Zwierzęta masterfulowców
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Lord Gorloj
- w mackach Zła
- Posty: 764
- Rejestracja: 20-12-2018, 15:54
Re: Zwierzęta masterfulowców
Ponieważ jestem pojebany, to wpierdalam dużo psychotropów od psychiatry. Między innymi biorę przeciwlękowo pregabalinę w kapsułkach po 75 miligramów każda.
Przedwczoraj, jak zwykle wieczorem, zrobiłem se herbatę, postawiłem na talerzyku, potem wycisnąłem kapsułkę mojej ukochanej, przeciwlękowej pregabaliny i postawiłem na stoliku. Potem poszedłem do kibla się kurwa wysrać, a potem zamierzałem siąść przy stoliku, raczyć się herbatą i czytać książkę jak jaśnie pan.
Wróciłem od mojej rury do srania, wysrany za wszystkie czasy i zobaczyłem, że mój kot siedzi na stoliku przy herbacie i coś wpierdala. Podbiegłem czym prędzej, ale za późno. Ta głupia, ruda pizda wpierdoliła moją pregabalinę - nie dlatego, że lubi psychotropy, tylko dlatego, że najwyraźniej te osłonki na kapsułki są robione z czegoś, co koty lubią.
Złapałem się za głowę i zacząłem wrzeszczeć jak ta figura z obrazu Muncha, aż obudziłem żonę i dziecko.
Zrobiliśmy internetowy research, z którego wynikło, że kot przyjął dawkę pregabaliny odpowiadającą mniej więcej 1500 - 2000 miligramów dla człowieka. Mniej więcej dziesięć razy więcej niż średnia dawka przeciwlękowa i dwadzieścia razy więcej niż moja, którą, co by nie było, czuję trochę w głowie, bo się serio po tym uspokajam i nie mam dziwnych myśli. Na upartego da się tym sfazować; kiedyś dla eksperymentu zjadłem 300 miligramów i się regularnie naćpałem, chociaż nie jakoś bardzo atrakcyjnie.
Uznaliśmy, że nie powinna raczej zdechnąć, przynajmniej nie od razu, i o ile nie wydarzy się nic dziwnego, to nie będziemy jechali na kocie pogotowie - bo takowe funkcjonuje w moim wspaniałym mieście - na płukanie żołądka. Nie jestem pewien, czy to była najlepsza decyzja, no ale. Późno było, a Internety wskazywały, że do dawki letalnej, nawet dla kota, jednak sporo brakowało, uznaliśmy, że jakoś to będzie. Żona po farmacji, uznała, że jako nasz domowy "lekarz lub farmaceuta" odwołuje pogotowie, a ja, jak przystało na debila, mam cała noc pilnować kota i gdyby działo się coś podejrzanego, to pakować go do fury i do lekarza.
Po mniej więcej kwadransie kot zaczął się robić senny. Potem położył się w jednym miejscu na łóżku i znieruchomiał z oczami wbitymi w jeden punkt i generalnie wyglądał jak martwy. Do momentu, w którym - mniej więcej po trzech godzinach - postanowił wstać i pójść do kuwety.
W życiu nie widziałem takiego najebanego kota.
Pregabalina zaburza motorykę i ogólną orientację, to nawet ja po 150 miligramach mam nieco chwiejny chód, a mój kot to... nie, kurwa, to się nie da opisać. Próbowałem ją jakoś do tej kuwety zanieść, ale kot najwyraźniej nie ogarniał gdzie jest, bo jak lądował obok kuwety, to zaczynał pełznąć w drugą stronę i tak w kółko. Dojście do kuwety zajęło jej mniej więcej godzinę, chociaż może nie tyle dojście co dopełznięcie i zesranie się centralnie na podłogę, bo nie dała rady przeskoczyć przez krawędź kuwety i się tak jakby ten, zawiesiła w połowie.
Ogarnąłem kota, zaniosłem do łóżka i tak tam sobie leżała całą noc wiotka jak ścierka do podłogi, z wielkimi oczami wlepionymi w ścianę. No było widać, że faza weszła kotu na ostro i trip jest niewąski.
Rano bez zmian. Koło południa popełzła do miski, zaczęła coś jeść; odetchnęliśmy z ulgą. Po południu zaczęła w miarę sprawnie chodzic, chociaż przy próbie wskoczenia na parapet spierdoliła się na podłogę siedem razy. To jest swoją drogą niezła desperacja, tak bardzo chcieć wejść na parapet.
Wieczorem już jadła i zaczęła miauczeć.
Dzisiaj kot jest już prawie normalny. Mam nadzieję, że żadnych neurologicznych chochlików po tej przygodzie mieć nie będzie, no ale je, sra, szcza i nawet mruczy, więc zachowuje się z grubsza normalnie. Obyło się bez weterynarza.
Morał: pilnujcie swoich dragów, kurwa, bo nie wiecie kto i kiedy może je wam wpierdolić. Ja czasami zjadam wieczorami dwie kapsułki zamiast jednej i gdyby to był ten przypadek, to pewnie z kotem by było marnie.
Przedwczoraj, jak zwykle wieczorem, zrobiłem se herbatę, postawiłem na talerzyku, potem wycisnąłem kapsułkę mojej ukochanej, przeciwlękowej pregabaliny i postawiłem na stoliku. Potem poszedłem do kibla się kurwa wysrać, a potem zamierzałem siąść przy stoliku, raczyć się herbatą i czytać książkę jak jaśnie pan.
Wróciłem od mojej rury do srania, wysrany za wszystkie czasy i zobaczyłem, że mój kot siedzi na stoliku przy herbacie i coś wpierdala. Podbiegłem czym prędzej, ale za późno. Ta głupia, ruda pizda wpierdoliła moją pregabalinę - nie dlatego, że lubi psychotropy, tylko dlatego, że najwyraźniej te osłonki na kapsułki są robione z czegoś, co koty lubią.
Złapałem się za głowę i zacząłem wrzeszczeć jak ta figura z obrazu Muncha, aż obudziłem żonę i dziecko.
Zrobiliśmy internetowy research, z którego wynikło, że kot przyjął dawkę pregabaliny odpowiadającą mniej więcej 1500 - 2000 miligramów dla człowieka. Mniej więcej dziesięć razy więcej niż średnia dawka przeciwlękowa i dwadzieścia razy więcej niż moja, którą, co by nie było, czuję trochę w głowie, bo się serio po tym uspokajam i nie mam dziwnych myśli. Na upartego da się tym sfazować; kiedyś dla eksperymentu zjadłem 300 miligramów i się regularnie naćpałem, chociaż nie jakoś bardzo atrakcyjnie.
Uznaliśmy, że nie powinna raczej zdechnąć, przynajmniej nie od razu, i o ile nie wydarzy się nic dziwnego, to nie będziemy jechali na kocie pogotowie - bo takowe funkcjonuje w moim wspaniałym mieście - na płukanie żołądka. Nie jestem pewien, czy to była najlepsza decyzja, no ale. Późno było, a Internety wskazywały, że do dawki letalnej, nawet dla kota, jednak sporo brakowało, uznaliśmy, że jakoś to będzie. Żona po farmacji, uznała, że jako nasz domowy "lekarz lub farmaceuta" odwołuje pogotowie, a ja, jak przystało na debila, mam cała noc pilnować kota i gdyby działo się coś podejrzanego, to pakować go do fury i do lekarza.
Po mniej więcej kwadransie kot zaczął się robić senny. Potem położył się w jednym miejscu na łóżku i znieruchomiał z oczami wbitymi w jeden punkt i generalnie wyglądał jak martwy. Do momentu, w którym - mniej więcej po trzech godzinach - postanowił wstać i pójść do kuwety.
W życiu nie widziałem takiego najebanego kota.
Pregabalina zaburza motorykę i ogólną orientację, to nawet ja po 150 miligramach mam nieco chwiejny chód, a mój kot to... nie, kurwa, to się nie da opisać. Próbowałem ją jakoś do tej kuwety zanieść, ale kot najwyraźniej nie ogarniał gdzie jest, bo jak lądował obok kuwety, to zaczynał pełznąć w drugą stronę i tak w kółko. Dojście do kuwety zajęło jej mniej więcej godzinę, chociaż może nie tyle dojście co dopełznięcie i zesranie się centralnie na podłogę, bo nie dała rady przeskoczyć przez krawędź kuwety i się tak jakby ten, zawiesiła w połowie.
