"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę."
U nas w domu jak się chciało słodyczy, to się kromkę chleba brało, w wodzie maczało ze studni i cukrem posypywało. A nie jakieś ananasy i kutasy.
Lepiej powiedz gdzie zjebałeś swoje życie do tego stopnia, że mieszkasz z babuszką na wsi i nie macie nawet normalnej toalety. Nie wciskaj też kitu o ciężkim losie wieśniaka i braku perspektyw. Wygląda na to, że po prostu jesteś niepełnosprawny umysłowo i doszukujesz się zalet w swojej absurdalnej sytuacji.
Taka tam rozkmina nt. słodyczy. Całe życie sporo tego żarłem, uzależnienie dość znaczne. Ostatnio zmieniłem trochę rzeczy w życiu, intermitten fasting (jem 2 razy dziennie w około 6-7 godzinnym oknie), bez snaków pomiędzy, a do tego zmieniłem rutynę tak, że po zmroku nie siedzę już przy sztucznych białych światłach, tylko zmieniam na czerwone i nie używam komputera/telefonu. Ogromnie polepszyło mi to spanie. Co to ma wspólnego ze słodyczami? Otóż jak zacząłem w miarę normalnie spać i jeść 2x dziennie, to nie czuję takiej potrzeby jedzenia słodyczy. Gdy z kolei przestałem je jeść w znacznych ilościach, zauważyłem, że moje standardowe dołki energetyczne które miałem całe życie (w środku dnia z reguły robiłem się mega śpiący i musiałem spać 2-3 godziny) całkowicie znikły. Dotąd myślałem że to po prostu taka uroda, ale jednak nie, prawdopodobnie faktycznie przez słodycze miałem te doły. Po odstawieniu samopoczucie o wiele lepsze.
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
Tak ci się tylko na początku wydaje. Za jakiś czas lęki i weltschmerz wrócą że zdwojoną siłą. W życiu dorosłego człowieka nigdy nic nie staje się lepsze. To tylko narkotyk dla mózgu, jego funkcja, która uruchamia pomysły na różne ulepszenia tylko po to żeby jakoś ciągnąć ten wózek gnoju zwany życiem. Czy jako dziecko rozkminiałeś jak funkcjonuje twój organizm? Jak jeszcze potrafisz to ciesz się dniem dzisiejszym i pamiętaj, że jutro będzie gorzej. A słodycze nie mają tu nic do rzeczy.
Taka tam rozkmina nt. słodyczy. Całe życie sporo tego żarłem, uzależnienie dość znaczne. Ostatnio zmieniłem trochę rzeczy w życiu, intermitten fasting (jem 2 razy dziennie w około 6-7 godzinnym oknie), bez snaków pomiędzy, a do tego zmieniłem rutynę tak, że po zmroku nie siedzę już przy sztucznych białych światłach, tylko zmieniam na czerwone i nie używam komputera/telefonu. Ogromnie polepszyło mi to spanie. Co to ma wspólnego ze słodyczami? Otóż jak zacząłem w miarę normalnie spać i jeść 2x dziennie, to nie czuję takiej potrzeby jedzenia słodyczy. Gdy z kolei przestałem je jeść w znacznych ilościach, zauważyłem, że moje standardowe dołki energetyczne które miałem całe życie (w środku dnia z reguły robiłem się mega śpiący i musiałem spać 2-3 godziny) całkowicie znikły. Dotąd myślałem że to po prostu taka uroda, ale jednak nie, prawdopodobnie faktycznie przez słodycze miałem te doły. Po odstawieniu samopoczucie o wiele lepsze.
Normalne. Triceps pewnie by mnie zjebał za te słowa bo o ile się nie mylę to nabijał się z IG, ale na moje to indeks glikemiczny robi swoje. Mniej sztucznego światła, zwłaszcza z ekranów kompa/tabletu/komórki wieczorem przekłada się na lepszy sen i mniejsze zmęczenie. To z kolei przekłada się na niższą chęć polepszenia samopoczucia "szybkim" węglowodanem, po ktorym poziom glukozy może i szybko rośnie, ale tez szybko spada. Stąd dołek energetyczny i pętla, bo żeby nie popaść w kolejny spadek to łapa sięga po kolejny "szybki" cukier.
