
City of the living dead ( 1980 )
No dobra panowie, covid szaleje, co poniektórzy zabunkrowani w domach, to polecę wam kilka tytułów kategorii b i dalszych, wszak dobrej rozrywki trochę potrzeba, co nie?
Lucio Fulci - kolejne głośne nazwisko w świecie horroru. Jego filmy charakteryzują się specyficzną atmosferą i solidnymi, jak na tamte czasy oczywiście, scenami gore. W tym filmie nie zabrakło ani jednego, ani drugiego. Historia zaczyna się od samobójczej śmierci pewnego księdza którego parafia znajduje się w Dunwitch, miasteczku, które wedle miejskiej legendy, jest zbudowane na ruinach starszego miasta, mianowicie Salem. Jego śmierć widzi własnymi oczami podczas seansu spirytystycznego Mary ( w tej roli bardzo ładna Catriona Mccoll ). Okazuje się, że samobójcza śmierć księdza otworzyła wrota piekieł, przez co umarli wychodzą na powierzchnię i zabierają ze sobą żywych. Jedyną deską ratunku jest odnalezienie grobu księdza Tobiasa i zniszczenie jego ciała, pod warunkiem, że zostanie to zrobione przed nastaniem święta zmarłych. Mary, wraz z dziennikarzem który interesował się wypadkiem podczas wspomnianego seansu, wyruszają do Dunwitch, w którym dzieją się coraz dziwniejsze, coraz bardziej makabryczne i coraz bardziej mroczne rzeczy...
Po tylu latach film broni się doskonale. Sama historia do mega oryginalnych nie należy, zdarzają się tam wtopy i pewne drobne niedociągnięcia, ale wszystko to jest niczym w porównaniu z klimatem jaki emanuje z tego obrazu! Kto nie oglądał tego typu produkcji na VHS nie zrozumie pewnie porównania, ale oglądając ten film, poczujecie się jakbyście oglądali kasetę z magnetowidu. Duszny, smolisty, przytłaczający klimat, mnogość wątków, odpowiednia charakteryzacja truposzy i sceny gore, a także wyśmienite lokacje sprawiają, że film cieszy oko po tylu latach nadal. Przykładowo, ostatnia scenografia, kiedy bohaterowie wchodzą do wnętrza grobowca, kojarzą mi się z obrazami Dana Seagrave;a. No i ta muzyka, która wwierca się w mózg. Znakomita!
A co do muzyki.... Scena w której ksiądz opętał dziewczynę w samochodzie i sprawił, że zaczęła rzygać robactwem i czym tam jeszcze, to nic innego jak intro otwierające "Effortless Regurgitation...." Regurgitate, a kadr pokazujący jak wspomniane dziewczę pozbywa się treści żołądkowej, to właśnie okładka wznowienia tego wydawnictwa.