju na poddaszu i jego, jak mnie gwałci analnie. Miałam wtedy fioletową spódniczkę. Rodzice mnie tak ubierali. On podciągał materiał, zdejmował ze mnie majtki i mnie penetrował. Wkładał członka w każdą dziurę: w pupę, w pochwę, w usta. To się powtarzało raz za razem, aż się nasycił. Leżałam sparaliżowana. Mógł mnie ruchać jak lalę z sex-shopu. Mój umysł był gdzie indziej, kiedy mnie gwałcił. Inne wspomnienie to krew. Nie wiem, co zrobił z moimi zakrwawionymi majtkami czy prześcieradłem, kiedy przebił mi błonę dziewiczą. Tata i mama bardzo długo się obwiniali za przyjaźń z Kurskimi, ale to nie jest ich wina, co się stało. Chciałabym, abyście to wyraźnie zaznaczyli.
Z policyjnych ustaleń: „Na przełomie 2012 i 2013 r. Jacek Kurski i ojciec Magdy popadli w konflikt i ten drugi stracił posadę asystenta europarlamentarzysty. W tym samym czasie rozpadło się małżeństwo Kurskich”.
Ojciec Magdy: – Od 2009 r. współpraca z Jackiem układała się coraz gorzej. Gdy został europosłem, próbował mnie traktować jak swojego służącego, a nie asystenta na etacie w Parlamencie Europejskim. Był wobec mnie chamski, już tego nie wytrzymywałem. W tamtym czasie odnowiły mi się kontuzje z czasów, gdy byłem zawodowym hokeistą. Przez kilkanaście miesięcy przebywałem na zwolnieniu lekarskim z powodu licznych operacji, między innymi miałem wstawiane implanty więzadeł krzyżowych. W 2013 r. PE na wniosek Jacka Kurskiego rozwiązał ze mną umowę z powodów zdrowotnych. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, co Zdzisław robił mojej córce, ale kontakty z Jackiem Kurskim ustały nawet bez tego. Wystawiłem na sprzedaż naszą część leśniczówki. Po pięciu latach znalazł się kupiec.
2.
Nie chcę, by mój syn był dalej zagrożeniem
Czternastoletnia Magda zaczyna się kaleczyć i brać całymi opakowaniami ibuprofen oraz inne leki. Jak wynika z późniejszej opinii psychologicznej, „zachowania autoagresywne trwały od października 2014 do 30 stycznia 2015”, gdy rodzice postanowili umieścić córkę w szpitalu psychiatrycznym.
Magda: – Przed 2015 r. zaczynała mi się depresja. Zaczęłam się ciąć. Chodziłam w bandażach po łokcie. W gimnazjum przez trzy miesiące łykałam po 20 tabletek ibuprofenu dziennie. Któregoś razu wysypały mi się puste opakowania z torby. Trafiłam na Srebrzysko, na oddział psychiatryczny dla dzieci.
Po raz pierwszy Magda mówi psycholożce o molestowaniu (którego szczegóły słabo sobie przypomina) podczas sesji terapeutycznej w czerwcu 2015 r., po wyjściu ze szpitala. Przychodnia OptiMed, gdzie nastolatka kontynuuje poszpitalną terapię, zawiadamia Sąd Rodzinny Gdańsk-Południe, który wszczyna postępowanie pod sygnaturą IVLMO 329/15.
Wcześniej dziewczynka zwierza się matce, a ta pisze 13 czerwca e-mail do Moniki Kurskiej: „Moniu, postanowiłam napisać, ponieważ nie mam siły spotkać się z Tobą. (…) Musisz wiedzieć, choć to bolesna prawda dla matki, że Twój syn Zdzisław molestował seksualnie, na szczęście bez naruszenia, moją córkę. Robił to przez kilka kolejnych lat, zawsze w Danielinie, gdy my was odwiedzaliśmy i dzieci szły do pokoju grać w gry planszowe. Ona nie rozumiała, co się dzieje, ufała mu i myślała, że to nic złego. Prawdopodobnie zabronił jej mówić o tym, więc milczała. Zaczął wykorzystywać Madzię, gdy miała 6-7 lat [potem się okaże, że dziewięć], skończył, gdy [mój mąż] zerwał kontakty z Jackiem. Podczas terapii [Madzia] uświadomiła sobie, co się działo przez te lata. (…) Nie potrafię Ci powiedzieć, co czujemy, uwierz, nie chciałabyś być w naszej skórze. Twój syn potrzebuje psychiatrycznej, długotrwałej pomocy. Nie wiem, co zrobi psycholog mojej córki. Jego obowiązkiem jest zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. (…) Zrobię wszystko, by ratować moją kochaną córeczkę”.
Tego samego dnia Kurska odpowiada e-mailem. Przeprasza za to, co zrobił jej syn:
„Aniu, nie mam słów, żeby powiedzieć, jak mi przykro, że takie cierpienie stało się Twoim udziałem. Zgłoście to jak najszybciej, ja nie chcę, by mój syn był dalej zagrożeniem dla innych. Przepraszam, ale nie wiem, czy mi kiedykolwiek wybaczycie”.
Jacek Kurski się do Nowakowskich nie odzywa. Na razie.
3.
Co wiemy o Zdzisławie
Najstarszy syn przyszłego prezesa TVP uczył się w gdańskim ogólniaku im. Zbigniewa Herberta. Wysoki, umięśniony, zwykle w bluzie z kapturem. Już jako nastolatek bywał agresywny i m.in. dlatego miał indywidualny tok nauczania. Szkoła skarżyła się rodzicom także na jego nieprzyzwoite zachowania wobec dziewcząt. Wychowawczyni klasowa wysłała go z tego powodu do psychologa szkolnego.
Mniej więcej od czasów ogólniaka Zdzisław używał głównie drugiego imienia – Antoni. Jako Antek Kurski jest od lat znany szalikowcom Lechii Gdańsk. Kibicował razem z ultrasami na tzw. zielonej (gdański odpowiednik „żylety” z warszawskiej Legii), a na stronie facebookowej (konto: Antoni Kurski) reklamował witrynę Popieram Lechię.
Jego stosunki z ojcem są skomplikowane. Gdy półtora roku po wygranych wyborach do europarlamentu (2009 r.) Jacek Kurski przeniósł się do Brukseli, zabrał ze sobą żonę i dwoje młodszych dzieci, a 19-letni Zdzisław został w Gdańsku. Latem 2014 r., po upływie kadencji i głośnym romansie eurodeputowanego z asystentką (któremu Kurski zaprzeczał), skonfliktowani już małżonkowie Kurscy wrócili do Polski, po czym przyszły prezes TVP złożył wniosek o wymeldowanie najstarszego syna z domu. Tabloidy (m.in. „Fakt” 15 września 2014 r.) pisały, że relacje Zdzisława z ojcem pogorszyły się w trakcie rozwodu rodziców, bo syn wziął stronę mamy. Gdy we wrześniu tego samego roku – po porażce w kolejnych eurowyborach i usunięciu najpierw z PiS, a potem z Solidarnej Polski – Jacek Kurski znalazł się w szpitalu z powodu zapaści kardiologicznej, odebrał go stamtąd jednak Zdzisław Antoni. Pierworodny okazał się przydatny także w innej sytuacji – kiedy dziennikarze przyuważyli, że Kurski, latając z Gdańska, parkuje swe bmw x5 na trawniku lotniska, i to przed komisariatem, polityk, który zebrał wcześniej sporo punktów karnych, oświadczył, iż winny jest Zdzisław (opisał to Dziennik.pl w kwietniu 2014 r.).
4.
Przysięga milczenia
Przechodzimy do roku 2015. 12 listopada, dwa dni po zgłoszeniu się matki Magdy na policję, Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz przekazuje sprawę do Kwidzyna: „(…) w załączeniu uprzejmie przesyłam zgodnie z właściwością miejscową materiały dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa z art. 200 par 1 k.k. dokonanego na szkodę Magdaleny Nowakowskiej. Z zawiadomienia matki jednoznacznie wynika, że do zdarzeń dochodziło w leśniczówce Danielówka koło Przezmarka gm. Stary Dzierzgoń, powiat sztumski, a więc na terenie właściwości miejscowej prokuratury rejonowej w Kwidzynie”. Podpisano: prokurator Jolanta Janikowska-Matusiak.
Prokuratura w Kwidzynie przejmuje sprawę i 23 listopada wszczyna śledztwo w sprawie doprowadzenia małoletniej poniżej lat 15 do poddania się innej czynności seksualnej (sygnatura DS2353/15).
14 grudnia 2015 r. 15-letnia Magda zostaje po raz pierwszy – i ostatni – przesłuchana. Odpowiada na pytania kwidzyńskiego sądu w obecności psychologa (w przypadku małoletnich przesłuchań nie prowadzi policja ani prokuratura). Jak zeznaje, „do zbliżeń między nią a Zdzisławem dochodziło w okresie, gdy miała 9-12 lat”. Starszy o osiem lat chłopak „kazał jej klękać, wchodził na nią na czworaka, podwijał jej koszulkę, obejmował ją za ramiona i poruszał się w sposób imitujący stosunek”. Zdzisław mówił dziewczynce, że to, co robi, „jest masażem i nie należy o tym wspominać rodzicom”.
Magda: – Odbierał ode mnie „przysięgę milczenia” i groził, że w innym wypadku mój tata straci posadę u jego taty – czyli europosła – oraz, jak mówił Zdzisław, „zostanie zniszczony”. Poza groźbami była też nagroda za każdy „masaż”, czyli za to, że pozwalałam mu się seksualnie wykorzystywać. Nagrodą było to, że bawił się ze mną, chodził ze mną na ryby i grał w planszówki.
Na razie dziewczynka nie mówi o gwałtach.
Obecny przy przesłuchaniu w 2015 r. biegły sądowy z zakresu psychologii dziecięcej pisze w opinii, że „małoletnia ma prawidłowo ukształtowaną zdolność do postrzegania, zapamiętywania i odtwarzania spostrzeżeń”. To znaczy, że nie konfabuluje.
Z akt prokuratury: „[Zdaniem psychologa ofiara], obawiając się konsekwencji dla swego ojca, utrzymywała zdarzenia z dzieciństwa w tajemnicy. Kiedy w 2014 roku upewniła się, że znajomość między rodzinami została definitywnie zamknięta, mogła z siebie wyrzucić to, co działo się wcześniej w jej życiu”.
Jak się potem okaże, Magda „wyrzuca z siebie” na razie tylko część faktów. Przyczyny tego, że najpierw zapomniała, a po latach zaczęła sobie przypominać gwałty, są bardziej skomplikowane.
Lucyna Kicińska, pedagożka i wieloletnia koordynatorka Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży: – Dziecko, które doświadczyło wykorzystywania seksualnego, ma w wyniku traumy tak zwaną fugę pamięciową – zablokowany dostęp do tego wydarzenia. Niepamięć – biała plama – może dotyczyć całego okresu wykorzystywania i czasu wcześniejszego. Osoby, które doświadczyły molestowania w dzieciństwie, mogą nawet nie kojarzyć tego faktu z przemocą. Szczególnie jeśli sprawcą jest osoba bliska, bo ona stara się przecież nawiązać wyjątkową więź z ofiarą. Może się pojawiać wątek idealnej miłości, także romantycznej. Często krzywda i przemoc są odszyfrowywane dopiero w dorosłym życiu.
W 2016 r. Jacek Kurski jest już prezesem Telewizji Polskiej, śledztwo w Kwidzynie trwa. Magda kontynuuje terapię, ale to dopiero początek – jak to nazywa – „odpamiętywania” zdarzeń z udziałem Zdzisława Kurskiego.
Przesłuchany ojciec Magdy zeznaje, że córka przed 2010 r. cieszyła się z nadchodzących wczasów w Danielinie, ale potem już „nie wyrażała radości”.
Matka Magdy pokazuje śledczym zdjęcia dwóch stron pamiętnika córki, który ta zdążyła już zniszczyć. Są tam słowa: „znowu atak wspomnień i znowu ten człowiek (…), wszystko wróciło”. Dalszy ciąg zapisków biegły psycholog określa jako wyraz myśli samobójczych.
Inny biegły informuje prokuraturę, że zeznania złożone przez Magdę należy przyjąć za prawdę: „Nie stwierdzono u pokrzywdzonej skłonności do celowego zniekształcania odtwarzanych zdarzeń (…), na treść złożonych przez małoletnią zeznań nie miały wpływu inne osoby. Nie ustalono, aby przejawiała skłonności do celowej deformacji spostrzeżeń. W ramach składanych zeznań nie stosowała technik manipulacyjnych”.
W trakcie śledztwa zeznaje jako świadek również Joanna Bartnicka, przyjaciółka rodziny Kurskich oraz rodziców Magdy. Mówi, że Zdzisław Kurski to „specyficzny typ”, z którym – mimo wielu lat znajomości i wspólnych wypadów w plener – żaden z jej synów nie nawiązał przyjaźni. Świadek dodaje, że Zdzisław „dziwnie mocno szukał kontaktów z małą Madzią” podczas pobytów w Danielówce.
Bartnicka przypomina sobie również „odbiegające od przyjętych norm zainteresowania Zdzisława Kurskiego: seks, filmowa agresja i pornografia”.
Kolejnym świadkiem jest siostra Magdy. Z akt prokuratury: „Sylwia Nowakowska zeznała, że w listopadzie 2015 r. [Magdalena] powiedziała jej o lęku wobec mężczyzn, którzy stoją za nią. Dodała, że ma traumę związaną z dzieciństwem, kiedy Zdzisław [Kurski] zabierał ją do pokoju, stawał za nią lub klękał i robił jej masaż”.
5.
Sto sześćdziesiąt tabletek
W ramach pierwszego śledztwa prokuratura i policja przesłuchują szkolne koleżanki Magdy: Martę, Ankę i Kornelię. Dwie pierwsze zeznają, że w trakcie roku szkolnego 2014/15 Madzia informowała je, iż w dzieciństwie była molestowana. Marcie i Ance nie zdradziła, przez kogo. Kornelii powiedziała, że przez Zdzisława Kurskiego, ale jako miejsce molestowania wskazała (mylnie) mieszkanie w Trójmieście.
6 czerwca 2016 r. sprawa, jako bardzo poważna i dotycząca syna prezesa TVP, zostaje przejęta przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku (nowa sygnatura PO IV Ds70/2016). Śledztwo prowadzi doświadczona prokuratorka Grażyna Wawryniuk. Rodzina ustanawia pełnomocnika – mecenasa Bartosza Pustkowskiego z kancelarii adwokackiej BP w Gdańsku. Przesłuchany zostaje m.in. Jacek Kurski. Zapewnia, że jego syn nie byłby zdolny do czynów, o które jest podejrzewany. Przyznaje jednak, że od czasu, gdy Nowakowscy (a zatem i ich córka) przestali przyjeżdżać do leśniczówki, syn również stracił ochotę do tych wyjazdów. Świadek sugeruje przesłuchującej prokuratorce, że jego zdaniem cała rzecz jest elementem zemsty ojca Magdy za odwołanie go z funkcji asystenta europarlamentarzysty. Prezes TVP zaprzecza, aby dawny asystent odszedł na własną prośbę. – Został przeze mnie wyrzucony – mówi.
Oprócz ojca przesłuchiwany jest sam Zdzisław Kurski (z pouczeniem o możliwości przedstawienia mu zarzutów karnych z art. 200 par. 1 kk w związku z art. 12 kk – doprowadzenie osoby poniżej 15. roku życia do poddania się innej czynności seksualnej). Podejrzewany, w chwili przesłuchiwania 23-letni, stanowczo zaprzecza, aby molestował Magdę. Jak twierdzi, „nigdy nawet nie przebywał z nią sam na sam”.
Z akt gdańskiej prokuratury: „(…) niewątpliwie złożone przez Zdzisława Kurskiego zeznania pozostają w sprzeczności z zeznaniami innych świadków [wspominających, że chłopiec i dziewczynka spędzali dużo czasu tylko we dwoje]. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż Zdzisław Kurski miał świadomość przedmiotu postępowania i własnej w nim roli (…). Nie daje to jednak podstaw do przyjęcia, że podejmował wobec [Magdy] czynności o charakterze seksualnym”.
Taką konkluzją i stwierdzeniem, że zeznania poszkodowanej są miejscami „niespójne” – bo wskazała różne lokalizacje pokoju, w którym dochodziło do przestępstw – pierwsze śledztwo zostaje zakończone 24 kwietnia, a umorzone 3 sierpnia 2017 r., o czym prokuratura informuje Magdę i jej rodziców.
W tym samym roku dziewczyna próbuje popełnić samobójstwo. – Gdyby nie siostra, która mnie znalazła i wezwała pogotowie, pewnie by mnie już nie było. Połknęła m 160 tabletek – miks leków psychotropowych i wszystko, co mi wpadło w ręce. To wywołało – jak się później dowiedziałam – zespół serotoninowy – opowiada.
Z karty leczenia Magdy wystawionej 22 grudnia 2017 r. przez Pomorskie Centrum Toksykologii wynika, że połknęła: asentrę, asertin, chlorprothixen, ibuprom, euthyrox, hydroksyzynę i duphaston. Rozpoznanie: „zamierzone zatrucie lekami”, „zaburzenia emocjonalne rozpoczynające się w dzieciństwie”, „zaburzenia depresyjne w wywiadzie”, „niedoczynność tarczycy, zaburzenia miesiączkowania, samookaleczenie przedramienia lewego”.
28 grudnia 2017 r. trzeci komisariat policji w Gdańsku umarza podjęte z urzędu dochodzenie w sprawie przyczyn zamachu samobójczego. Uzasadnienie: „[Magdalena Nowakowska] zeznała, że w dniu 19.12.2017 r. w związku z licznymi, nawarstwiającymi się problemami chciała popełnić samobójstwo (…), zeznała również, że nikt nie namawiał jej i nie proponował pomocy w jego popełnieniu. Wobec czego postanowiono [nie wszczynać śledztwa]”.
6.
Słowo „Szczurek”
W sierpniu 2017 r., przed nieudanym samobójstwem, pełnomocnik rodziny pokrzywdzonej Bartosz Pustkowski składa w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Południe zażalenie, w którym domaga się uchylenia decyzji o umorzeniu oraz postawienia zarzutów Zdzisławowi Kurskiemu. Podnosi argumenty:
* występujący w sprawie biegli „nie znaleźli choćby jednej płaszczyzny pozwalającej na nabranie wątpliwości co do zeznań pokrzywdzonej”;
* „trudno wymagać od dziewczynki, która przechodzi długotrwałą terapię psychologiczną, [by] dokładnie potrafiła odtworzyć każdy szczegół sytuacji, które nie tylko działy się kilka lat temu, ale były też skutecznie wypierane przez pokrzywdzoną (…), dopiero osiągnięcie pewnego wieku dojrzałości, bodziec w postaci słowa” szczurek «oraz terapia psychologiczna pozwoliły pokrzywdzonej na właściwe zidentyfikowanie źródła przeżywanych negatywnych emocji”.
O co chodzi z tym „szczurkiem”? Magda: – Jacek Kurski tak się do mnie zwracał w leśniczówce, gdy miałam dziewięć-dziesięć lat. Po latach ten wyraz padł podczas gry w scrabble ze znajomymi i to od tego czasu straszne wspomnienia zaczęły do mnie wracać.
Adwokat w piśmie do sądu: „Źródło lawiny bolesnych wspomnień, wcześniej utajonych, stanowiło słowo «szczurek« używane przez ojca sprawcy czynu, czyli Jacka Kurskiego, podczas pobytu w leśniczówce. To słowo pokrzywdzona usłyszała po latach w środowisku zupełnie niezwiązanym z rodziną państwa Kurskich (…). Z uwagi na siłę skojarzenia z negatywnymi przeżyciami zaczęła uświadamiać sobie skrywane nie tylko przed otoczeniem, ale także przed samą sobą bolesne doświadczenia”.
Mecenas Pustkowski sądzi, że w efekcie tego uświadamiania Magda przypomni sobie więcej szczegółów, ale teraz jest zmuszony opierać zażalenie na tym, co ma. Pisze: „Niespójność zeznań pokrzywdzonej [przytoczona przez prokuraturę jako powód umorzenia] jest w istocie pozorna, albowiem ta konsekwentnie wskazywała, że wszystkie czynności podejmowane przez wskazanego sprawcę dotyczyły klękania, masowania, podciągania koszulki, wykonywania masażu, wykonywania ruchów naśladujących stosunek seksualny. Te opisy dokonane przez pokrzywdzoną są zbieżne i dotyczą niedopuszczalnych zachowań sprawcy [wobec] małoletniej dziewczynki. (…) Istotne jest również, że podczas rozmów z psychologiem pokrzywdzona [początkowo] nie wymieniała z imienia i nazwiska sprawcy molestowania. Świadek-psycholog zeznała nawet, że Magdalena nie chciała tematu [drążyć], ponieważ [mówiąc o tym wszystkim] czuła się winna, gorsza, bezwartościowa”.
Mecenas dalej w zażaleniu: „W zaskarżonym umorzeniu zostały całkowicie pominięte zeznania Joanny Bartnickiej [niekorzystne dla Zdzisława]. Podobnie pominięty został dowód w postaci wiadomości e-mail z 13 czerwca (…). W wiadomości tej Monika Kurska, odpowiadając na wyznanie matki pokrzywdzonej, napisała, że państwo Nowakowscy powinni zgłosić sprawę molestowania Magdy do odpowiednich organów, gdyż» inaczej ona [Kurska] nie jest w stanie pomóc swemu synowi «. (…) Z przedstawionej korespondencji jednoznacznie wynika, że matka Zdzisława Kurskiego nie była zaskoczona zachowaniem syna [wobec Magdy], w zasadzie liczyła się z tym, że jej syn zdolny jest do tego rodzaju postępowania. Niestety, w zaskarżonym postanowieniu uwaga została skoncentrowana jedynie na krytycznej analizie zeznań pokrzywdzonej."
Mecenas Pustkowski podkreśla: "W żaden sposób (…) nie została przeanalizowana osoba wskazanego sprawcy, w szczególności biorąc pod uwagę [jego] zamiłowanie do tematyki seksu i przejawianie (…) werbalnej agresji”.
7.
Należy wznowić śledztwo
Rozpoznanie zażalenia przypada Sądowi Rejonowemu w Kwidzynie. 6 czerwca 2018 r., po trzech posiedzeniach i wysłuchaniu pełnomocnika Magdy, sędzia Anna Zientarska nakazuje wznowić postępowanie i uzupełnić dowody w celu ewentualnego postawienia Zdzisławowi Kurskiemu zarzutów. Sąd przychyla się do zdania pełnomocnika Magdy, wedle którego „wnikliwa analiza materiału dowodowego winna prowadzić do sporządzenia aktu oskarżenia”.
Sędzia uzasadnia, iż prokuratura pominęła nie tylko wymienione w zażaleniu kwestie, ale także niekorzystną dla Zdzisława Kurskiego opinię psychologiczno-lingwistyczną, wedle której jest nieprawdopodobne, by Magda wymyśliła sobie szczegóły molestowania. Prokuratura ma także uwzględnić negatywną opinię środowiskową na temat Zdzisława.
Sędzia pisze: „Rację ma skarżący, że Prokuratura Okręgowa w Gdańsku dość wybiórczo podeszła do dowodów zebranych w postępowaniu, [tymczasem] pokrzywdzonej nie można zarzucić skłonności do kłamstwa, [a zatem] w tym stanie rzeczy, w przekonaniu sądu, decyzja o umorzeniu jest przedwczesna”.
Jeszcze w 2018 r. śledztwo zostaje podjęte na nowo – znów prowadzi je gdańska okręgówka.
Magda: – Pani prokurator Grażyna Wawryniuk, która nadzorowała dochodzenie, powiedziała mojej mamie, że sprawa jest na tyle jasna, że musi znaleźć finał w sądzie.
W trakcie postępowania przesłuchana jest m.in. Monika Kurska, która – inaczej niż w e-mailu z 13 czerwca 2015 r. – twierdzi, że „nie wierzy”, by jej syn mógł krzywdzić seksualnie Magdę.
Słuchany jako świadek prezes TVP oświadczył już wcześniej, że jego były asystent wykorzystuje własne dziecko w celu fałszywego oskarżenia Zdzisława Antoniego. Zdaniem Jacka Kurskiego ojciec Magdy miał się spotykać w 2014 r. z politykami PiS, w tym: z pomorskim radnym Piotrem Zwarą, z pomorską posłanką i przyjaciółką Jarosława Kaczyńskiego Jolantą Szczypińską (czego świadkiem miał być gdyński poseł PiS Zbigniew Kozak) oraz z doradcą zarządu TVP Janem Marią Tomaszewskim (kuzynem Jarosława Kaczyńskiego). Zdaniem Jacka Kurskiego ojciec Magdy zapewniał te osoby, że jest gotów zapomnieć o krzywdzie córki, „gdyby dostał posadę wiceprezesa Lotosu”, o którą się wówczas starał.
Ojciec Magdy w rozmowie z nami: – Faktycznie stanąłem do konkursu na to stanowisko, ale co do reszty, było dokładnie odwrotnie. To Jacek Kurski 4 czerwca 2019 r. w kancelarii premiera Morawieckiego, na uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod pomnik Jana Olszewskiego, zażądał ode mnie, by Magda odstąpiła od obwiniania jego syna. Mam podejrzenie, że z firmy Enspirion [spółka zależna od Energi SA] zostałem zwolniony za sprawą prezesa TVP, który wpłynął na szefostwo, twierdząc, że w europarlamencie byłem non stop na zwolnieniach, bo jestem leniwy, i kogoś takiego nie warto zatrudniać. Kiedy przeszedłem do pracy w PGNiG, spotkało mnie to samo.
