U psów wiele rzeczy jest behawriolalnych. Wcześniej mialem Bernenczyka-70 kg zwirza. Z dwoma kotami spał w budzie. Kochał te koty jak własne dzieci. W lato w tej sierści męczył się jak skurwysyn. Jak taki pompowany basen rozłożyłem na placu to cały okres letni w nim siedział żeby się schładzać. Co absolutnie mu nie przeszkadzało żeby wyjebac się do łóżka pod kołdrę, bo mu się buda pojebala z łóżkiem. I tak cała zimę potrafił przespać.

A pies od zimowych klimatów
Jak zaczął chorować odwiedziłem wszystkie możliwe kliniki weterynaryjne w kraju. Niestety dałem dupy. Zdechł na raka kości. Pozwoliłem na to by zdechł mój największy przyjaciel.
Ten pies kochał ludzi. Budzil respekt a jednocześnie miałem do niego takie zaufanie ze dzieci z ulicy tuliły się do niego przez płot absolutnie sie go nie bojąc. I bylem zupełnie spokojny, ze można mu zaufac.
Raz bramy nie zamknąłem - bateria od pilota mi się wyładowala i brama się nie zamknęła . Pies poszedł w pizdu. Przyjechałem z roboty i kurwa stres - myślenie. Gdzie pies - gdzie mógł sie udać. 30 sekund myślenia - pojechałem na okoliczny orlik a moj pies z dziećmi szaleje. Opiekunka orlika z uśmiechem na twarzy przekazała mi psa ze dzieciaki się nim przez cały dzień zajęły
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka