Patrzę pewnie na młodzież z jakiejś ciasnej perspektywy, ale czy zdrowym znakiem rozwoju młodego pokolenia jest popularność patostreamerów, oglądania ludzi grających w gry i podziwianie kurwiszonów z IG z napompowanymi ustami? Jeśli ktoś ma inne zdanie to błagam zmieńcie moje, bo nie chcę (w przeciwieństwie do Marii Konopnickiej) stawiać na nich krzyżyka i biadolić jak dziad.
A dlaczego tak się dzieje? Bo taki świat zostawiło im nasze spierdolone pokolenie. To nie dzieciaki organizują freak fighty z jakimiś najgorszego sortu patusami. To nie dzieciaki robią z pizdy co obciągnęła kutasy czarnuchom w autobusie influcencerkę i celebrytkę. To nie dzieciaki na twarz jakieś gali MMA stawiają szefa mafii, który zasłynął wymuszeniami i zleceniami gwałtów. To nie dzieciaki piszą książki-wywiady gloryfikujące przestępcę, który na dodatek powypierdalał na koniec z dupy towarzyszy, by ratować swoją własną. To nie dzieciaki wydają i promują syfną muzykę pop, w której cała zawartość sprowadza się do ruchania, machania dupą, prymitywnego materializmu i przyziemności. Takie gówniane antywartości zostawiło nasze i starsze pokolenia, a konkretnie ci jego przedstawiciele, dla których motywacją był łatwy zarobek na handlu odpadami i ekskrementami tego świata.
Już to gdzieś pisałem ostatnio, ale się powtórzę - drażni mnie to narzekanie na nowe pokolenia. One nie urodziły się "złe", tylko zaabsorbowały to, co im wpojono.
Takiego jebanego syfu jak jest teraz, nie było nigdy. Kiedyś miałeś dwa kanały w TV i tyle, teraz od ciężkiej pornografii gówniarzy dzieli kilka kliknięć myszką. Raz, że ciężko zapanować nad ich prawidłowym rozwojem, a dwa, że nikomu na tym jak widać nie zależy.