
Smyki znane chociażby z Beyond postanowiły nagrać w końcu pełniaka. W końcu, bo hałasują w tym projekcie (choć kiedyś pod innym szyldem) od ubiegłej dekady. No i jak może brzmieć muzyka gości z Beyond? Ano tak, że to najfajniejsze Morbid Angel/Necrovore/Angelcorpse nagrane w tym wieku, a od starego to mogli liczyć za młodu jedynie na wpierdol i płyty SadExu. W jakimś wywiadzie rzucili hasłem, że zaklasyfikowaliby siebie jako "Paranormal Death Metal", no i brzmi to wesoło, ale jak się posłucha tych charakterystycznych skaczących tonów, ogólnego nawału dźwięków jadącego na kapitalnych riffach czy zwolnień, które nie dominują materiału, ale dzięki temu też mają swoją wagę, to faktycznie coś w tym jest. 45 minut materiału to idealny czas, żeby się tym jazgotem nacieszyć i przy takiej intensywności materiału nie zmęczyć. Mój ulubiony death metal z ubiegłego roku. Na zachętę: