
Maniac ( 1980 )
Kolejny film który próbuje przybliżyć nam umysł seryjnego zabójcy, i kolejny, którego akcja dzieje się w Nowym Jorku. Mam pewne podejrzenia, że przynajmniej w jednym przypadku morderstwa, wzorowano się na postaci Davida Berkovitza, chociaż mogę się oczywiście mylić.
Bohaterem jest Frank Zito, dozorca w tanim apartamentowcu. Jego mieszkanie to swoisty miks meliny i upiornego miejsca gdzie kolekcjonowane są swoiste "trofea". Jest jeszcze ciekawy ołtarzyk zmarłej matki, która jest otoczona kultem niemal jak matka Normana w "Psychozie". Frank w swoim mieszkaniu ma bowiem manekiny kobiet, które ozywają kiedy zakłada na nie peruki..... Peruki, które są skalpami zabitych przez niego kobiet. To nie jest morderca który sledzi swoje ofiary, który zwabia je w jakąś wymyslną pułapkę. On działa impulsywnie, brutalnie, bezwzględnie. Włóczy się po brudnych i ciemnych ulicach w poszukiwaniu ofiar. Widzimy jak zabija - dusi, dźga nożem, strzela, widzimy jak skalpuje i możemy podziwiać jego monologi i skrajne psychopatyczne zachowanie... To chyba najmocniejszy atut filmu. Aktor który facjatą przypomina Rona Jeremy;ego gra tu wyśmienicie. To po prostu idealne odtworzenie psychopaty. Wielkie brawa.
Film jednak jest nierówny. Gdzieś tak w połowie zaczyna męczyć. Frank poznaje panią fotograf i tutaj ten brudny, szlamowaty klimat filmu nieco się rozmywa. Od tego momentu popada w mieliznę, zarówno jak chodzi o scenariusz jak i o fabułę. Końcówka - nie będę zdradzał, ale taka dosyć naciagana. Dla fanów kina klasy "B" jest to zapewne smaczny kąsek, dla innych - niekoniecznie.