w grudniu 2CD/BLUGEJ;)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
wyborcza.pl pisze: Siergiej, 31 lat: – Nergal? Nie znałem, nie wiedziałem, że jest piosenkarzem. Po prostu zobaczyłem, że zawiesił nogi tak wysoko, że na bank zaraz wybrudzi mi tapicerkę. A jak kolejna osoba wsiada i widzi brudne auto, to potem nisko ocenia przejazd w aplikacji. I ja mniej zarabiam. Z kategorii Comfort spadam do X albo nawet do podstawowej. I dostaję mniej za każdy kilometr. Więc obróciłem się, grzecznie poprosiłem, żeby pan Nergal opuścił nogi. I zobaczyłem but obok mojej twarzy. Ja jestem z natury spokojny, a w pracy szczególnie staram się nie denerwować, bo znerwicowany kierowca to niebezpieczeństwo na drodze. Dwa razy ładnie poprosiłem. Za trzecim zjechałem na pobocze i powiedziałem, że dalej nie pojedziemy. Może nie powinienem tak ostro reagować. Ja naprawdę jestem spokojny człowiek. Ale mnie takie sytuacje nie są do niczego potrzebne. Zobaczyłem wtedy, że mnie nagrywa na telefon. A potem wysiadł i coś krzyczał o mnie i o Ukrainie. Pewnie obelgi. Nie przeżywam zachowania tego pana, naprawdę. Nie widziałem nagrania krążącego po sieci.
Większość pasażerów zachowuje się normalnie. Ale poza tym piosenkarzem zdarzyło mi się jeszcze kilka dziwnych sytuacji. Na przykład pijana pasażerka wpisała do aplikacji zły adres. Zamiast dom w Warszawie zaznaczyła Kobyłkę, 30 kilometrów pod miastem. Pani lat 35, może 40. W środku dnia. Dojechaliśmy, rozejrzała się i mówi: „Gdzie pan mnie wywiózł?!". Pokazuję, że to ten adres, który zaznaczyła w aplikacji. Ja nie mam możliwości go zmieniać, nawet gdybym chciał. A ona uparcie: „Gdzie pan mnie wywiózł?". I zaczyna: „Teraz zawiezie mnie pan na swój koszt tam, gdzie miałam być dowieziona". Mówię, że to niemożliwe, na co ona, że dzwoni na policję. Proszę bardzo.
I słyszę, jak krzyczy przez telefon, że Uber, cudzoziemiec, wywiózł ją za miasto wbrew jej woli. I ona teraz czuje się w niebezpieczeństwie. Ja w tym czasie na wszelki wypadek wysiadłem z samochodu i postanowiłem poczekać obok.
Ona nie wysiadała. Policjanci zjawili się szybko. Wysłuchali jej, następnie zapytali mnie o moją wersję. Ona znowu zaczęła krzyczeć, ale policjant poprosił: „Proszę teraz dać powiedzieć panu". Zapisali wszystko i zdecydowali, że nic tu po nich. Kobieta jeszcze zapytała funkcjonariusza: „To jak ja mam teraz dojechać do Warszawy?". „Proszę wezwać Ubera" – powiedział i wsiadł do radiowozu.
Racja.