Mądrali, który pozjadał rozum zgrywać nie będę ale na mnie to działa.
Tak ci się tylko na początku wydaje. Za jakiś czas lęki i weltschmerz wrócą że zdwojoną siłą. W życiu dorosłego człowieka nigdy nic nie staje się lepsze. To tylko narkotyk dla mózgu, jego funkcja, która uruchamia pomysły na różne ulepszenia tylko po to żeby jakoś ciągnąć ten wózek gnoju zwany życiem. Czy jako dziecko rozkminiałeś jak funkcjonuje twój organizm? Jak jeszcze potrafisz to ciesz się dniem dzisiejszym i pamiętaj, że jutro będzie gorzej. A słodycze nie mają tu nic do rzeczy.
Dzięki, to ta dawka pozytywnej energii potrzebnej mi by ciągnąć ten wózek dalej hahaha
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
Normalne. Triceps pewnie by mnie zjebał za te słowa bo o ile się nie mylę to nabijał się z IG, ale na moje to indeks glikemiczny robi swoje. Mniej sztucznego światła, zwłaszcza z ekranów kompa/tabletu/komórki wieczorem przekłada się na lepszy sen i mniejsze zmęczenie. To z kolei przekłada się na niższą chęć polepszenia samopoczucia "szybkim" węglowodanem, po ktorym poziom glukozy może i szybko rośnie, ale tez szybko spada. Stąd dołek energetyczny i pętla, bo żeby nie popaść w kolejny spadek to łapa sięga po kolejny "szybki" cukier.
Mądrali, który pozjadał rozum zgrywać nie będę ale na mnie to działa.
Ta, wszystko się zgadza, po prostu nie miałem pojęcia że ten pozytywny efekt odcięcia białego światła może być tak głęboki. Inna sprawa że od około miesiąca mam w miarę stałe zmiany 9-17 i to też ma ogromne znaczenie, niestety już następny tydzień 15-23, po 19-3...
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
Znajomy, który był naczelnikiem jednego z komisariatów w Pzn opowiadał kiedyś historię o mieszkaniu, na które wpływały skargi, że śmierdzi. Jak to sprawdzili to okazało się, że mieszka tam dwóch gości, którzy lubią robić na siebie kupy. Człowiek by pomyślał, że to zboczeńcy, a to zwykli alkoholicy.
Znajomy, który był naczelnikiem jednego z komisariatów w Pzn opowiadał kiedyś historię o mieszkaniu, na które wpływały skargi, że śmierdzi. Jak to sprawdzili to okazało się, że mieszka tam dwóch gości, którzy lubią robić na siebie kupy. Człowiek by pomyślał, że to zboczeńcy, a to zwykli alkoholicy.
zara tam alkoholicy....Morbid z Wędliniarzem wpadli na tydzień do mnie, rura była zapchana, to się robiło pod siebie.
Teraz jest już okejka, Czysto i schludnie pachnąco fjołkami.
Stała się rzecz straszna,w sklepie w którym od lat kupuje moje ulubione landrynki zabrakło ich,a sprzedawczyni oznajmiła,że nie wie kiedy będzie ich nowa dostawa bo właściciel na urlopie.Na szczęście poleciła mi pastylki pudrowe które mi posmakowały.
Kogo ty we mnie
wszystkimi dziennie
nocami straszysz?
urocza kobitka ocenia słodycze, imho sam dobór i oceny całkiem trafne, poznała się na waflu teatralnym
błędnie wrzuciła kwas chlebowy jako lokalny smak, ale bywa w sklepach, trzeba wybaczyć faux pas:
Jakbym opierdolił tyle słodyczy co ta Lala na tym videosie na raz, to bym rzygał i zdychał przez dwa dni, albo dłużej
Generalnie słodkości nie spożywam, może zebrałoby się ze dwie tabliczki czekolady na rok. Wyjątek stanowią domowej roboty ciasta, ale to tylko w przypadku wszelakich uroczystości typu; wesela, komunie itp. Sam tez od wielkiego dzwonu popełnię sernik, albo tarte, najlepiej ze sliwkami i to by było na tyle. Zeby nie było, nie potępiam tych, co lubią sie napchać na słodko