Ja bym tak daleko nie zaszedł w twierdzeniach, ale ma bardzo unikalny charakter ta płyta, jest jedyna w swoim rodzaju. Jest tam dużo transowości, gospelowego klimatu ("Cool Waves") i takiego spuszczonego ze smyczy improwizatorskiego szaleństwa ("No God Only Religion"). Odpalę sobie ją chyba jutro.Triceratops pisze: ↑29-11-2023, 20:21Tak cala plyta to arcydzielo, a ostatni Cop Shoot Cop to niemal 17 minut zakonczone totalna kakofonia, uwazam, ze ta plyta to jedna z najwybitniejszych plyt dekady.
Muzyka duszy
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2250
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: Muzyka duszy
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17377
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Muzyka duszy
A ja bym sie nie opieral, Kiedys ktos o nich powiedzial "Uduchowieni mistrzowie monotonii" i cos w tym jest.
Przypomne wielkopomna recejzne naszego woznego, ktora juz chyba widze zaginela na forum, ale mam ja w notatniku. Po 6 latach od poznania psychofan wozny napisal tak
Przypomne wielkopomna recejzne naszego woznego, ktora juz chyba widze zaginela na forum, ale mam ja w notatniku. Po 6 latach od poznania psychofan wozny napisal tak

1997. PODRĘCZNY SŁOWNICZEK POJĘĆ WSZELAKICH. Hasło na dziś: MUZYCZNY ORGAZM. Zaczyna się spokojnie, od gry wstępnej. Bas powoli wślizguje się pod zwiewne pianino i otula pojękującą gitarę, głaszcząc ją w rytm tamburynu wybijającego swoją własną Wenus w Futrach. Równie leniwie w muzykę wchodzi Jason Pierce, by po chwili przydusić ją zmysłowo do ściany swoim "Jesus Christ died for nothin' I suppose". Na te brudne gadki gitara odpowiada jękiem, ale broni się przy tym przed awangardą, napinając swoją tonalną kliszę dziewiczą. Zupełnie jakby mówiła: "myśl o czymś skończenie aseksualnym". I widzisz Rogera Watersa głaszczącego lubieżnie swój bas i opowiadającego bez słów o swoim nowym koncept albumie bez konceptu. Pierce znów zagłusza go subtelnym "glina zabił glinę", ale Waters nie daje za wygraną. W pewnym momencie zdajesz sobie jednak sprawę, że solówka ewidentnie coś brała i zamiast Watersa lewituje przed tobą John Coltrane, ni to szczując, ni to ewokując swoim instrumentem Maryję Jeszcze Przed Chwilą Dziewicę Orleańską. Lewituje już wszystko, a forma pęka i rozjeżdża się. I niby wyżej być już nie można, ale wtedy zauważasz, że gitara już nie jęczy, a krzyczy niczym Sanders zarzynający saksofonem świnie w epicentrum Medytacji. Przez ułamek sekundy gitara jest nawet saksofonem i penetruje tą samą niebieską sferę. Ale jednak nie jest. A może jest? I WTEDY NAPRAWDĘ WCHODZĄ DĘCIAKI. Dzień dobry.
woodpecker from space
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2250
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: Muzyka duszy
XDTriceratops pisze: ↑29-11-2023, 20:29A ja bym sie nie opieral, Kiedys ktos o nich powiedzial "Uduchowieni mistrzowie monotonii" i cos w tym jest.
Przypomne wielkopomna recejzne naszego woznego, ktora juz chyba widze zaginela na forum, ale mam ja w notatniku. Po 6 latach od poznania psychofan wozny napisal tak
1997. PODRĘCZNY SŁOWNICZEK POJĘĆ WSZELAKICH. Hasło na dziś: MUZYCZNY ORGAZM. Zaczyna się spokojnie, od gry wstępnej. Bas powoli wślizguje się pod zwiewne pianino i otula pojękującą gitarę, głaszcząc ją w rytm tamburynu wybijającego swoją własną Wenus w Futrach. Równie leniwie w muzykę wchodzi Jason Pierce, by po chwili przydusić ją zmysłowo do ściany swoim "Jesus Christ died for nothin' I suppose". Na te brudne gadki gitara odpowiada jękiem, ale broni się przy tym przed awangardą, napinając swoją tonalną kliszę dziewiczą. Zupełnie jakby mówiła: "myśl o czymś skończenie aseksualnym". I widzisz Rogera Watersa głaszczącego lubieżnie swój bas i opowiadającego bez słów o swoim nowym koncept albumie bez konceptu. Pierce znów zagłusza go subtelnym "glina zabił glinę", ale Waters nie daje za wygraną. W pewnym momencie zdajesz sobie jednak sprawę, że solówka ewidentnie coś brała i zamiast Watersa lewituje przed tobą John Coltrane, ni to szczując, ni to ewokując swoim instrumentem Maryję Jeszcze Przed Chwilą Dziewicę Orleańską. Lewituje już wszystko, a forma pęka i rozjeżdża się. I niby wyżej być już nie można, ale wtedy zauważasz, że gitara już nie jęczy, a krzyczy niczym Sanders zarzynający saksofonem świnie w epicentrum Medytacji. Przez ułamek sekundy gitara jest nawet saksofonem i penetruje tą samą niebieską sferę. Ale jednak nie jest. A może jest? I WTEDY NAPRAWDĘ WCHODZĄ DĘCIAKI. Dzień dobry.
Mój ulubiony fragment to ten z "tonalną kliszą dziewiczą". Co za bełkot

Mimo wszystko tęskno mi za starymi czasami forume gdzie pisały takie jednostki jak Drone. To, co wyprodukował nt. "Reinkaos" nazywając tę płytę "dionizyjską" i pisał, że jest jak "pulchne satanistyczne grona" czy coś w tym stylu było jednym ze szczytowych momentów tego forum dla mnie. Podobnie jak po premierze "Paracletus" Ty mu bodajże napisałeś, że chuja tam wie, bo i tak zdążył tej płyty posłuchać jedynie na głośnikach od laptopa na jakichś agro-targach

-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8373
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: Muzyka duszy
Eh, woźny trociniak, dobry herbatnik. Pralnia działała 24h! Sam się dałem prać na niektóre rzeczy. Był ogień na forum, co to za kocopoły się wypisywało hehe.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17377
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Muzyka duszy
Heheh pamietam, motyw warzywniaka w ogole wtedy przylgnal dla naszego handlowca tamponami xDDST pisze: ↑29-11-2023, 22:53XDTriceratops pisze: ↑29-11-2023, 20:29A ja bym sie nie opieral, Kiedys ktos o nich powiedzial "Uduchowieni mistrzowie monotonii" i cos w tym jest.
Przypomne wielkopomna recejzne naszego woznego, ktora juz chyba widze zaginela na forum, ale mam ja w notatniku. Po 6 latach od poznania psychofan wozny napisal tak
1997. PODRĘCZNY SŁOWNICZEK POJĘĆ WSZELAKICH. Hasło na dziś: MUZYCZNY ORGAZM. Zaczyna się spokojnie, od gry wstępnej. Bas powoli wślizguje się pod zwiewne pianino i otula pojękującą gitarę, głaszcząc ją w rytm tamburynu wybijającego swoją własną Wenus w Futrach. Równie leniwie w muzykę wchodzi Jason Pierce, by po chwili przydusić ją zmysłowo do ściany swoim "Jesus Christ died for nothin' I suppose". Na te brudne gadki gitara odpowiada jękiem, ale broni się przy tym przed awangardą, napinając swoją tonalną kliszę dziewiczą. Zupełnie jakby mówiła: "myśl o czymś skończenie aseksualnym". I widzisz Rogera Watersa głaszczącego lubieżnie swój bas i opowiadającego bez słów o swoim nowym koncept albumie bez konceptu. Pierce znów zagłusza go subtelnym "glina zabił glinę", ale Waters nie daje za wygraną. W pewnym momencie zdajesz sobie jednak sprawę, że solówka ewidentnie coś brała i zamiast Watersa lewituje przed tobą John Coltrane, ni to szczując, ni to ewokując swoim instrumentem Maryję Jeszcze Przed Chwilą Dziewicę Orleańską. Lewituje już wszystko, a forma pęka i rozjeżdża się. I niby wyżej być już nie można, ale wtedy zauważasz, że gitara już nie jęczy, a krzyczy niczym Sanders zarzynający saksofonem świnie w epicentrum Medytacji. Przez ułamek sekundy gitara jest nawet saksofonem i penetruje tą samą niebieską sferę. Ale jednak nie jest. A może jest? I WTEDY NAPRAWDĘ WCHODZĄ DĘCIAKI. Dzień dobry.
Mój ulubiony fragment to ten z "tonalną kliszą dziewiczą". Co za bełkotTe seksualne konotacje tego tekstu są tak sexy jak zarośnięte psity devastatora do których brandzluje się przy akompaniamencie płyt z Empire Records.
Mimo wszystko tęskno mi za starymi czasami forume gdzie pisały takie jednostki jak Drone. To, co wyprodukował nt. "Reinkaos" nazywając tę płytę "dionizyjską" i pisał, że jest jak "pulchne satanistyczne grona" czy coś w tym stylu było jednym ze szczytowych momentów tego forum dla mnie. Podobnie jak po premierze "Paracletus" Ty mu bodajże napisałeś, że chuja tam wie, bo i tak zdążył tej płyty posłuchać jedynie na głośnikach od laptopa na jakichś agro-targach![]()
Zlote czasy, bylismy dla siebie programowo niemili ale chyba mimo wszystko bylismy milsi dla siebie niz dzis, nikt nie lecial na skargi do pani przedszkolanki co chwila.
Co do Spiritualized i konkretnie roku 1997 to zawsze w zestawieniu z Ladies And Gentelmen...zestawiam sobie w tej dziedzinie emocjonalnej muzyki ich (w moim mniemaniu) blizniaka, nie tyle muzycznego, bo to inne rejony ale cos jak dopelnienie, jedni sa ying a drudzy yang...poziom emocjonalnosci ten sam tylko srodki wyrazu inne......ale tez granie na wyprutych zylach..
woodpecker from space
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17377
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Muzyka duszy
Tego nikt nam nie odbierze, nawet lewactwo z kultura wymazywania
woodpecker from space
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2250
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: Muzyka duszy
Spoko, obczaję sobie, choć mam ostatnio obsesję na punkcie Rock in Opposition (Univers Zero, Henry Cow, Samla Mammas Manna itd.). Univers Zero też zresztą poznałem dzięki forum. Miałem temat zakładać, ale chyba szkoda zachodu, bo i tak pewnie nikt nie odpowie.Triceratops pisze: ↑30-11-2023, 08:55Heheh pamietam, motyw warzywniaka w ogole wtedy przylgnal dla naszego handlowca tamponami xDDST pisze: ↑29-11-2023, 22:53XDTriceratops pisze: ↑29-11-2023, 20:29A ja bym sie nie opieral, Kiedys ktos o nich powiedzial "Uduchowieni mistrzowie monotonii" i cos w tym jest.
Przypomne wielkopomna recejzne naszego woznego, ktora juz chyba widze zaginela na forum, ale mam ja w notatniku. Po 6 latach od poznania psychofan wozny napisal tak
Mój ulubiony fragment to ten z "tonalną kliszą dziewiczą". Co za bełkotTe seksualne konotacje tego tekstu są tak sexy jak zarośnięte psity devastatora do których brandzluje się przy akompaniamencie płyt z Empire Records.
Mimo wszystko tęskno mi za starymi czasami forume gdzie pisały takie jednostki jak Drone. To, co wyprodukował nt. "Reinkaos" nazywając tę płytę "dionizyjską" i pisał, że jest jak "pulchne satanistyczne grona" czy coś w tym stylu było jednym ze szczytowych momentów tego forum dla mnie. Podobnie jak po premierze "Paracletus" Ty mu bodajże napisałeś, że chuja tam wie, bo i tak zdążył tej płyty posłuchać jedynie na głośnikach od laptopa na jakichś agro-targach![]()
Zlote czasy, bylismy dla siebie programowo niemili ale chyba mimo wszystko bylismy milsi dla siebie niz dzis, nikt nie lecial na skargi do pani przedszkolanki co chwila.
Co do Spiritualized i konkretnie roku 1997 to zawsze w zestawieniu z Ladies And Gentelmen...zestawiam sobie w tej dziedzinie emocjonalnej muzyki ich (w moim mniemaniu) blizniaka, nie tyle muzycznego, bo to inne rejony ale cos jak dopelnienie, jedni sa ying a drudzy yang...poziom emocjonalnosci ten sam tylko srodki wyrazu inne......ale tez granie na wyprutych zylach..
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8373
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: Muzyka duszy
No cusz, niekture fakty lepiej gdyby zamazała niewidzialna ręka młodego stulejarza ale mogę chyba rzyć z internetowym życioryssem z kilkoma plamami. To się wytnie. Albo wypali. Żelazem.Triceratops pisze: ↑30-11-2023, 08:56Tego nikt nam nie odbierze, nawet lewactwo z kultura wymazywania
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17377
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Muzyka duszy
Raczej nie choc to wspaniala ekipa, zreszta jak i Present, ktory zalozyl Roger Trigaux po odejsciu z Univers Zero i dziala do dzis. Nie wiem zreszta czy w Encyklopedii nie ma tematu, ktory zalozyl przrprany trociniak. RIO wspaniale ale na dluzsza mete taka intelektualna muza potrafi zmeczyc. A jak RIO to zaraz scena Canterbury i zeuhlDST pisze: ↑30-11-2023, 10:22Spoko, obczaję sobie, choć mam ostatnio obsesję na punkcie Rock in Opposition (Univers Zero, Henry Cow, Samla Mammas Manna itd.). Univers Zero też zresztą poznałem dzięki forum. Miałem temat zakładać, ale chyba szkoda zachodu, bo i tak pewnie nikt nie odpowie.Triceratops pisze: ↑30-11-2023, 08:55Heheh pamietam, motyw warzywniaka w ogole wtedy przylgnal dla naszego handlowca tamponami xDDST pisze: ↑29-11-2023, 22:53
XD
Mój ulubiony fragment to ten z "tonalną kliszą dziewiczą". Co za bełkotTe seksualne konotacje tego tekstu są tak sexy jak zarośnięte psity devastatora do których brandzluje się przy akompaniamencie płyt z Empire Records.
Mimo wszystko tęskno mi za starymi czasami forume gdzie pisały takie jednostki jak Drone. To, co wyprodukował nt. "Reinkaos" nazywając tę płytę "dionizyjską" i pisał, że jest jak "pulchne satanistyczne grona" czy coś w tym stylu było jednym ze szczytowych momentów tego forum dla mnie. Podobnie jak po premierze "Paracletus" Ty mu bodajże napisałeś, że chuja tam wie, bo i tak zdążył tej płyty posłuchać jedynie na głośnikach od laptopa na jakichś agro-targach![]()
Zlote czasy, bylismy dla siebie programowo niemili ale chyba mimo wszystko bylismy milsi dla siebie niz dzis, nikt nie lecial na skargi do pani przedszkolanki co chwila.
Co do Spiritualized i konkretnie roku 1997 to zawsze w zestawieniu z Ladies And Gentelmen...zestawiam sobie w tej dziedzinie emocjonalnej muzyki ich (w moim mniemaniu) blizniaka, nie tyle muzycznego, bo to inne rejony ale cos jak dopelnienie, jedni sa ying a drudzy yang...poziom emocjonalnosci ten sam tylko srodki wyrazu inne......ale tez granie na wyprutych zylach..
woodpecker from space
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2250
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: Muzyka duszy
Magmę wybiórczo znam, ale to chyba nie dla mnie do końca granie, jest trochę zbyt orkiestralne i takie jakby operowe. Obecnie lecę "Unrest" Henry Cow i wspaniała rzecz, kojarzy się właśnie głównie z Univers Zero, bo "In Praise of Learning" jest takim trochę awangardowym rockiem psychodelicznym. Univers Zero z tego roku też dobry, choć potrzebuję jeszcze na to trochę czasu.Triceratops pisze: ↑30-11-2023, 10:52Raczej nie choc to wspaniala ekipa, zreszta jak i Present, ktory zalozyl Roger Trigaux po odejsciu z Univers Zero i dziala do dzis. Nie wiem zreszta czy w Encyklopedii nie ma tematu, ktory zalozyl przrprany trociniak. RIO wspaniale ale na dluzsza mete taka intelektualna muza potrafi zmeczyc. A jak RIO to zaraz scena Canterbury i zeuhlDST pisze: ↑30-11-2023, 10:22Spoko, obczaję sobie, choć mam ostatnio obsesję na punkcie Rock in Opposition (Univers Zero, Henry Cow, Samla Mammas Manna itd.). Univers Zero też zresztą poznałem dzięki forum. Miałem temat zakładać, ale chyba szkoda zachodu, bo i tak pewnie nikt nie odpowie.Triceratops pisze: ↑30-11-2023, 08:55
Heheh pamietam, motyw warzywniaka w ogole wtedy przylgnal dla naszego handlowca tamponami xD
Zlote czasy, bylismy dla siebie programowo niemili ale chyba mimo wszystko bylismy milsi dla siebie niz dzis, nikt nie lecial na skargi do pani przedszkolanki co chwila.
Co do Spiritualized i konkretnie roku 1997 to zawsze w zestawieniu z Ladies And Gentelmen...zestawiam sobie w tej dziedzinie emocjonalnej muzyki ich (w moim mniemaniu) blizniaka, nie tyle muzycznego, bo to inne rejony ale cos jak dopelnienie, jedni sa ying a drudzy yang...poziom emocjonalnosci ten sam tylko srodki wyrazu inne......ale tez granie na wyprutych zylach..
Poniżej fajny dokument na temat RIO
Wracając do Drona to on serio był jakimś handlowcem czy to takie pierdolenie było?
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17377
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Muzyka duszy
O nawet nie wiedzialem, ze znowu cos nagrali, nawet z kolejnego takiego samego watku tomasza mozna sie dowiedziec ciekawych rzeczy jak sie okazuje xd zbadam sprawe
woodpecker from space
- Believer
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1461
- Rejestracja: 08-06-2013, 11:27
- Lokalizacja: cipsko twojego starego
- tommek
- w mackach Zła
- Posty: 982
- Rejestracja: 04-11-2017, 16:09
- Kontakt: