HORRENDOUS

[Pacjent]

[ozob]

Ależ mam mieszane uczucia.

[est]

Cienki ten kawałek na tle poprzednich.

[Żułek]

Cienki ten kawałek na tle poprzednich.

jak dupa węża

[Harlequin]

Bardzo słaby wałek, cycaty z The Flesh And The Power It Holds aż kłują w uszy.

[est]

Tylko pierwszy riff. Ogólnie to aż tak mocno nie odstaje od wcześniejszych jak mi się przy pierwszym zetknięciu wydało więc niniejszym odszczekuję moje słowa, a Żułka wrzucam na listę wrogów.

[Harlequin]

Nie tylko pierszy. Tam w srodku też jest jakiś motyw, który imituje troche solo, tylko własnie nie pamietam już czy to było the flesh czy jednak Voice of the soul w dużo wolniejszym tempie.

[Żułek]

Żułka wrzucam na listę wrogów.

aż tak cie boli ten Clawfinger ?

[est]

Clawfinger boli całe życie

[Żułek]

Clawfinger boli całe życie

[Deathhammer66]

Mam przeczucie, że te nie-rozrywające-w-sumie-dupska-na-pierwszy-rzut-ucha-kawałki będą działać zaskakująco dobrze w kontekście całej płyty. Czekam. "Ecdysis" i "Anareta" - god tier, "Idol" z deczka gorzej, ale na pewno wymaga poświęcenia mu więcej uwagi.

[Gumiak]

[Sybir]

Hosanna!

[ozob]

Bardzo soft. I to na tyle, że w drugim utworze jest cały fragment zajebany z polskiego Riverside.

[Harlequin]

Generalnie po pierwszym odsłuchu powiem, że ten materiał budzi bardziej mój podziw niż mnie kręci i sprawia przyjemość. Imponujące kompozycje, dziwny mastering, trochę męczący. Pytanie jak bardzo ta płyta wciągnie. Jeśli wciągnie to może być grower w chuj, jeśli nie, to będzie to po prostu dobra płyta

[r o b e r t]

No to jedziemy . Pierwszy odsłuch niestety z yt pierwsze dzwieki już intryguja nie moze być żle jest jak Gniewko napisał , zdziwienie słucham całości zatem bo coraz lepiej , będą boje z tym albumem ale to jest to w muzyce piękne zawsze może zaskoczyć zwłaszcza ukochany Death Metal .

[Pelson]

Nigdy mi nie było z tym zepsołem po drodze, jakoś tak odbijałem się od Horrendous jak od ściany uważając ich muzyke za zbyt wodnistą. Każda próba randki jaką pamiętam kończyła się koszem, a ja nie byłem w stanie dotrwać do końca krażka.
Odpaliłem więc sobie Ontological Mysterium bez oczekiwań, po ponad miesiącu rozbratu z ostrzejszym graniem i jestem pozytywnie zaskoczony tym, co dotychczas sobie z tej płyty przyswoiłem. Fajna, "ciepła" płyta, ze spora liczbą progresywnych zagrywek podanych w sosie death metalu środka. Nie odniosłem wrażenia obcowania z "onanizmem gryfowym", ale umiejętności panów muzyków są wyraźnie ukazane. Jest w tych dźwiekach jakas myśl przewodnia, która na poprzednich materiałach mi umykała i prowadziła do ziewania. Tu, mam wrażenie, proporcje pomiędzy DM a progresem sa bardziej przesunięte w tę drugą stronę i to dla mnie spory plus.
To dopiero pierwsze odsłuchy, będę badał sobie ten materiał jeszcze pewnie kilka razy i może moja opinia ulegnie zmianie, ale z punktu widzenia horrendousowego lajkonika jakim jestem- spory, słyszalny postep.

[Żułek]

Cienki ten kawałek na tle poprzednich.

jak dupa węża

Coroner zmienił nazwe ?
dziwne to jest ale jak basik pierdzi to jakoś tak dziwnie mi sie robi w serduszku

[est]

Przy tym pierwszym kawałku, który się pojawił też mi Coroner do głowy przyszedł.

[Żułek]

Przy tym pierwszym kawałku, który się pojawił też mi Coroner do głowy przyszedł.

a w 5 kawałku jest riff z Megadeth
przesłuchałem 3 razy z rzedu, chyba się polubimy