W sumie to jak już zadałeś to pytanie, to zacząłem nad tym myśleć i przyłapałem się, że dopóki nie wyrzucę myśli z głowy, to będę miał problem ze skupieniem się na książce, więc rozpiszę wszystko;)shitshow pisze: ↑12-03-2024, 20:47Mam jednego kumpla, który twierdzi, że głodówki pomagają mu przy alergii więc pewnie jest coś na rzeczy...
Ja chyba nie mam tyle samozaparcia... Póki co zrezygnowałem z jedzenia śniadań i co tydzień spada jakiś 1kg. Nadwaga nieduża, bo tylko ok. 5kg, ale lepiej działać zawczasu niż użerać się później z kałdunem.
1. To, co mówisz o alergii, to prawda - generalnie jeśli chodzi o alergie pokarmowe, to jak zrobisz przerwę od jedzenia, to potem dużo łatwiej obserwować, co takiego szkodzi, a co nie. No brainer raczej, ale gdy jesz nieprzerwanie, to wbrew pozorom nie jest takie proste.
2. Są też inne stany zapalne, np. autoimmunologiczne - ja cierpię na taką dość ciężką formę atopii, i mogę powiedzieć, że gdy ostatnio zrobiłem 3 czy 4 dni, to efekt był niewiarygodnie doskonały - ciało oczyściło się zupełnie. To jednak najprawdopodobniej nie wynika z żadnego konkretnego jedzenia, ale jedzenia w ogóle - ciężko to wyjaśnić, ale tak mi wyszło z praktyki i obserwacji.
3. Przez większość życia miałem tak, że czułem się niedobrze na żołądku praktycznie po zjedzeniu czegokolwiek, chyba że byłoby superlekkostrawne. Po prostu jadłem nawet relatywnie lekkie rzeczy i chciało mi się rzygać, miałem nudności i niestrawność. Do tego przez wiele lat gazowało mnie jak skurwol, pierdziałem i nadymałem się, nie mogłem przez to spać. Potem zrobiłem pierwszą długą głodówkę, 5 albo 6 dni, i to się jakoś samo z siebie naprawiło, mimo, że nie było to moim celem (robiłem to w związku z atopią). Niestrawność mocno się zmniejszyła, a poza tym po takim wyzerowaniu zacząłem lepiej rozumieć, jakie jedzenie wywołuje pierdy, a są to rzeczy niezupełnie typowe - np. jabłka i seler, podczas gdy nie są to 'typowe' pierdogeny, np. fasola czy soczewica. A jabłka i seler jadłem, no bo ,,zdrowe".
4. Poza takimi stricte fizycznymi sprawami - cotygodniowa głodówka nadaje mi rytm życiowy - raz w tygodniu robię duże zakupy, a potem przez cały tydzień praktycznie zero zakupów. W ten sposób nie marnuję żadnego jedzenia (mam już mniej więcej wyczajone, ile potrzeba), ani nie jadam tylu śmieci (jak już wiesz, że kupujesz na tydzień, to wybierasz znacznie mądrzej i ostrożniej). Pojawia się w głowie pytanie ,,OK, to jest znaczne, ale czy istnieje jakiś lepszy zamiennik?" Do niedawna jadłem standardowo czekoladę dziennie, teraz kupuję jedną tygodniowo, a hobbystycznie robię sobie ewentualnie swoją w domu z tłuszczu kakowego, kakao i miodu (plus dodatki), ze słodkich rzeczy no to daktyle jako dodatek do obiadu, ale nie jako danie główne. Generalnie daje to taki efekt domina, że zaczynasz zastanawiać się, co jesz i po co.
5. Zwiększona koncentracja, ale o tym już mówiłem - do pracy, czytania, ćwiczenia, czegokolwiek.
6. Jeden dobry nawyk pociąga ze sobą drugi.
Na początku jest trochę minusów:
1. To jest trudne. Nie skomplikowane, ale trudne, żeby odmówić sobie tej podstawowej rzeczy, nawet jak krótki czas.
2. To umiejętność taka, jak każda inna. Na początku można spodziewać się porażek.
3. Nie należy spodziewać się zrozumienia wśród otoczenia - żyjemy w świecie, gdzie ludzie jedzą cały czas, a wielu je jak świnie. Przykro mi patrzeć, jak moja mama absolutnie nie wyobraża sobie nie jedzenia nawet przez 4h, a jednocześnie wsuwa leki na tony i sabotuje próby odchudzania u ojca (bo jakby mu się udało, to by udowodnił, że się da, a ona mówi, że się nie da). Ludzie generalnie będą się w większości pukać w głowę, uważać to za nienaukowe (co zresztą nie jest prawdą), jeden na pięciu okaże szczere zainteresowanie. To jedna z takich rzeczy, które nauka dogania dopiero teraz - tak samo jak było np. z jogą (która kiedyś była odpowiednikiem latania na magicznym dywanie), ćwiczeniami oddechowymi, ekspozycją na zimno itd. Osobiście myślę, że tak samo było trochę przez książkę Małachowa, która przez wiele lat była jedyną dostępną w temacie na rynku, a brzmi trochę nawiedzenie, ale pojawiają się też takie czysto naukowe tytuły jak "Głodówka krok po kroku".