
CANNIBAL CORPSE - Tomb Of The Mutilated (1992)
Mija 30 lat od premiery "Tomb Of The Mutilated". 22. 09. 1992. r. Płyta ważna, wpływowa. Wypada uhonorować. Dla mnie to bezsprzecznie najlepszy album CANNIBAL CORPSE. Wiele napisano już o tej płycie, więc nie będę powielał oczywistych tez w rodzaju "ta płyta jest brutalna, chora, odczłowieczona" albo "wyniosła cały gatunek na nowy, wyższy poziom brutalności". Zamiast tego napiszę o własnych odczuciach. Osobiście sądzę, że ta muzyka jest nie tylko ekstremalna i patologiczna, ale też znakomicie skomponowana. Wyważona i skrojona w taki sposób, że wciąga, angażuje, skłania do słuchania uważnego i w skupieniu. Ja tak robię. Ciągle odkrywam w tych utworach nowe smaczki, delektuję się kapitalnymi riffami, śledzę uważnie linie wokalne, tak doskonale współgrające z partiami instrumentalnymi. To nie tylko muza do machania dynią. Zwolnienia i dopierdulki powstawiane są w taki sposób, aby dać odsapnąć, a przy tym wyostrzyć uwagę i apetyt na słuchanie. Zmienne tempa, ciekawe struktury kwałaków, niesamowity klimat i doskonale dobrane brzmienie. Co utwór, to nowe pomysły. Tak ta muzyka płynie, niosąc człowieka z nurtem i wciągając w wir uzależnienia od tych dźwięków. Zdaję sobie sprawę, że tezy o wysokiej jakości kompozycji albo o, hehe, walorach artystycznych mogą brzmieć absurdalnie gdy mowa jest o CANNIBAL CORPSE - zespole, którego umiejętności w zakresie komponowania i warsztatu instrumentalnego są tak często kwestionowane. Jednak pozostanę przy swoim - ta muzyka to kompozycyjny, artystyczny, instrumentalny, brzmieniowy i konceptualny majstersztyk. Na tej jednej, konkretnej płycie Kanibale wznieśli się ponad swoje ograniczenia. Nagrali album nie tylko na maksimum swoich mozliwości, ale w jakiś niepojęty sposób to maksimum przekraczający.
Wolę "cenzurowana" okładkę, dlatego wkleiłem ją jako pierwszą. Ta oryginalna,niecenzurowana wygląda oczywiście tak:
