Ależ oczywiście, że Szwajcarzy nie pozwolą wstrzykiwać sobie jakichś podejrzanych dekoktów. Państwo, w którym płaca minimalna wynosi około 2 tysięcy CHF zamieszkują ludzie, którzy naprawdę nie zamierzają i nie będą występować w roli królików doświadczalnych. Tym zajmą się rozmaici podludzie z biednych kraików Europy Wschodniej. Dlaczego akurat oni? Ano dlatego, że z reguły biedne kraje afrykańskie z całą pewnością nie zafundują swoim obywatelom tych szczepionek. Bo je trzeba za ciężkie pieniądze wykupić, żeby wszystkim się ten biznes uczciwie opłacił.Pacjent pisze: ↑09-12-2020, 11:18Widzę, że nie śledzisz dyskusji. Chodziło o wyrażone przez pana wirusologa "raczej" w kwestii szczepionki.
Przykład Szwajcarii, której nie wystarczy "raczej":
Urząd ds. rejestracji i kontroli leków Swissmedic w Bernie nie zatwierdził szczepionek przeciw koronawirusowi. Podano, do informacji, że brakuje ważnych danych, dotyczących bezpieczeństwa, skuteczności i jakości. "Nie mamy danych na temat skuteczności badań klinicznych i ważnych grup, które uczestniczyły w tych rozległych badaniach" - powiedział Claus Bolte, ze Swissmedic, podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Federalny Urząd Zdrowia.
Swissmedic domaga się m.in. informacji o wcześniej przebytych chorobach u osób, które badano. Urząd podkreśla, że przy tak szybkim opracowaniu szczepionki ważne jest, by dokładnie zbadać jej wpływ na różne grupy ludzi.
Ponadto w Afryce praktycznie nie istniałby monitoring obiektów badań. To samo w Ameryce Łacińskiej. Co innego w takiej Polsce, gdzie całkiem dobra infrastruktura medyczna umożliwia regularne śledzenie osób poddawanych eksperymentowi. Gorzej już z leczeniem, tego służba zdrowia już raczej nie zapewni. Ale do monitorowania zgonów i skutków ubocznych nadaje się świetnie. Stąd taka zamordystyczna presja. Na kimś trzeba to wszystko wypróbować. I dlatego też te wszystkie „dawki”. Po pierwszej wstępnie przebada się najgorsze skutki uboczne, odpowiednio zmodyfikuje „drugą dawkę”, potem okaże się, że koniecznie trzeba szczepić co roku. Najlepiej kilka razy.
W ten sposób po pięciu latach badań na jakichś polskich podludziach w końcu zostanie opracowane coś, co będzie można podawać Szwajcarom. O ile będą tym jeszcze zainteresowani.