Obdzwoniliśmy członków Instytutu Jana Olszewskiego, którzy mogli uczestniczyć w spotkaniu 4 czerwca. Jeden z nich – Cezary Alka, warszawski architekt i członek zarządu Instytutu – potwierdza, że prezes TVP i ojciec Magdy starli się słownie na schodach: – Była jakaś ostra wymiana zdań, doszły mnie podniesione głosy obu panów, ale treści rozmowy nie mogę przytoczyć, słyszałem wyłącznie pojedyncze słowa.
Prześledziliśmy też karierę ojca Magdy. Część jego posad już wymieniliśmy, ale jest ich więcej.
Po utracie posady asystenta europosła Kurskiego i po powrocie do zdrowia był m.in. kierownikiem referatu nadzoru właścicielskiego w magistracie Białej Podlaskiej, a potem naczelnikiem gabinetu prezydenta tego miasta Dariusza Stefaniuka z PiS. Przepadł w staraniach o wiceprezesurę Energi SA. Najbardziej eksponowany fotel zajął 27 lipca 2017 r. – został wiceprezesem firmy Lotos Infrastruktura z siedzibą w Jaśle. Od 2015 r. zajmuje skromniejsze stanowiska w spółkach skarbu państwa i firmach im podległych, był np. specjalistą ds. nadzoru w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie, skąd został zwolniony. Koncern przyjął natomiast ówczesną narzeczoną Jacka Kurskiego Joannę Klimek. Była menedżerka z TVP dostała posadę dyrektorki departamentu public relations PGNiG. Odeszła stamtąd po dwóch miesiącach.
8.
Drugie umorzenie
W drugim śledztwie gdańska prokuratura bada właśnie ten wątek: czy ojciec Magdy nie usiłował przehandlować zeznań córki za jakąś posadę.
Przesłuchiwany doradca zarządu TVP Jan Maria Tomaszewski nie potwierdza zeznań Kurskiego, choć przyznaje, że były asystent europosła prosił go o wstawiennictwo w swoich staraniach o nową pracę. „[Jednocześnie ojciec Magdy] mówił świadkowi o swoich prywatnych sprawach związanych z Jackiem Kurskim. Zgłaszał pretensje wobec syna Jacka Kurskiego, [a konkretnie] jego zachowania wobec córki”.
Również poseł Kozak zaprzecza słowom prezesa TVP. Zeznaje, iż „nie pamięta, aby był obecny przy rozmowie Jolanty Szczypińskiej z [ojcem Magdy]”.
Jolanty Szczypińskiej (przyjaciółki Kaczyńskiego) śledczy nie przesłuchują ze względu na zły stan jej zdrowia.
Piotr Zwara na przesłuchaniu „nie przypomina sobie, aby [ojciec Magdy] wyrażał chęć zaszkodzenia Jackowi Kurskiemu”. Z akt śledztwa: „Nic świadkowi [Zwarze] nie jest wiadomym, aby [ojciec] chciał wykorzystać [córkę] przeciwko Jackowi Kurskiemu”.
Poproszony o opinię biegły psycholog znowu orzeka zadowalającą wiarygodność wspomnień Magdy („w relacji pokrzywdzonej nie doszło do celowego zafałszowania rzeczywistości”). Jednocześnie nie wyklucza, że wyparła część zdarzeń z udziałem Kurskiego juniora. A zatem sytuacja z lat 2009-12 mogła być jeszcze gorsza niż zapisana w aktach dochodzenia.
Mimo to 31 stycznia 2019 r. drugie śledztwo zostaje zakończone, a 10 czerwca 2019 r. prokurator Wawryniuk podpisuje się pod drugim umorzeniem sprawy.
Podstawa umorzenia to art. 17 par. 1 pkt 1 kodeksu postępowania karnego: „Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy czynu nie popełniono albo brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie jego popełnienia”.
Uzasadnienie umorzenia: „Nie zdołano ustalić, na czym polegało »masowanie« i czy wiązało się z dotykaniem stref erogennych – na co wskazała pokrzywdzona – czy jedynie chwyceniem za tułów lub ramiona pozostającym poza intymnością. (…) W realiach niniejszej sprawy (…) jedynym dowodem są zeznania pokrzywdzonej oparte na powracającej pamięci zdarzeń lub ich fragmentów z dzieciństwa."
I jeszcze z uzasadnienia umorzenia: "[Przy tym] ujść uwadze nie może jedna z naczelnych zasad postępowania karnego (…), że na korzyść podejrzanego rozstrzygane powinny być wątpliwości, których się nie da usunąć”.
– Owszem, zasada in dubio pro reo, będąca konsekwencją zasady domniemania niewinności, obowiązuje, ale te wątpliwości, o których mowa w decyzji o umorzeniu, powinien rozstrzygać raczej sąd – mówi nam prof. Cezary Kulesza, kierownik Katedry Postępowania Karnego Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku i zarazem adwokat. – Poza tym powstaje pytanie: czy prokuratura faktycznie zrobiła wszystko, aby owe wątpliwości usunąć? Kolejna sprawa: zgodnie z art. 2 kodeksu postępowania karnego prokuratura winna uwzględniać chronione prawem interesy osoby pokrzywdzonej. Mówiąc krótko, moim zdaniem w omawianym przypadku prokurator mógłby skierować akt oskarżenia do sądu i pozwolić sądowi na rozstrzygnięcie wątpliwości, których nie sposób usunąć.
Magda: – W czasie, gdy umarzano sprawę po raz drugi, przypomniałam sobie już więcej szczegółów i gdyby mnie ponownie przesłuchano, ujawniłabym je. Stało się inaczej. Byłam przesłuchana tylko jeden raz, na samym początku sprawy, w roku 2015. Pani prokurator mówiła potem mojej mamie, że sprawa skończy się w sądzie, ale z jakiegoś powodu musiała zmienić front.
Mama Magdy: – Prokuratorka powiedziała, że sprawa jest na tyle jasna, że Madzi się to po prostu należy, by sprawa poszła do sądu. Mówiła wprost, że jeżeli psycholog stwierdza, że Madzia mówi prawdę, to nie ma innego wyjścia jak konfrontacja ze sprawcą w sali sądowej. Powiedziała, że „nie widzi szansy, by było inaczej”. Dobrze pamiętam te słowa.
W ubiegłym tygodniu wysłaliśmy do prokurator Wawryniuk, która jest jednocześnie rzeczniczką gdańskiej okręgówki, pytania:
- Dlaczego poszkodowana Magdalena Nowakowska nie została przesłuchana podczas drugiego śledztwa dotyczącego Zdzisława Antoniego Kurskiego?
- Czy było Pani wiadome, że w ramach terapii psychologicznej poszkodowana przypomina sobie coraz więcej szczegółów zdarzeń z leśniczówki?
- Czy jest prawdą – jak przekazuje nam mama Magdaleny – że mówiła jej Pani, iż trzeba „ze sprawą iść do sądu”?
- Jeżeli tak, to dlaczego zmieniła Pani zdanie i podjęła decyzję o umorzeniu?
- Czy konsultowała się Pani w sprawie umorzenia ze zwierzchnikami w prokuraturach Krajowej albo Generalnej?
W ostatni piątek otrzymaliśmy odpowiedź:
„Poczynione w toku postępowania (…) ustalenia nie pozwoliły na postawienie zarzutów, w związku z czym podjęłam decyzję o umorzeniu sprawy. Postanowieniem z czerwca 2018 r. Sąd Rejonowy w Kwidzynie uchylił [moją] decyzję o umorzeniu postępowania i nakazał przeprowadzenie dodatkowych czynności dowodowych. Nie polecił przy tym ponownego przesłuchania pokrzywdzonej. Uzupełniony materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutów. Analizie poddana została również dokumentacja związana z terapiami (…), jednak z uwagi na ich wrażliwy charakter brak jest możliwości udzielania szczegółowej odpowiedzi na ten temat. Nigdy nie sugerowałam matce pokrzywdzonej, że »trzeba ze sprawą iść do sądu«. Decyzje procesowe podejmowane w postępowaniu nie były też w żaden sposób konsultowane ze zwierzchnikami w Prokuraturze Krajowej ani z Prokuratorem Generalnym”.
9.
Gdańsk nie krzywdzi swoich?
Pobłażliwość pomorskich organów ścigania, kontroli i części sądów wobec wpływowych czy bogatych mieszkańców Trójmiasta - a także wyjątkowe traktowanie ich dzieci - nie jest niczym nowym. W 2004 r. prezes gdańskiego sądu okręgowego Wojciech Andruszkiewicz i dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej Jerzy Lipski wysłali do Uniwersytetu Gdańskiego nazwiska dzieci VIP-ów, sędziów, prokuratorów i adwokatów, które należy przyjąć na studia prawnicze, choć się tam nie dostały w drodze przeprowadzonej już rekrutacji na podstawie punktów. Wydział spełnił prośbę. Przyjął z odwołania m.in. córkę prokuratora okręgowego Józefa Fedosiuka, pociechy wziętych adwokatów i syna honorowego konsula Danii. Osoby z wyższą liczbą punktów, ale bez protekcji, odpadły. Po ujawnieniu sprawy w „Wyborczej” wszczęto śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy rekrutacji. Nadzorował je… prokurator Fedosiuk. Sprawa ugrzęzła, dzieci trójmiejskich VIP-ów na studiach pozostały.
Kolejny przykład to cztery sprawy karne prałata Henryka Jankowskiego. Zarzuty molestowania ministranta Sławka R., zgwałcenia poznanego w parku uciekiniera z domu Piotrka J., sfałszowania dokumentów i nielegalnego posiadania amunicji zostały mu hurtowo umorzone decyzją prokuratury w Elblągu. W przypadku Sławka śledczy uznali, że nie doszło do penetracji (jedynie do spania w jednym łóżku), w przypadku Piotrka – że jest niewiarygodny, a resztę umorzono ze względu na niską szkodliwość czynów. Choć ks. Jankowski wpływał na świadków we własnej sprawie (używał do tego znajomych z policji i zaprzyjaźnionych prawników), a prokuratura to obszernie udokumentowała, nigdy nie postawiono mu takiego zarzutu. Prałat znał bowiem nie tylko komendantów policji, prokuratorów rejonowych i wojewódzkich, ale też rektorów trójmiejskich uczelni, prezydentów trzech miast, posłów, senatorów, wojewodów, sędziów, ordynatorów szpitali itd.
Główny bohater afery Amber Gold Marcin P. miał dziewięć spraw karnych za oszustwa (w sumie na blisko 0,5 mln zł) i mimo zakazu pełnienia funkcji w instytucjach finansowych założył tzw. piramidę. Choć nie rozliczał się ani ze skarbówką, ani z sądem rejestrowym, choć przed jego działalnością ostrzegała Komisja Nadzoru Finansowego, policja przyszła po niego dopiero wtedy, gdy całe oszustwo było już na okładkach gazet, a ludzie stracili pieniądze. Wcześniej P. współfinansował film o Lechu Wałęsie, zoo w Oliwie, znał się osobiście z głównymi przedstawicielami władz miasta i województwa.
Marcin T. ps. „Turek”, oskarżony o napaści seksualne na dzieci współwłaściciel klubowego imperium w Sopocie (m.in. Zatoka Sztuki, Dream Club, Kongo Bar, Makahiki), w chwili, gdy piszemy ten tekst, jest jedynym znanym nam w Polsce przypadkiem osoby, która odpowiada za tak ciężkie przestępstwa z wolnej stopy. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nałożyła na niego symboliczne zabezpieczenie majątkowe (30 tys. zł), ale nawet to z czasem uchyliła. O tym, że „Turek” wpływał na pokrzywdzone dziewczęta, usiłując (czasem skutecznie) odwieść je od składania zeznań, pisaliśmy wielokrotnie w „Wyborczej” (teksty z cyklu „Zatoka świń”). Nie postawiono mu jednak zarzutu utrudniania śledztwa.
Korzystający z pieniędzy i wpływów „Turka” jego podwładny Krystian W., kryminalista o pseudonimie „Krystek”, mógł być skazany wiele lat wcześniej, nim został aresztowany i obciążony ponad 60 zarzutami dotyczącymi przeszło 30 wykorzystanych seksualnie dziewczynek. Prokuratury od Gdańska po Pruszcz i Kartuzy umarzały mu jednak kolejno: zgwałcenie 15-latki w lesie, stręczenie dziewczynki w tym samym wieku, usiłowanie gwałtu na 17-latce, gwałt i filmowanie gwałtu na 16-latce (z akt: była „wyzywająco ubrana”), wreszcie gwałt na 18-latce. W przypadku tej ostatniej śledczy nie dali wiary, że została uwięziona w aucie „Krystka”, bo wskazany model samochodu nie daje się zatrzasnąć od wewnątrz. Sęk w tym, że Krystian W. – zanim zaczął naganiać nastolatki do klubów Marcina T. – był tzw. samochodziarzem i miał za to wyrok.
Jacek Kurski ma na Wybrzeżu większe koneksje niż Marcin P. albo „Turek”, nie mówiąc o „Krystku”. Dla zwolenników PiS to jedna z ikon Trójmiasta. Był wziętym dziennikarzem, radnym pomorskiego sejmiku i wicemarszałkiem województwa pomorskiego. Działał w: Porozumieniu Centrum, Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, Ruchu Odbudowy Polski, Lidze Polskich Rodzin, PiS, Solidarnej Polsce i znowu w PiS. Ubiegał się o fotel prezydenta Gdańska, był posłem. Słynął ze wzniecania konfliktów, wyrzucano go z różnych partii co najmniej pięciokrotnie; raz deklarował, że chce być „bulterierem Kaczyńskich”, innym razem krytykował prezesa PiS („jako dyrygent myli batutę z batem”), Antoniego Macierewicza („tworzy smoleński kościół”) i Zbigniewa Ziobrę, o którym mówił, że „trzeba mu zmieniać pampersa”. Łaski Jarosława Kaczyńskiego odzyskał w 2016 r., rok później pogodził się także z Ziobrą. To może przypadek, ale koniec konfliktu Kurski – prokurator generalny zbiega się czasowo z pierwszym umorzeniem sprawy Zdzisława.
10.
Straciłam wiarę w sprawiedliwość
Ojciec Magdy: – Po drugim umorzeniu w Gdańsku istniała jeszcze możliwość wystąpienia z oskarżeniem subsydiarnym [w uproszczeniu: prywatnym]. Gdy adwokat o tym poinformował, zapytałem Magdę, już pełnoletnią, czy chce wnieść oskarżenie, czy jest gotowa walczyć dalej. Rozmawialiśmy we troje, z żoną, Madzia powiedziała, że ma dość. Żona to poparła.
Mecenas Pustkowski potwierdza, że prowadził sprawę Magdy, ale odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie złożył zażalenia na drugie umorzenie. Zasłania się tajemnicą adwokacką. Z kontekstu naszej krótkiej rozmowy wynika, że nie ciągnął sprawy dalej, ponieważ nie chciały tego pokrzywdzona i jej rodzina.
Matka Magdy: – Nie zażaliliśmy się, to decyzja córki. Ona była w trakcie leczenia i sama podjęła decyzję, że nie chce się odwoływać. Uszanowaliśmy to. Odtąd jednak żyjemy w ciągłym napięciu. Chcielibyśmy sprawiedliwości, lecz to niemożliwe, dopóki Jacek Kurski jest tym, kim jest [ostatnio członkiem zarządu TVP z widokiem na rychły powrót na fotel prezesa]. Jestem przekonana, że gdy opublikujecie tekst, on uderzy w mojego męża i powtórzy argumenty, że wykorzystujemy córkę w ramach zemsty za to, że prawie dziesięć lat temu mój mąż stracił pracę.
– Czy Jacek lub Monika Kurscy naciskali na panią w jakikolwiek sposób?
– Nie. Kurski kontaktował się tylko z moim mężem.
Magda: – Po drugim umorzeniu straciłam wiarę, że cokolwiek może się zmienić. Nie chcę się zwracać do państwa, które nie potrafi mnie chronić. Do końca życia już będę na lekach i pod opieką psychiatrów. Chciałabym ukarania Zdzisława, ale nie wiem, jak do tego dojść, dlatego postanowiłam się zwrócić do mediów.
Szukając kontaktu z mediami, Magda opowiedziała o swojej krzywdzie starszemu o kilka lat nauczycielowi gry na gitarze, jednej z niewielu osób, którym ufała. Nawet jemu nie zdradziła jednak, kim jest krzywdziciel z dzieciństwa. Nauczyciel, przez kolejnego pośrednika, skontaktował się ze współautorką tego reportażu, a ojciec Magdy – ze współautorem. Dopiero podczas spotkań w cztery oczy padło imię i nazwisko Zdzisława Antoniego Kurskiego.
Skontaktowaliśmy się również z Moniką Kurską i Zdzisławem Antonim Kurskim. Zdecydowali się nie komentować sprawy przed publikacją tekstu.
W poniedziałek rano wysłaliśmy szereg pytań do Jacka Kurskiego na adres rzecznika TVP. Dzwoniliśmy na jego numer telefonu, zostawiliśmy SMS. Bez odzewu.
11.
Ta sprawa nie ujrzy sądu?
W maju 2019 r. Sejm uchwalił nowelizację kodeksu karnego – zgwałcenie dziecka poniżej lat 15 nie podlega przedawnieniu. To jednak nie znaczy, że sprawę Zdzisława Antoniego można łatwo wszcząć na nowo. Prof. Kulesza: – Prawomocnie umorzone postępowanie prokuratorskie można wznowić w związku z ujawnieniem nowych istotnych dowodów, np. gdy pojawi się nieujawniony wcześniej świadek przestępstwa, na co w tym przypadku szanse są – jak rozumiem – minimalne. Przez rok od powtórnego umorzenia tej sprawy prawomocne postanowienie o umorzeniu mógłby jeszcze uchylić prokurator generalny. Do tego nie jest potrzebne ujawnienie nowych okoliczności, ale ten roczny termin minął. Podobnie jak czas na złożenie skargi subsydiarnej.
– Czy pokrzywdzona może wystąpić z prywatnym aktem oskarżenia?
– Nie w tej sprawie. Prawo do skargi posiłkowej wygasło latem 2019 r., a czyn z artykułu 200 par. 1 kk w związku z art. 12 kk jest ścigany wyłącznie w trybie publicznoskargowym, tzn. przez prokuratora. Ta sprawa – moim zdaniem – nigdy nie trafi do sądu.
OŚWIADCZENIE REDAKTORÓW NACZELNYCH "GAZETY WYBORCZEJ"
Ujawnienie tej drastycznej sprawy leży w interesie publicznym. Jest ostatnią szansą ofiary na sprawiedliwość i zadośćuczynienie jej krzywdzie.
Z powodu relacji rodzinnych Jarosław Kurski, I zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, nie brał udziału w żadnym etapie tworzenia i redagowania reportażu ani nie uczestniczył w decyzji o publikacji. Wyłączył się ze sprawy.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18042
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: POlitykowanie
Zerko duzo takich rzeczy wrzuca, jest dosc krytyczny jak np Warzecha, choc obaj nie wiadomo dlaczego uchodza za "pisowcow".
O Kurskim polecam to, stare ale pokazuje mentalnosc tego typa "zapierdalaj na czerwonym". Niestety teraz paywall
https://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,2957937.html
woodpecker from space
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11036
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: POlitykowanie
Proszę bardzo.Triceratops pisze: ↑22-07-2020, 08:03O Kurskim polecam to, stare ale pokazuje mentalnosc tego typa "zapierdalaj na czerwonym". Niestety teraz paywall
https://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,2957937.html
wyborcza.pl pisze: Donald Tusk do Lecha Kaczyńskiego po telewizyjnej debacie w Polsacie: - Dlaczego ty trzymasz tego s...syna Kurskiego? Kaczyński: - Może i jest s...synem, ale wolę go mieć po swojej stronie
Kariera Jacka Kurskiego to pasmo błyskotliwych wzlotów, częściej bolesnych upadków. 12 lat startował w wyborach, zanim wreszcie został posłem. Sześć razy zmieniał partie. Zwykle odchodził skłócony. Dorobił się wyrazistego wizerunku: specjalista od czarnego PR, polityczny gangster, najemnik. Ale też: skuteczny, inteligentny, świetny specjalista od mediów.
Sam mówi, że najważniejsza jest prawda, a on wali ją ludziom prosto w twarz: rozlazła baba (o Marianie Krzaklewskim), Żydzi i masoni (Unia Wolności), polityczny trup (Lech Wałęsa).
W poniedziałek po ostatnich wyborach do Sejmu Kurski odpalił laptopa i skasował 50 e-maili z gratulacjami, które przyszły w nocy. Skasował też SMS-y w swoich dwóch telefonach, żeby odblokować skrzynkę, na czytanie nie było czasu. Nałożył jedzenie do miseczki kota Dresia i pojechał do radia udzielić pierwszego w życiu wywiadu jako poseł.
Jeśli to prawdziwa twarz PiS...
Dostał ponad 26 tysięcy głosów, to najlepszy wynik na gdańskiej liście PiS. Partia wygrała między innymi dzięki niemu: zorganizował wiosenną konwencję - amerykański sznyt, tłum zwolenników Lecha Kaczyńskiego. Sondaże od razu poszybowały w górę.
Stworzył nowe logo partii. "Pijany stateczek" PiS na pomarańczowym tle zamienił w dumnego orła w koronie. Pomarańczowy zastąpił granatowym. Dlaczego granat? Bo to piękny, poważny kolor, na którego tle doskonale wygląda biało-czerwona flaga.
Potem przyszła kampania telewizyjna. Spoty, w których młoda kobieta wylicza, ile straci na podatku liniowym proponowanym przez PO. Z jej lodówki znika jedzenie.
Dalej: wizyta w Radiu Maryja.
- Kurski ukradł nam elektorat - wściekał się pomorski poseł LPR Robert Strąk. Roman Giertych odkłada słuchawkę, gdy słyszy nazwisko Kurski.
Jeszcze jeden pomysł: odświeżony po latach film "Nocna zmiana" - o tym jak Tusk i inni "spiskowcy" podczas "nocy teczek Macierewicza" w 1992 roku obalają patriotyczny rząd Jana Olszewskiego. Kurski oddał film za darmo Rydzykowej Telewizji Trwam, która emituje go w kółko od września.
Jacek i Jarek kładą kwiaty
Z dziennikarzami lubi rozmawiać w domu, adaptowanym strychu nad mieszkaniem rodziców we Wrzeszczu. Proste meble, dużo drewna i książek, na ścianach mapy z wyrysowanymi flamastrem trasami odbytych podróży (Szkocja, Włochy, Niemcy). - Wszystko to zbudowałem własnymi rękami - chwali się Jacek i ciągnie do kuchni - Robimy jedzenie i picie. Co chcecie? Kawę, herbatę, wódkę?
Wygodnie rozparty w ulubionym fotelu zaczyna od tego, co najbardziej łączy go z braćmi Kaczyńskimi - piękna karta działacza opozycji.
- Wzorem był dla mnie mój brat Jarosław, działał w Ruchu Młodej Polski z Hallem, Walendziakiem, Rybickimi - wspomina z rozrzewnieniem. - Po wprowadzeniu stanu wojennego wszyscy chodziliśmy ubrani na czarno. W liceum nr 3, czyli w Topolówce, która była wylęgarnią opozycji, urządzaliśmy przerwy milczenia i marsze tupane. Drukowaliśmy podziemny "Biuletyn Informacyjny Topolówka". Miałem 15 lat i poukładany świat. Czułem w sobie emocjonalny ład. Czegoś takiego doświadczyłem po raz drugi w życiu dopiero teraz.
Po raz pierwszy świat Kurskiego zaczął się układać w grudniu 1978 roku. Mama, Anna, sędzia z ziemiańskiej rodziny spod Lwowa, sanitariuszka Szarych Szeregów z Powstania Warszawskiego - i tata, Witold, docent Politechniki Gdańskiej, warszawiak, żołnierz z Powstania - zabrali 12-letniego Jacka na plac przed bramą Stoczni Gdańskiej im. Lenina. W miejscu, gdzie osiem lat wcześniej wojsko strzelało do robotników, zebrało się kilkaset osób. Przemawiał do nich człowiek z wąsami, Lech Wałęsa. Jacek i starszy o trzy lata Jarek położyli kwiaty pod bramą. Zapadł zmrok. Na plac wjechała ciężarówka, a z kordonu autobusów, którymi otoczony był plac, wysypali się panowie w szarych paltach. Zgarniali naręcza kwiatów i rzucali je na pakę ciężarówki.
- Gdzie panowie zabierają te kwiaty? - zapytał tata.
- Na cmentarz - odpowiedzieli panowie.
Jacek był przerażony.
Jak buduje się wspólnotę
Przez ostatnie dziesięć lat Jacek był w ostrym sporze z bratem, Jarosławem, publicystą "Gazety Wyborczej". - Ale pozostając przy swoich poglądach, ostatnio znowu są do siebie zbliżyliśmy. Bardzo się z tego cieszę - mówi. Ze szkoły wracają właśnie jego dzieci: Zdziś i Zuzia. Tulą się do taty.
- 13 kwietnia 1982 roku, na długiej przerwie w Topolówce, stało w milczeniu jakieś 500 osób - kontynuuje opowieść Kurski. Do końca rozmowy będzie się posługiwał dziennymi datami, pamięta kilkaset numerów telefonów, w kilkanaście sekund potrafi obliczyć, że np. 14 maja 1964 roku to był czwartek. - Na korytarzu pojawił się esbek, nazwisko litościwie pominę. Podchodzi do mojego brata i warczy: - Mów coś. Jarek milczy. On: - Mów coś. I coraz bardziej się nakręca. Zaczyna krzyczeć: - Mów, Kurski! Kurski, rozejść się! Kurski, ja mam córkę w twoim wieku! W końcu nie wytrzymał i rzucił się na niego, popchnął. I to wprawiło w ruch tych wszystkich ludzi. 500 uczniów zaczęło powoli chodzić wokół korytarza i tupać. Chodzić coraz szybciej i tupać coraz głośniej. Esbek zwiał. Dzwonek, koniec przerwy. Wszyscy się zatrzymaliśmy i odśpiewaliśmy "Jeszcze Polska nie zginęła".
Jacek Kurski nieprzypadkowo opowiada scenę ze szkolnego korytarza. Z każdej sytuacji - jak tłumaczy - można wyciągnąć wnioski i nauczyć się czegoś nowego. Wówczas, jako 15-latek, zaobserwował, w jaki sposób buduje się wspólnotę. Należy sięgnąć po jak najprostsze środki. Bezruch i milczenie. Ruch i rytmiczny dźwięk. Hymn.
Człowiek w biegu
Po szkole studia na Uniwersytecie Gdańskim. Kierunek - handel zagraniczny. - Ale prawdziwe życie było w podziemiu.
Działał w grupie Bogdana Borusewicza (choć przez całe lata 80. nie spotkali się - takie były prawa konspiracji). Rozrzucał ulotki, organizował manifestacje. Na jedną z demonstracji na Zaspie przygotował gigantyczny transparent "Solidarność", zszyty z 12 prześcieradeł. To za nim ciągnął wielotysięczny tłum. Gdy SB aresztowała Borusewicza, Jacek został dopuszczony do poważniejszej roboty - drukował. Kręcił korbą powielacza.
- Człowiek w biegu - na poczekaniu wymyśla slogan. - Chciałbym, żebyście tak o mnie napisali. Żeby ten portret miał takie przesłanie: człowiek w biegu.
Rzeczywiście, telefon dzwoni co pięć minut, Jacek odbiera tylko niektóre. Dzwoni żona, Monika: - Co robię? Kochanie, właśnie muszę wybrać premiera (śmiech). No to całuję.
Kaczyńscy tłumaczyli świat nocą
W maju 1988 roku, drugiego dnia strajku w gdańskiej stoczni, Jacek Kurski spakował do plecaka transparent ocalały z demonstracji na Zaspie i tramwajem pojechał do zakładu. Stocznię otaczał kordon zomowców. Z czwórką kolegów utworzyli klin. Biegiem, z rozpędu przebili się i pognali w kierunku bramy. Zdążyli. Robotnicy wciągnęli ich do środka. W stoczni Jacek doznał iluminacji.
- Przyznaję, że jak tak kręciłem tą korbą powielacza w stanie wojennym, to nie miałem czasu czytać tego, co drukuję. - Co innego mnie interesowało: akcja, wojna, ruch. A w stoczni w ciągu dnia się powiecuje, ale nocą nuda. I tu pojawili się bracia Kaczyńscy. Nauczyciele akademiccy, mieli naturalny dar gromadzenia wokół siebie młodzieży. Przez pięć strajkowych nocy, do rana, urządzili nam przyspieszony kurs polityczny. Ich analizy otworzyły mi oczy.
Kaczyńscy tłumaczyli młodym: sprawa polska nie jest zawieszona w próżni, jest elementem globalnej układanki. Tu jesteśmy my, tam Rosja, a tam Stany i EWG. Czerwoni dzielą się na frakcje. Co innego strategia, co innego taktyka. Jak skończymy strajk, to będzie klęska? Zależy, jak skończymy. Po co rozmowy z komuną, skoro nie chcą uznać "Solidarności"? Ale jak podpiszemy porozumienie i wyjdziemy ze stoczni, to będzie polityczny fakt. To znaczy, że uznają nas za partnera. Posuwamy sprawę do przodu, to idzie w świat. I znowu - Jaruzelski, Gorbaczow, Bush, Kohl...
- Dla mnie, 22-latka, to, co mówili Kaczyńscy, to była iluminacja. Jakbym po raz drugi stał się dorosły.
Przy stole o Okrągłym Stole
Okrągły Stół też obserwował oczami Kaczyńskich. Z nadzieją powitał kompromis: legalizację "Solidarności", półwolne wybory.
- Ale dla Kaczyńskich Okrągły Stół był tylko taktycznym zagraniem - tłumaczy dzisiaj. - Dawał możliwość licytacji w górę. Tymczasem dla Michnika, Geremka, Lityńskiego, Mazowieckiego i, jak się później okazało, również dla Wałęsy - to było strategiczne, generalne porozumienie na 15 lat.
Spieramy się chwilę: - A kto rzucił pomysł "Wasz prezydent, nasz premier"? Michnik!
- Tą propozycją tylko legitymizował komunę.
- Przecież to wykraczało poza porozumienie Okrągłego Stołu.
- Ale legitymizowało komunę, zrozumcie!
- To popychało polską sprawę do przodu.
- Idźcie wy sobie zapalić, bo i tak się nie dogadamy - proponuje gospodarz. - Na klatkę schodową, bo Monia jest uczulona na dym.
Jak Jacek zobaczył zakapiory
Po Okrągłym Stole Kurski ruszył w trasę. Pojawiał się na legalnych już spotkaniach i wiecach opozycji w całej Polsce. Jego rola: bard z gitarą. Śpiewał Kaczmarskiego, Gintrowskiego, Herberta. Płyty Kaczmarskiego, piękne wydania na płytach CD, stoją dziś na honorowym miejscu, na półce pod telewizorem.
Zaczął robić karierę w mediach. Pisał do "Tygodnika Solidarność". Nadawał korespondencje dla DPA i BBC. W 1991 roku zadzwonił prezes telewizji Marian Terlecki.
- Ty jesteś pistolet, a tu, w telewizji, czerwoni mi się okopali. Przyjeżdżajcie z Semką (Piotr, przyjaciel z podziemia, razem kręcili korbą powielacza), zróbcie normalny program.
Pojechali.
Kurski: - Wszedłem na Woronicza, na korytarzu zobaczyłem te wszystkie telewizyjne zakapiory z czasów stanu wojennego.
Warunek Terleckiego: za trzy tygodnie emisja ich pierwszego programu. Tak, na wariata, powstał "Reflex".
- Jak dziś oglądam tamte programy, to palę się ze wstydu - śmieje się Kurski. - Błąd na błędzie. W montażu, wykorzystaniu technologii, w komentarzach, których było za dużo w stosunku do newsa. Prawda jest taka, że prawica znała się wtedy na telewizji jak świnia na gwiazdach. A ja od pierwszego dnia zakochałem się w telewizji, stała się dla mnie narkotykiem.
- Dlaczego?
- Bo daje maksimum efektu przy minimalnym wysiłku. Ile osób przeczyta wasz artykuł o mnie? Przy półmilionowym nakładzie może sto tysięcy. A program w telewizji obejrzą miliony.
W kwietniu 1991 roku Jacek ożenił się z Moniką, studentką geografii. We wrześniu na świat przyszedł Zdziś.
Wcześniak! - zaznacza Kurski. - Strasznie chorował po urodzeniu. Dzisiaj to już kawał chłopa, kibicuje Lechii Gdańsk.
Zdziś z kuchni: - Chciałbym zapisać się do ultrasów, ale tata nie pozwala.
Fatalnie przeprowadzona noc
4 czerwca 1992 roku, noc teczek. Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego, przedstawia posłom listę domniemanych agentów wśród parlamentarzystów i najważniejszych osób w państwie. Z sejmowej trybuny pada oskarżenie Lecha Wałęsy. To przyspiesza narastający kryzys polityczny i upadek rządu. Na nowego premiera Wałęsa wybiera Waldemara Pawlaka z PSL. Popierają go liderzy wszystkich opozycyjnych wobec rządu Olszewskiego partii. W tym lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego Donald Tusk.
- Była atmosfera zamachu stanu - Jacek Kurski starannie dobiera słowa. - Pojechałem do premiera Olszewskiego do URM i namówiłem go na wystąpienie telewizyjne. Poganiałem, szybciej, szybciej, bo zaraz nas odetną. W telewizji byliśmy przed godziną 23. W Telewizyjnej Agencji Informacyjnej bałagan, ludzie nie wiedzą, kogo słuchać. Zacząłem krzyczeć: natychmiast przygotować studio, premier wygłosi oświadczenie, posłuchali. Ale to przemówienie było słabiutkie. Olszewski gadał o niczym, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego go odwołują. Ja bym pojechał ostrzej. Polityka rozlicza się nie za intencje, tylko za efekty. Fakt jest taki, że razem z Macierewiczem przeprowadzili to fatalnie.
Po zmianie rządu prezesem TVP zostaje Janusz Zaorski. Kurski jeszcze kilka miesięcy pracuje.
- Etat pozwalał przeżyć, ale był fikcją. Miałem czas na pisanie książki.
Książka z bombą w środku
"Lewy czerwcowy", książka napisana wspólnie z Semką, miała być w zamyśle autorów diagnozą Polski po dwóch latach prezydentury Wałęsy. Złożyły się na nią wywiady z ludźmi wspierającymi Olszewskiego, m.in. Jarosławem Kaczyńskim, wtedy prezesem Porozumienia Centrum.
Publicysta "Gazety" Artur Domosławski pisał o książce: "...była rodzajem katechizmu prawicowych radykałów: kreowała wizję współczesnej Polski, jej historii ostatnich kilku lat, ustawiała hierarchie zagrożeń i formułowała polityczne cele tego obozu. Ze zbioru wywiadów wyłania się obraz kraju przeżartego agenturą. Polska transformacja przedstawiana jest jako spisek byłych komunistów i esbeków przebranych w garnitury przedsiębiorców oraz powiązanych z nimi przywódców opozycji antykomunistycznej. (...) Okazuje się, że przywódcą całej tej oszukańczej maskarady był od początku... Lech Wałęsa".
Książkę "pociągnęły" poważne (jak się potem okazało, nieudokumentowane) zarzuty, że Mieczysław Wachowski, szara eminencja Kancelarii Prezydenta i były kierowca Wałęsy, był agentem SB. Oraz absurdalne domysły - np. że Lech Wałęsa planował wyposażyć polską armię w broń atomową.
Kurski: - Bombą atomową się nie przejmowałem, tam były powiedziane ważniejsze rzeczy. Bomba trafiła do notki na okładkę z powodów marketingowych.
Wynik: 200 tys. sprzedanych egzemplarzy. Wydawca nie nadążał z drukiem. Kurski zarobił pieniądze, za które zaczął adaptować strych. A Jarosław Kaczyński wymyślił objazdową promocję książki. Wraz z promocją w styczniu 1993 roku ruszyły uliczne antywałęsowskie manifestacje sympatyków PC z okrzykami: "Bolek do Moskwy", "Towarzyszu Bolek wynocha do Tworek", z paleniem kukły Wałęsy.
Podczas powrotu z Gdańska (spotkanie z czytelnikami na uniwersytecie) do Warszawy (rozmowa w radiu o "Lewym czerwcowym") duży fiat Jacka wpadł w poślizg. Dachował, wylądował w szpitalu. Tego dnia rzucił papierosy.
Jacek wypruwa flaki
Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 roku sondaże nie dawały Porozumieniu Centrum żadnych szans - 0,4 proc. poparcia. Jacek Kurski zabrał się do kampanii telewizyjnej. Pokazał, jak poseł Jan Lityński z Unii Demokratycznej w jednym z głosowań dwukrotnie wrzuca głos do urny.
Taśmy z Lityńskim wyniósł z archiwum telewizji. Na antenie radia dziennikarz telewizyjny Grzegorz Miecugow zarzucił mu kradzież materiałów. Nazwał Kurskiego "komisarzem ludowym", "wszą", człowiekiem "stosującym metody goebbelsowskie i NKWD-owskie". Sąd nakazał Miecugowowi przeprosić Kurskiego.
Kurski pracował 24 godziny na dobę.
Wreszcie w dniu elekcji studio wyborcze TVP podało: PC zdobyło 5,7 proc. głosów. Jacek Kurski z 6 tys. głosów został posłem.
- Byłem posłem do szóstej rano - mówi z goryczą Kurski. - Badania dla telewizji były do d... Naprawdę dostaliśmy 4,5 procent.
Przez następne cztery lata mieli rządzić postkomuniści z ludowcami.
Jacek Kurski: - Wybory przegrane, żona w drugiej ciąży, mnie wyrzucili z zawalonych od lat studiów, strych rozgrzebany, nie mam pieniędzy na dokończenie remontu, w kampanii wyprułem z siebie flaki. Na siedem tygodni trafiłem do szpitala z zapaleniem opon mózgowych.
Zuzia, siostra Zdzisia, urodziła się w lutym 1994 roku.
Wiesiek, to była chłodna analiza
- W szpitalu odwiedził mnie Wiesiek Walendziak i mówi: - Dostałem propozycję na prezesa TVP, co robić? Ja mówię: - Brać. Czerwoni rządzą, Wałęsa rządzi, a ty rób swoje.
Walendziak nie zaproponował Kurskiemu pracy w TVP. Namówił go na założenie firmy, od której telewizja będzie kupowała programy. Kupiła "Rozmowy kanciastego stołu". Razem z Elżbietą Jaworowicz Kurski robił też "Sprawę dla reportera". W jednym z programów opowiedzieli historię Banku Spółdzielczego w Kolbudach, który zbankrutował, bo udzielał za dużo kredytów. Kilkaset osób straciło oszczędności.
Hitem reportażu o banku były komentarze Jacka Kurskiego. Na przykład: "Wszystko dlatego, że wąska grupa solidarnościowych doradców rządzi w Polsce wraz z wąską oligarchią Polaków, którzy podają się za biznesmenów, ale wzięli się z komuny i transferują zyski za granicę, i bez radykalnej przebudowy politycznej to się nie skończy".
Po tym programie, na antenie, prezes Walendziak gorąco zaapelował do autorów o rzetelność dziennikarską.
Kurski na oczach widzów wyjaśnił prezesowi: "To była publicystyczna, chłodna analiza".
Jeśli załatwiłem Wałęsę - nie żałuję
Swój najważniejszy film - "Nocną zmianę", o nocy teczek i odwołaniu Olszewskiego - zmontował w pięć miesięcy.
- Taśmę z nagraniem spotkania przeciwnych Olszewskiemu polityków, do jakiego doszło nocą u Wałęsy, dostałem od znajomego - opowiada Kurski. - Kaseta VHS, fatalna jakość, początkowo nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Dopiero gdy niewyraźne dialogi uzupełniłem o podpisy, wyszła bomba.
Scena narady: Wałęsa, Tusk, Moczulski, Pawlak, Mazowiecki zastanawiają się, czy przeforsują w Sejmie Pawlaka jako nowego premiera. Tusk proponuje: "Panowie, policzmy głosy". Choć fabuła nie jest sensacją, to kadry jak z ukrytej kamery w połączeniu z montażem i muzyką sugerują wykrycie spisku elit.
Zarządzana przez Walendziaka TVP wyemitowała "Nocną zmianę" 27 lipca 1995 roku, w porze najlepszej oglądalności, o godz. 21, zaraz po kryminale. Widownia: 6 milionów.
Rafał Zakrzewski z "Gazety" recenzował: "film Kurskiego, który opowiada historię wielkiego spisku przeciw rządowi Olszewskiego, można zaliczyć do kina akcji. (...) Nie obejrzeliśmy wszak dokumentu, lecz materiał propagandowy".
Jesienią 1995 roku Wałęsa minimalnie przegrał wybory prezydenckie z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Po wyborach Jacek powiedział: - Wybór Kwaśniewskiego ma dobre strony, zamiast kryptokomunisty społeczeństwo wybrało komunistę jawnego, wszystko więc odtąd będzie jednoznaczne.
Kurski dziś: - Mój film miał antywałęsowską wymowę, ale nie żałuję, jeśli przyczynił się do załatwienia Lecha w wyborach. Dopóki Wałęsa był prezydentem, nie było w Polsce szans na powstanie prawdziwej, silnej prawicy.
Lech Wałęsa: - Jak Kurski jest z tego filmu dumny, to niech leci do Kwaśniewskiego po nagrodę.
Antysemitą nie jestem
W tych samych wyborach prezydenckich Jan Olszewski dostał 7 proc. głosów i został liderem prawicy. Powołał Ruch Odbudowy Polski, aby zwyciężyć w wyborach parlamentarnych 1997 roku. Kurski został rzecznikiem ROP.
- Siedziałem okrakiem na płocie. Dziennikarze uważali mnie za polityka, a politycy za dziennikarza. Zdecydowałem, że na całego idę w politykę.
Jego pomysłem były niedzielne konferencje prasowe Ruchu - redakcje, które w niedziele mają problem z newsowymi informacjami, zawsze zamieszczały z nich relacje. W środku kampanii wyborczej obronił wreszcie pracę magisterską: "Analiza porównawcza podatku dochodowego w Polsce i Unii Europejskiej". Było coraz lepiej: poparcie dla ROP deklarowało w sondażach 18 proc. Polaków.
Ale pojawiła się Akcja Wyborcza Solidarność.
Kurski: - Tłumaczyłem Olszewskiemu: albo się łączymy z AWS, albo się od nich różnimy. On wybrał najgorsze rozwiązanie: ani się nie łączymy, ani nie różnimy. Na dodatek AWS, za sprawą Krzaklewskiego, stał się raptem bardziej prawicowy od nas. ROP zaczął umierać.
Rozpoczął się wyścig - kto bardziej radykalny?
Jacek Kurski pojechał do Kielc i nazwał skandalem przeproszenie Żydów przez szefa MSZ za pogrom kielecki: - Był to obrzydliwy mord UB i sprowokowanej przez nich kieleckiej żulii - stwierdził. - Nikt nie przepraszał nas za zamordowanych w stalinowskich więzieniach Polaków, a przecież wiadomo, że 30 proc. aparatu UB stanowili Żydzi.
Na spotkaniu z mieszkańcami Rzeszowa, zapytany, dlaczego Krzaklewski przyjmuje masonów i Żydów z Unii Wolności do "Solidarności", odpowiedział: - Marian nie lubi masonów i Żydów, więc mam nadzieję, że ten proces będzie kontrolował. Z nimi tak jest, że nawet jak ich niewielu, to dużo mieszają.
- Jesteś antysemitą? - pytamy.
- Ależ skąd?! Przecież mój brat, Jarek, pracuje u was w "Wyborczej"!
Poryczałem się pierwszy raz
Mimo konkurencji AWS poselski fotel dla Jacka Kurskiego wciąż wydawał się w zasięgu ręki. Kampania była ostra, rzecznik ROP uderzał we wszystkich, od Unii Wolności po ludowców.
Na ulotce przedstawił zakonnicę i przypisał jej następujące słowa: "Wahałam się, na kogo oddać głos. W związku z tym, że na liście AWS w naszym województwie pierwsze miejsca zajęły osoby opcji liberalnych, walczących z Kościołem, to będę głosowała na zdecydowanie katolicki ROP".
Musiał przeprosić zakonnicę i arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego.
Członków PSL nazwał "arbuzami, bo są zieloni z zewnątrz, a czerwoni w środku".
Ulubionym celem ataków pozostał lider UW Leszek Balcerowicz. Jego sposób rządzenia, gdy był wicepremierem, nazwał "leninowską polityką kontroli płac". O samym Balcerowiczu powiedział, że jest "tępą leninowską lewicą". O Marianie Krzaklewskim - "rozlazła baba".
W Gdańsku zebrał ponad 17 tys. głosów. Ale ROP miał katastrofalny wynik - 5,56 proc.
- Mimo to przez dwa dni byłem pewien, że mam mandat, tak pisały wszystkie gazety - opowiada. - Załatwił mnie ten idiotyczny system wyborczy. Jak się okazało, że ROP-owi nie przypadł na Pomorzu żaden mandat, poryczałem się pierwszy raz w dorosłym życiu.
Następnego dnia ogłosił na konferencji prasowej: - Wyniki wyborów w województwie gdańskim zostały sfałszowane. To zorganizowana akcja, by pozbawić ROP mandatu.
Z ROP do ZChN i AWS
ROP zaczął się rozsypywać.
Jacek Kurski: - Olszewski załamany, Macierewicz bredził. Jeszcze przez dwa miesiące próbowałem ratować tę partię.
Kurski razem z Macierewiczem postanowili pozbawić Olszewskiego przywództwa. Ten wyrzucił więc Macierewicza z partii. Macierewicz z Kurskim na alternatywnym zebraniu pozbawili funkcji Olszewskiego.
Macierewicz ogłosił, że nowym liderem ROP powinien zostać Kurski, ale ostatecznie został nim sam (Olszewski oczywiście nie uznał secesjonistów).
Kurski pokłócił się z Macierewiczem, który wolał trzymać się z dala od AWS.
I w ten sposób z jednego ROP zrobiły się trzy.
- Pozbierałem jakiś tysiąc rozsądnych i dogadałem się z Marianem Piłką - opowiada Kurski. - Poważnie wzmocniliśmy jego Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe.
W ZChN wskoczył od razu na fotel wiceprezesa. I automatycznie wszedł do AWS.
Woltę Kurskiego skomentował w "Gazecie Polskiej" Piotr Wierzbicki: "No, czegoś takiego to by chyba sam Nikodem Dyzma nie potrafił".
Z gospodarską wizytą w Rzymie
W 1998 roku Kurski znów stanął na czele kampanii wyborczej AWS - do samorządu na Pomorzu. Jego pomysł - rozkład jazdy kolejki miejskiej na ulotkach wyborczych.
Pomysł jego ekipy - zaklejanie plakatami z Jackiem Kurskim reklam piwa i billboardów konkurencji
AWS wygrała. Kurski z drugiego miejsca zdobył połowę głosów, które padły na listę.
- Mój pierwszy wyborczy sukces w życiu - wspomina. - Musieli mi dać wicemarszałka województwa. A ja mogłem wreszcie otrzeć łzy żony. Była szczęśliwa, bo nie tylko wygrałem, ale zostałem w Gdańsku, koniec włóczenia się po Warszawie.
Został wicemarszałkiem od dróg. Funkcja żadna, bo budżet sejmiku na ten cel mizerny. Pierwsza wpadka zdarzyła się po roku. Pojechał na wakacje do Włoch. Okazało się, że służbowym peugeotem, którego - jako wicemarszałek województwa - wypożyczył za 603 zł. W wypożyczalni wydałby ok. 4 tys. zł.
Komisja rewizyjna pomorskiego sejmiku samorządowego stwierdziła, że wiceprezes ZChN nadużył stanowiska. Kurski, który zwykle po nieprzychylnych publikacjach prasowych twierdził, że to nagonka, teraz wyraził skruchę i oświadczył, że wpłaci 2 tys. zł na cele charytatywne.
Marszałek Jan Zarębski udzielił mu upomnienia.
Tego samego dnia wicemarszałek Kurski wsiadł do innego służbowego auta i pomknął do programu telewizyjnego "Kropka nad i". Ale w programie występował jako wiceszef ZChN.
Spadochroniarz z charakterem
Jesienią 2001 roku Kurski długo się wahał: wystartować z AWS czy z PiS?
- Nie chcę startować w Gdańsku przeciw Lechowi Kaczyńskiemu, ale i nie chcę uchodzić za uciekiniera z AWS - tłumaczył.
W końcu wystartował z AWS, ale z Torunia. Będąc pełnomocnikiem toruńskiej listy, postanowił zaszkodzić Jackowi Janiszewskiemu, byłemu ministrowi rolnictwa. Janiszewski również był kandydatem AWS w Toruniu, startował z ostatniego miejsca.
W środku nocy, tuż przed oddaniem listy do komisji wyborczej, Kurski dopisał przed Janiszewskim jeszcze jednego kandydata, swojego kolegę z Gdańska - Michała Janiszewskiego.
- Pokazałem wyborcom w Toruniu, że chociaż jestem spadochroniarz, to z charakterem - wspomina z uśmiechem.
Toruńscy wyborcy docenili "fantazję": dali mu 4 tys. głosów gwarantujące poselski mandat. Janiszewski oczywiście przepadł. Ale AWS i tak nie weszła do Sejmu. Zwycięzcą wyborów był Leszek Miller.
Polityczny gangster w próżni
Po klęsce Jacek złożył rezygnację z członkostwa w ZChN i AWS. Natychmiast zarzucił władzom partii unikanie odpowiedzialności za przegrane wybory. Liderzy ZChN ogłosili, że sami wykluczyli Kurskiego za "naganne metody walki politycznej" i "polityczne gangsterstwo". Chodziło oczywiście o numer z dwoma Janiszewskimi.
