I'M MORBID, GRAVE, GRUESOME, PYREXIA - Katowice, Poznań

[Żułek]

26 marca grali

Inmortal Rites
Fall From Grace
Visions Of The Dark Side
Day Of Suffering
Blessed Are The Sick
Rapture
Pain Divine
Sworn To The Black
Eyes To See, Ears To Hear
Dead Shall Rise
Maze Of Torment
Dominate
Where The Slime Live
Dawn Of The Angry
God Of Emptiness
World Of Shit

można luknąć

[Block69]

Jak ktoś się nastawia, że zagrają całe "Blessed Are the Sick" to niech się nie nastawia.

Widziałem setliste, nawet połowy nie grają kłamią jak zawsze, ale chuj tam popatrzeć można. Szkoda, że te supporty takie na siłę mocno.

Tak jest, zestaw znany i lubiany. Też mi szkoda tych pierwotnych supportów, bo planowałem być zwłaszcza dzięki Grave i Gruesome.

Jak ktoś się nastawia, że zagrają całe "Blessed Are the Sick" to niech się nie nastawia.

a to kłamiliwe chujki
a co grają wobec tego ? bo na setlist.fm nic nie ma

Jest, jest. Np. z Danii sprzed paru dni.

[immortal69]

W Gdańsku było o wiele lepiej niż sobie wyobrażałem. Emocje i sentyment też byly

[hellkommander]

Koncert I Am Morbid w Gdańsku okazał się totalnym gównem. Kompletna strata kasy jak ktoś idzie zobaczyć tylko to. Człowiek zna te kawałki na pamięć i nie wie co aktualnie leci ze sceny. Wygląda to mniej więcej tak, zaczynają dajmy na to Pain Divine i po pierwszych dwóch riffach już chuj wie co leci ze sceny. I tak cały koncert. Totalne fałszujące ścierwo.

[Bless this tongue]

widze tutaj totalnie dwie sprzeczne opinie wiec jestem ciekaw kto ma racje - to bylo chujowo czy nie?

[Saymoon]

Koncert I Am Morbid w Gdańsku okazał się totalnym gównem. Kompletna strata kasy jak ktoś idzie zobaczyć tylko to. Człowiek zna te kawałki na pamięć i nie wie co aktualnie leci ze sceny. Wygląda to mniej więcej tak, zaczynają dajmy na to Pain Divine i po pierwszych dwóch riffach już chuj wie co leci ze sceny. I tak cały koncert. Totalne fałszujące ścierwo.

Mozliwe ze byliśmy na 2ch różnych koncertach, albo staliśmy w innych miejscach. Co prawda początek był trochę niemrawy, ale po kilku kawalkach brzmienie się unormowalo.
W skrócie: jest to na pewno najlepszy cover band Morbid Angel na świecie. Duża zasługa w tym gitarzystow, którzy byli po prostu zawodowi i stanowili najjaśniejszy punkt tego zestawu. Szacunek.
Vincent jaki obecnie jest, każdy widzi. Na pewno nie domagał wokalnie, bynajmniej na początku. Potem było lepiej. Na pewno obecna barwa bardziej pasuje do Domination niż kawałków z Blessed. I dlatego tez utwory z Domination wypadły najjasniej (o dziwo). Najsłabiej ze starszych płyt. Sandoval wyskoczył w krótkich gaciach i żółtej koszulce. Wyglada jak parodia siebie sprzed X lat tak na marginesie.
BELFEGOR - najlepsze brzmienie i show. Zagrali i przejechali jak czolg. Duża w tym zasługa Krzyska Klingbeina za garami, który zapieprzal jak maszyna. Szacun.
HATE - zmęczyli przeokrutnie…
Przy następcach zagrali jak zespol garażowy. Szkoda gadać. Przy 30 latach na scenie można się spodziewać dużo więcej.

[hellkommander]

Jeżeli chodzi o Belphegor całkowicie się zgadzam. Zajebiste brzminie, najlepszy koncert wieczoru.

[when_in_sodom]

Hmmm. Nie było mnie niestety ani w Posen ani Danzig, nad czym ubolewam. Ale 5 lat temu miałem okazję uczestniczyć w spędzie w Rude Boy, B-B, razem z Necrophagia i napiszę tak: oczywiście nie jest to Morbid Angel, nie jest to ta sama maszyna,z tym brzmieniem i tą precyzja, niemniej, dla fana die hard jak dla mnie, jeśli nie bylo możliwości obaczyć akurat wtedy bogów, to ten występ był na przyzwoitym poziomie jeśli chodzi o odegranie materiału. Nie odnotowalem wpadek, gitarzyści na wysokim poziomie, aranżacje odegrane ok, solówki jakoś odwzorowane, wiadomo, ze to co Trey wymyśla to ciężko kropka w kropkę powtórzyć jak po Schuldinerze chociażby. W ogóle jest to występ dla total maniax, jak ktoś srednio lubi Morbid to wiadomo, że tego nie potrzebuje i nie zrozumie. Na tej samej zasadzie odbywają się spędy typu Alcoholica, czy żeńskie Iron Maidens, gdzie nikt specjalnie sie nie skupia nad poziomem, brzmieniem itd. zawsze lepiej ten wieczór spędzić w ten sposób niż puścić se cd w domu. Takie moje przemyslenie, ale każdy ma prawo do swojego. Jak kiedy jeszcze przyjadą i będę miał wolny wieczór to nie bede sie wahał.

[Lukass]

^ Nie stawiłem się w Danzig zgodnie z zapowiedzią. Bo Grave nie było, a Morbid Angel z (niestety) tym wokalistą widziałem i nawet to mnie nie powaliło, ale to już był etap schyłkowy. Tym bardziej cover bandu oglądać jednak nie chcę. Na zasadzie: wolę przepić te dwie stówy, które bym wydał.

[maciek z klanu]

W 2006 roku ich widzialem na Brutalu. Pamiętam, że wkurwiała mnie strasznie dwie rzeczy. Vincent ubrany w lateksowy kostium (stałem bardzo blisko sceny, po jego prawej) I strasznie, ale strasznie strigerowane bębny. Te ,,pykanie,, irytowało mnie strasznie.

[tommek]

[Nasum]

Chciałem jechać głównie dla pierwotnych supportów - Pyrexia przede wszystkim, sądzę, że to byłby dla mnie główny punkt wieczoru. Szkoda, wielka szkoda. Nie żałuję że mnie nie było.

[Stoigniew]

Wpakowałem się do klubu jak kończył Hate, nawet mnie to ucieszyło, bo wiedziałem że czekają mnie już tylko dwa zespoły na które tak naprawdę przyjechałem.
BELPHEGOR. Ewenementem w przypadku mojej przygody z tym zespołem jest fakt że z płyt nie trawie ich muzyki, ale za to koncerty…. Mmmmm, koncerty to całkiem inna bajka. Nie widziałem słabego koncertu ekipy Helmutha, a ten był czwarty. Wczoraj było podobnie – świetny koncert, show, brzmienie, wszystko. Brawo.

I AM MORBID to nie Morbid Angel, ale mnie to wczoraj ni chuja nie przeszkadzało. Jak przeczytałem tu na forume że nie grają całej Blessed to przemknęła mi przez głowę straszna myśl, żeby tylko Vincent nie zeszmacił koncertu jakimś shitem z Illud Jak wszem i wobec wiadomo nic takiego nie miało miejsca. Koncert typu The best Off. I bardzo dobrze, w końcu po to ludzie przyszli. Do brzmienia nie miałem żadnych zastrzeżeń, wokalnie bez zachwytów, ale było dobrze i na poziomie. Gitarzyści zaskoczyli bardzo in plus. Commando też bardzo solidnie. Miałem wrażenie (być może odosobnione) że pan przy konsolecie coś kombinował z brzmieniem perkusji. Na samym początku brzmiało jakby walił w opakowania po danonkach, ale potem to poprawili, czasem jeszcze takie odczucie wracało ale na krótko. Natomiast przy „God of emptines” perka brzmiała idealnie, te przejścia zabrzmiały cudownie, jak na płycie, aż miałem ciary….

Powiem tak, czy ten koncert przebił koncerty Morbid Angel jakie widziałem ?, nie wiem, ale jak chodzi o atmosferę i klimat, o tę chęć dobrej zabawy to był to koncert najwyższych lotów. Dość powiedzieć że od samego początku i do samiutkiego końca był srogi młyn, panowie (i panie również) 30+, 40+ się nie oszczędzali, widać było ten głód dobrych zagranicznych koncertów, dobrej zabawy.
Zajebisty koncert, zajebisty wieczór na który czekałem dwa lata… oby to już wróciło do normy.

[Nasum]

Zdjęcia Twojego autorstwa? Całkiem całkiem. Podobają mi się,.

[Stoigniew]

Moje, dzięki
zrobione z tłumu starym aparatem "małpką", nie jestem żadnym fotografem

[Ritual]

Byłem w Ostravie, w Barraku, ten klub ma mistrza jeśli chodzi o nagłośnienie. Co mnie zdziwiło to Czesi odjechali przy Belphegorze, aż niemożliwe jaki fanbase ma Belphegor w Czechach.

[maciek z klanu]

Zajebiste foty Stoigniew