- Merytorycznie miał rację, wystawianie skompromitowanego polityka, jakim jest Janiszewski, to skandal. Z drugiej strony stosowanie takich metod jak to dopisywanie też nie jest słuszne. Rozumiem, że chce być skuteczny, ale nie powinien tego robić za wszelką cenę - skomentował Lech Kaczyński. - Na pewno nie określałbym tego jednak mianem "gangsterstwa". To jest nadmierna przebojowość. Z tego można wyrosnąć.
- Przystępuję do PiS - ogłosił Jacek.
Ale to nie okazało się takie proste. Gdy zadzwonił do Kaczyńskich, okazało się, że Jarosław chce go przyjąć, ale Lech jest przeciwny.
Kurski znalazł się w politycznej próżni.
Na zbity pysk
Odchodząc z ZChN, wypadł z koalicji rządzącej sejmikiem. Marszałek Zarębski odwołał go z funkcji wicemarszałka. Nie obyło się bez awantury. Kurski wszedł na mównicę i przez kwadrans oskarżał swojego szefa.
- W czym przeszkadzam? W tym, że przeciwstawiałem się nieformalnemu układowi, w którym zarząd województwa jest dodatkiem do wytwórni wody gazowanej?!
Żona marszałka Zarębskiego była właścicielką firmy Lonza produkującej napoje.
- W naszym województwie panują rządy rodem z bantustanu, 95 proc. wody mineralnej w urzędzie pochodzi od Lonzy. Przypadek? - pytał Kurski. I rzucał kolejne oskarżenia: - Kredytów województwu udziela ten sam bank, który obsługuje firmę pana Zarębskiego i jego żony. Skądinąd wiem, że firma Lonza ma kłopoty i stara się w tym banku o pożyczkę.
Zarębski się wściekł: - To wszystko kłamstwa - grzmiał z mównicy do Kurskiego. - Jeśli mówisz o Lonzie, to powiem, że żeby tam pracować, potrzebne są kompetencje, a do pracy trzeba przychodzić, a nie tylko przecinać wstęgi. Nigdy nie zabiegałem, żeby sprzedać tych kilka butelek wody mineralnej w urzędzie. To śmieszne, żeby mi coś takiego zarzucać. Każdy z nas ma gdzieś swoje konta, ty też trzymasz gdzieś swoje pieniądze. I co z tego? Nie stwarzajmy faktów, których nie ma. Jak możesz mieć czelność mówić coś takiego, skoro kilka dni temu groziłeś całej mojej rodzinie, że jeśli cię odwołam ze stanowiska, będziesz ich prześladował!
Rozżalony do dziś Kurski: - Wywalili mnie na zbity pysk. Ale zostawmy to. Było, minęło.
Kilka dni temu Zarębski zadzwonił do Kurskiego. Pogratulował wejścia do parlamentu.
Droga przez PiS do LPR
Kaczyńscy zgodzili się w końcu przyjąć Kurskiego do PiS, ale na fatalnych warunkach. W wyborach samorządowych w 2002 roku miał nie startować.
Ambicja cierpiała. Po cichu umówił się z Romanem Giertychem.
- Sam do niego zadzwoniłem. Bardzo miło zaprosił mnie do LPR. Mogłem kandydować na prezydenta Gdańska. Znów byłem w grze.
W wyborach Kurski zajął co prawda czwarte miejsce, ale znacznie wyprzedził kandydata PiS Grzegorza Strzelczyka. Tego ostatniego pogrążyły ostatecznie plakaty rozwieszone przez "nieznanych sprawców". Widać było na nich, jak głosił podpis, podpitego kandydata PiS w agencji towarzyskiej.
- Nie miałem z tym nic wspólnego - tradycyjnie zapewnia Kurski.
Strzelczyk okaże się jeszcze ważny w jego życiu - ale o tym później.
Na razie koalicja POPiS wygrała wybory w pomorskim sejmiku, ale do uzyskania większości brakowało jej trzech mandatów. Dokładnie tyle zdobyła LPR pod wodzą Kurskiego. POPiS nie chciał z nim rozmawiać, ale nie miał wyjścia. Kurski zażądał dla siebie stanowiska przewodniczącego sejmiku. Kozłowski był już gotów się na to zgodzić, gdy wmieszał się Lech Kaczyński:
- Ta postać jest dla mnie nie do zaakceptowania - mówił. - W polityce są wartości graniczne, a Jacek Kurski te wartości przekroczył. Nie wyobrażam sobie, żeby wszedł do prezydium sejmiku, bo to oznaczałoby, że każde łajdactwo w polityce popłaca.
Na ripostę Kurskiego nie trzeba było długo czekać. Napisał list otwarty: "Po Lechu Wałęsie, Aleksandrze Gudzowatym, warszawskim przechodniu ("spieprzaj, dziadu") dołączyłem do grona osób, które obraża Lech Kaczyński".
Kurski w sejmiku: dokuczliwy
Trzy szabelki LPR okazały się POPiS-owi niezbędne. Kurski został wiceprzewodniczącym sejmiku. Mimo porozumienia politycy prawicy pozostali wobec niego tak nieufni, że w czasie tajnych głosowań Kurski musiał pokazywać swoją kartkę nowemu marszałkowi Janowi Kozłowskiemu.
Ale robił w sejmiku, co chciał. Doskonale dogadywał się z SLD i Samoobroną. W listopadzie 2003 roku doszło nawet do tego, że pod nieobecność części radnych POPiS Samoobrona z SLD i LPR pod wodzą Kurskiego złożyły... wniosek o odwołanie zarządu.
POPiS uratował się jednym głosem.
Innym z "żartów" Kurskiego było przegłosowanie uchwały obniżającej wydatki na administrację o 60 proc. Kozłowski nie mógł wypłacić pensji pracownikom urzędu. Kurski łaskawie zgodził się uchylić uchwałę, pod warunkiem że sejmik powoła na wicemarszałka jego człowieka. Kozłowski nie miał wyjścia. Aby zrobić miejsce dla protegowanego Kurskiego, ze stanowiska musiał zrezygnować Bogdan Borusewicz.
- Przyznaję, w sejmiku byłem dokuczliwy. Ale takie są reguły w polityce - wspomina Jacek. - Trzeba się różnić. Kto postępuje inaczej, skazuje się na niebyt.
Upokarzanie pomorskiego POPiS-u podobało się Romanowi Giertychowi. Dał Kurskiemu wolną rękę w przygotowaniu kampanii LPR do europarlamentu.
Papież, ułani i obalona noga
W trakcie europarlamentarnej kampanii telewizyjnej Jacek Kurski osobiście prowadził wszystkie programy wyborcze LPR.
- Komunikat telewizyjny musi być prosty - zdradza tajniki swoich produkcji. - Pokazałem trzy rzeczy. Po pierwsze, diagnozę sytuacji: Europa jest zagrożeniem, trzeba bronić Polski. Gwarantuje to LPR. Po drugie, nasza siła: na zdjęciach tłumy popierają LPR. Po trzecie, pozytywne emocje: papież, ułani, patriotyczna piosenka.
Wyniki wyborów przeszły najśmielsze oczekiwania Giertycha. LPR, partia, która negowała sens wchodzenia Polski do UE, była druga! Zdobyła prawie 16 proc. głosów. Kurski był uszczęśliwiony. Do końca, nawet w wieczór wyborczy, nadzorował kampanię. - Czemu Warszawa nie zadbała o tłum? - pytał przez telefon Jana Marię Jackowskiego. Faktycznie, w stołecznym lokalu LPR feta była skromna, nikt nie spodziewał się takiego sukcesu. Na ogłoszenie wyników czekało tylko kilkunastu młodych ludzi. O godz. 22 na konferencję prasową przybył Giertych.
- Obaliliśmy kolejną nogę Okrągłego Stołu. Po wyborach parlamentarnych wywrócimy ten stół i przystąpimy do budowy IV RP - oświadczył. Zapowiedział zwycięstwo Ligi w wyborach 2005.
- I zrobił rzecz dla niego wyjątkową. Przysłał mi SMS-a: "Dobra robota" - mówi z dumą Kurski.
Święty Jacek szykuje zdradę
Lato 2004 roku opromieniony chwałą Kurski spędza w swojej ukochanej leśniczówce w pomorskiej gminie Stary Dzieżgoń.
- Jeszcze jako wicemarszałek województwa byłem tam z gospodarską wizytą - opowiada. - Pod wieczór wójt powiedział mi, że w okolicy jest waląca się leśniczówka. Pojechaliśmy tam i okazało się, że jest to strzał w dziesiątkę. 100 metrów od przepięknego jeziora. Wydzierżawiłem ją od Lasów Państwowych. Za ile? Coś poniżej stu złotych... ale to była zupełna ruina. Tuż przed wejściem do Unii wykupiłem ja za 20 tysięcy. Dokupiłem też 6 hektarów pola, co mi ktoś będzie tam pod nosem łaził...
Po wakacjach pochyla się nad losem prałata Henryka Jankowskiego. We wrześniu na posiedzeniu komisji budżetu i finansów przedstawia jego kandydaturę do wyróżnienia za zasługi dla województwa pomorskiego. Jak sam twierdzi, robił to, aby przeciwstawić się podejrzeniom o molestowanie seksualne nieletnich przez księdza. Kapituła odznaki jednogłośnie odrzuca kandydaturę. Kurski proponuje więc dla odmiany wystawienie prałata w wyborach - z listy LPR.
Trójmiejskie "moherowe berety" z posłanką Gertrudą Szumską (LPR, potem Dom Ojczysty) patrzą na Kurskiego jak na świętego. Nie wiedzą, że ten już negocjuje swój powrót do PiS.
Roman Giertych nie wierzył do końca
Działacz LPR z Warszawy: - Giertych dopuścił go do wszystkich tajemnic Ligi. Kurski jeździł jako prelegent na obozy szkoleniowe Młodzieży Wszechpolskiej, brał udział w Akademii Orła Białego. Szkolił naszą młodzież w sprawach marketingu politycznego i samorządu. I od podszewki poznał strukturę, plany. Wykorzystał to potem w kampanii PiS. To on nas załatwił, on jest odpowiedzialny za naszą klęskę. Już trzy miesiące przed jego odejściem do PiS-u kilku ludzi alarmowało Giertycha - Kurski jest dogadany z "Kaczorami", to pewna informacja. Roman nie uwierzył.
- Zgadza się. Z Kaczyńskimi byłem dogadany już od września - przyznaje teraz Kurski.
- Nie będę z panem rozmawiał. Pozdrawiam i do widzenia - syczy Roman Giertych, gdy pytamy go o rozstanie z Kurskim.
Polak z dziada i pradziada
Oficjalna wersja przedstawiona mediom przez Kurskiego w grudniu 2004 roku: - Pożegnałem się z LPR w aksamitny sposób. Przyczyną mojej decyzji jest pomorski poseł Robert Strąk. Benny Hill pomorskiej polityki.
Na odchodnym dostaje się też posłance Gertrudzie Szumskiej.
- Klasyczny "moherowy beret" - ocenił ją Kurski. - Starsza pani, była nauczycielka w technikum, nadaje się najlepiej do robienia pierogów, a nie do zajęć tak wyczerpujących intelektualnie jak polityka.
Według Kurskiego to właśnie Szumska stoi za ulotkami, które w ubiegłym roku pojawiły się na ulicach Gdańska i w Sejmie. Można było się z nich dowiedzieć, że Kurscy to nieprawdziwi Polacy, a polityczną karierę Jacka finansuje gmina żydowska w Gdańsku.
Kurski musiał dementować zarzuty i relacjonować losy rodziny pięć pokoleń wstecz. Środowisko Szumskiej mu nie uwierzyło. Do dziś na plakatach Kurskiego nieznani sprawcy domalowują gwiazdę Dawida.
Dlaczego naprawdę odszedł z LPR do PiS?
Nieoficjalna wersja polityków PiS: - Kurski zawsze wolał nas od LPR. Pracując na europarlamentarny sukces Giertycha, tylko udowodnił Kaczyńskim, że jest potrzebny. Jednocześnie rozrabiając w sejmiku, rozkładał pomorski POPiS na łopatki. Lech Kaczyński zrozumiał, że bez medialnych talentów Kurskiego IV Rzeczpospolitą zbuduje Giertych z ojcem, a nie on z bratem.
Sam Lech Kaczyński woli jeszcze inną wersję. Powody usunięcia i przywrócenia Kurskiego przedstawił w programie Tomasza Lisa: - Chodziło o jedną konkretną sprawę. Zarzuty, które stawiał pewnej osobie, okazały się niestety słuszne. Smutne to, ale słuszność tych zarzutów była właśnie przesłanką powrotu Jacka Kurskiego do Prawa i Sprawiedliwości.
Kurski potwierdza: - Wygrałem los na loterii. Ten Strzelczyk, którego zamiast mnie forsowali na prezydenta Gdańska, pojechał z oficjalną wizytą radnych do Sankt Petersburga i trzy dni pił na umór. Gdy mieli wracać, na płycie lotniska padł bez czucia. Musieli go wtaszczyć do samolotu, lot został opóźniony, zrobiła się afera międzynarodowa.
W efekcie skandalu Grzegorz Strzelczyk, zaufany Kaczyńskich, wieloletni szef pomorskiego PC, a potem PiS na Pomorzu, zniknął z polityki. Jego miejsce zajął Kurski.
Co ja tutaj robię?
Do domu wraca żona, Monika: - O, panowie z "Wyborczej", super! Musicie spróbować ciasta, moja ciocia robiła, świetne jest.
Jemy - faktycznie, pycha. Rozluźniony Jacek przedstawia jeszcze jedną wersję porzucenia LPR: - Po sukcesie w europarlamencie wezwał mnie Roman Giertych i mówi, że teraz trzeba pogrążyć Kaczyńskich i w kontrze do nich wypromować Macieja Giertycha. Wtedy przyszło otrzeźwienie. Ja będę wspierał tego faceta z Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelskim! Powiedziałem sobie: chłopie, co człowiek z twoją biografią robi w tym towarzystwie?!
Marszałek Jan Kozłowski wspomina: - Gdy Kurski był w LPR, robił wszystko, by utrudnić nam życie. To skończyło się natychmiast, gdy przeszedł do PiS. Podszedł do mnie i powiedział: przepraszam, to był okres walki, teraz jest okres współpracy. I raptem głosował już razem z nami. Opadła mi szczęka. On jest człowiekiem inteligentnym i zdolnym, ale też bezwzględnym i cynicznym. Straszna mieszanka, bo nie przebiera w środkach. Dla niego liczy się tylko efekt. Dla mnie to najemnik polityczny.
Pojawienie się Kurskiego w partii początkowo przestraszyło pomorskich działaczy PiS.
- Nie przepadamy za sobą, ale w każdej partii są takie osoby - mówiła ostrożnie Hanna Foltyn-Kubicka.
- Czesław Niemen śpiewał "Dziwny jest ten świat" i ja też nie przestaję się dziwić - to słowa Tadeusza Cymańskiego. - Kurski jest człowiekiem utalentowanym, ale wzbudza ogromne kontrowersje. Dostał szansę od PiS-u i zobaczymy, czy ją wykorzysta.
Wykorzystał: startując w jednym okręgu z Donaldem Tuskiem, zdobył ponad 26 tys. głosów. Tusk oczywiście go wyprzedził - poparło go prawie 80 tys. osób. Ale dla PiS sukces i tak był olbrzymi - na Pomorzu, w mateczniku Platformy, Kaczyńscy zdobyli aż osiem mandatów.
Kto miał rację w III Rzeczypospolitej
Zanim jednak został wreszcie posłem, Kurski jeszcze się napracował.
W maju toczyła się publiczna dyskusja nad wyjazdem prezydenta Kwaśniewskiego do Moskwy na 60. rocznicę zakończenia II wojny. Przeciwko wizycie w mediach wystąpili liderzy LPR, PO i PiS. Ale tylko Jacek wpadł na pomysł wyemitowania pierwszej w Polsce politycznej reklamy. W przygotowanym przez niego spocie Lech Kaczyński używa ostrych słów: twierdzi, że Rosja nas upokarza, a prezydent Kwaśniewski jej na to pozwala. Wyborcy mieli utwierdzić się w przekonaniu, że Lech jest poważnym kandydatem na prezydenta.
Jednocześnie w Polskę ruszyła obwoźna impreza propagandowa PiS. Wielkie miasta, wielkie hale i tłumy ludzi, których przyciągali znani artyści. Scenariusz zawsze ten sam, a jego żelaznym punktem film Kurskiego "Kto miał rację w III Rzeczypospolitej". W nim widać, jak prezydent Kwaśniewski chwieje się na nogach nad grobami w Charkowie, zbliżenie na brudne paznokcie Waldemara Pawlaka z PSL, wyjęte z kontekstu niekorzystne ujęcia Tuska i Rokity. Publiczność na koniec nie mogła mieć wątpliwości: w III Rzeczypospolitej rację mieli tylko Kaczyńscy.
Na zakończenie wiecu Kurski nadawał jeszcze komunikat: - Obniżymy podatki wszystkim, a nie tylko najbogatszym, jak chce zrobić Platforma. Bezwzględnie rozprawimy się z przestępczością.
Pogoda dla bogaczy
Wszystko układało się cudownie do momentu rozpoczęcia kampanii billboardowej i telewizyjnej Donalda Tuska. Ku zdumieniu sztabowców PiS Tusk wszystkim zaczął się podobać. Gdy Lech Kaczyński był w sierpniu na urlopie, Tusk jeździł na Białoruś i brylował w mediach. Raptem wysunął się na pierwsze miejsce. W zdezorientowanym sztabie Kaczyńskich tylko Kurski wiedział, co robić. - Skąd Tusk ma tyle pieniędzy na kampanię? Oni mają tysiące billboardów, kto ich finansuje? - pytał oskarżycielsko w prasie i telewizji. I zaatakował PO na wszystkich frontach. Z lodówek znikało jedzenie, podatki szły w górę. - Platforma - bogacze, Platforma - liberałowie - mówił.
Obdzwonił gdańskich znajomych Tuska w poszukiwaniu kompromitujących go informacji: szukał taśm, zdjęć, czegokolwiek. W tym samym czasie pojawiły się przecieki do mediów: Tusk poręczył za aferzystę, Tusk wziął ślub kościelny specjalnie na wybory.
- Nie mam z tym nic wspólnego - zapewnia Kurski.
Na antenie Radia Maryja zaatakował podatek liniowy, sztandarowe hasło PO, i grzmiał: - To ukłon w stronę najbogatszych. Wzrośnie bezrobocie, zdrożeje żywność i leki, a potanieją markowe wina i cygara.
W TVN tłumaczył: - Platforma mówi, że zwiększy wydatki na bezpieczeństwo. W ich wykonaniu to będzie oznaczać, że dzieci bogaczy będą jeździły do prywatnych szkół pod eskortą.
Nie wspomniał, że jego Zuzia i Zdziś chodzą do jednej z najlepszych prywatnych szkół w Gdańsku.
A dzieci Donalda Tuska - Michał i Katarzyna - skończyły szkoły publiczne.
Będę bulterierem
Wyborcza niedziela w warszawskim sztabie PiS. Kilka minut przed ósmą i ogłoszeniem pierwszych wyników Adam Bielan i Michał Kamiński - do czasu pojawienia się Kurskiego w PiS najważniejsi sztabowcy Kaczyńskich - biorą Jacka pod ręce.
- Zaraz dziennikarze rzucą się na Lecha i Jarosława. Dajmy im czas na skupienie, niech się przygotują - tłumaczą i wyprowadzają Kurskiego do bocznej salki. Godzina 20. Zwycięstwo! Na ekranie Kaczyńscy, w ich objęcia rzucają się Bielan z Kamińskim.
Kurskiemu chce się płakać po raz drugi w życiu. Bielan z Kamińskim wykiwali go jak dziecko.
Trzy dni później, kończąc rozmowę w domu Jacka, przytaczamy mu dialog Kaczyńskiego z Tuskiem po telewizyjnej debacie. Potwierdziliśmy w dwóch źródłach, że padło słowo s...syn.
- Lech tak o mnie powiedział? - zasępia się poseł. - No, cóż. Mam cztery lata, żeby mu udowodnić, że naprawdę jestem potrzebny PiS. Bo robienie wyłącznie kampanii już mnie nie kręci. Będę bulterierem Kaczyńskich. Nie zawiodą się na mnie.
Monika Kurska: - Jeszcze nie wiem, czy przeprowadzimy się do Warszawy. To zależy od Jacka. Ale jak trzeba będzie, to walizki spakujemy w dwie godziny. I w drogę!
Rozmawiamy już ósmą godzinę. Robi się wieczór, Jacek spieszy się do telewizji. Podwozimy go do gdańskiego studia TVN.
Kurski: - Walcie na czerwonym, Bóg się zlitował i w końcu mam immunitet.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16827
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: POlitykowanie
/\/\ Towarzysz Kurski. Głodny bezkarności. Wszelkie chwyty dozwolone. Byle wygrać. Dlatego Polskęzbaw go tak uwielbia.

Wczoraj....
"Sejm! 12 godzinę trwa Komisja Zdrowia. Procedujemy rządowy projekt ustawy o zapewnieniu funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 oraz po jej ustaniu.
I jest! Poprawka PIS dotycząca 70 mln nielegalnych wydatków Sasina na kopertowe pseudowybory!"
Legalna kradzież w bezczelnej postaci.
Wczoraj....
"Sejm! 12 godzinę trwa Komisja Zdrowia. Procedujemy rządowy projekt ustawy o zapewnieniu funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19 oraz po jej ustaniu.
I jest! Poprawka PIS dotycząca 70 mln nielegalnych wydatków Sasina na kopertowe pseudowybory!"
Legalna kradzież w bezczelnej postaci.
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: POlitykowanie
Ktoś tu miał wątpliwości że PiS i PO to to samo ? Ktoś tu majaczył że PiS nas "wyprowadzi z unii" ?

- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16827
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: POlitykowanie
Tata a Bosak powiedział...
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11036
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 593
- Rejestracja: 22-02-2018, 19:29
Re: POlitykowanie
To Sławek chyba wraca powoli na salony. Marzenia się speniająDrone pisze: ↑25-05-2020, 12:59W normalnych czasach byłby prokurator i areszt na 3 miesiące na dzień dobry. Tutaj nic się nie dzieje, nie ma problemu, to wszystko wyssane z palca zarzuty
https://oko.press/brat-szumowskiego-byl ... 43-mln-zl/
Marzę o powrocie ministra Nowaka na salony z największym Rolexem, jaki jest dostępny.

- trup
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16827
- Rejestracja: 26-11-2009, 14:38
Re: POlitykowanie
A dzisiaj marszałek woj. opolskiego, pan z władz PO, z zarzutami prokuratora. Marnymi, ale są.
Kamiński zbierał cierpliwie materiały i teraz robią szopkę. Pewnie im się marzy upolowanie Schetyny, Nitrasa, Trzaskowskiego i Tuska.
:D:D
Kamiński zbierał cierpliwie materiały i teraz robią szopkę. Pewnie im się marzy upolowanie Schetyny, Nitrasa, Trzaskowskiego i Tuska.

hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: POlitykowanie
A tutaj wspaniały przykład lewicowej sztuki - wrażliwej społecznie, oryginalnej oraz pozbawionej kiczu i przaśności:
- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11036
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: POlitykowanie
Żal ci kuca, który odpierdala takie inby?

Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7637
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: POlitykowanie
Po pierwsze na zdjęciu to nie Metzen tylko Berkowicz. Po drugie czy ja pisałem że kogokolwiek mi żal ?
Wstawiłem co by niektórzy pośmiali się z głupoty histeryków z Krytyki Politycznej którzy w każdym "przedsiębiorcy" upatrują się złodzieja i cwaniaka
Wstawiłem co by niektórzy pośmiali się z głupoty histeryków z Krytyki Politycznej którzy w każdym "przedsiębiorcy" upatrują się złodzieja i cwaniaka

- Hatefire
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 11036
- Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
- Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)
Re: POlitykowanie
Spoko, nie rozróżniam tych młodych z Konfy. Zresztą tak mam z innymi nowymi twarzami w polityce. Z Razem wiem, który to Zandberg bo jest charakterystyczny. Te ich posłanki mi się zajączkują

Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10091
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: POlitykowanie
Żadna partia nie wyprowadzi polski z UE bo żadna nie rozważa nawet podobnego idiotyzmu, chociażby to miała w programie.
Yare Yare Daze
- Drone
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9917
- Rejestracja: 11-06-2012, 15:28
Re: POlitykowanie
To było prorocze marzenie, nie sądziłem, że tak szybko się spełnizodiac pisze: ↑24-07-2020, 00:54To Sławek chyba wraca powoli na salony. Marzenia się speniająDrone pisze: ↑25-05-2020, 12:59W normalnych czasach byłby prokurator i areszt na 3 miesiące na dzień dobry. Tutaj nic się nie dzieje, nie ma problemu, to wszystko wyssane z palca zarzuty
https://oko.press/brat-szumowskiego-byl ... 43-mln-zl/
Marzę o powrocie ministra Nowaka na salony z największym Rolexem, jaki jest dostępny.![]()

Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 18042
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: POlitykowanie
Wspolczuje marzen i jednoczesnie sie dziwie jak mozna kibicowac takiej tepej kukle.
Przypomne:
Nie ma dla niego już miejsca w polityce, przynajmniej dopóki jestem szefem Platformy – powiedział Donald Tusk (57 l.) po ujawnieniu kompromitujących nagrań z restauracji Sowa i Przyjaciele
woodpecker from space
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 593
- Rejestracja: 22-02-2018, 19:29