Ogarnąłem kota, zaniosłem do łóżka i tak tam sobie leżała całą noc wiotka jak ścierka do podłogi, z wielkimi oczami wlepionymi w ścianę. No było widać, że faza weszła kotu na ostro i trip jest niewąski.
Rano bez zmian. Koło południa popełzła do miski, zaczęła coś jeść; odetchnęliśmy z ulgą. Po południu zaczęła w miarę sprawnie chodzic, chociaż przy próbie wskoczenia na parapet spierdoliła się na podłogę siedem razy. To jest swoją drogą niezła desperacja, tak bardzo chcieć wejść na parapet.
Wieczorem już jadła i zaczęła miauczeć.
Dzisiaj kot jest już prawie normalny. Mam nadzieję, że żadnych neurologicznych chochlików po tej przygodzie mieć nie będzie, no ale je, sra, szcza i nawet mruczy, więc zachowuje się z grubsza normalnie. Obyło się bez weterynarza.
Morał: pilnujcie swoich dragów, kurwa, bo nie wiecie kto i kiedy może je wam wpierdolić. Ja czasami zjadam wieczorami dwie kapsułki zamiast jednej i gdyby to był ten przypadek, to pewnie z kotem by było marnie.
I fell into the pit of language
and couldn't put myself
out
and couldn't put myself
out
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Zwierzęta masterfulowców
Koty są głupie, ale trzeba przyznać, że też się nie popisałeś inteligencją;-)
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- tomekw48
- w mackach Zła
- Posty: 822
- Rejestracja: 30-10-2018, 23:45
Re: Zwierzęta masterfulowców
W środowisku naturalnym zwierzęta i tak wpierdalały naturalne substancje psychodeliczne. Jest teoria, że dzięki takim substancją przodkowie ludzi zaczęli sprawniej myśleć i więcej czuć, co doprowadziło do szybkiego rozwoju naszego gatunku.
Możesz mieć przez pewien czas bardziej czułego kota
Ale jak nie będzie powtórek, to raczej wróci do swojego naturalnego stanu
Ciekawe, czy rozmawiała z Wszechświatem
Jedyny problem, że to nie był psychodelik, tylko jakiś psychotrop z tego co piszesz...
No w sumie, to nie wiem nie wiem...
Możesz mieć przez pewien czas bardziej czułego kota

Ale jak nie będzie powtórek, to raczej wróci do swojego naturalnego stanu

Ciekawe, czy rozmawiała z Wszechświatem

Jedyny problem, że to nie był psychodelik, tylko jakiś psychotrop z tego co piszesz...
No w sumie, to nie wiem nie wiem...
Jak wewnątrz tak i na zewnątrz.
- Lord Gorloj
- w mackach Zła
- Posty: 764
- Rejestracja: 20-12-2018, 15:54
Re: Zwierzęta masterfulowców
Tak, za bystry to ja niestety nie jestem.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑05-07-2024, 14:43Koty są głupie, ale trzeba przyznać, że też się nie popisałeś inteligencją;-)
Ale najgłupsze zwierzę o jakim słyszałem, to kot, który wpierdolił zużytą prezerwatywę rzuconą na podłogę przez zmęczonych anielską miłością oblubieńców. Niestety nie byłem to ja - szkoda, bo historyjka by była przednia - ale może jednak i dobrze, bo ten kondom i wieczorne ruchanie z żoną kosztowały kolegę prawie trzy tysiące złotych.
I fell into the pit of language
and couldn't put myself
out
and couldn't put myself
out
- masterful
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1330
- Rejestracja: 07-11-2001, 13:48
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Zwierzęta masterfulowców
Kot mojej kobiety, czarny debil, zjadł kiedyś różowy balonik który potem sobie powoli wychodził druga stroną kota. Kontrast kolorów nie do zapomnienia.
- Olo
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2292
- Rejestracja: 27-11-2001, 11:41
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Re: Zwierzęta masterfulowców
Miałem kiedyś mega inteligentną kocicę. Żona uratowała ją jak była maleńka (dosłownie wyglądała na jakieś 2 tygodnie) z torów, gdy jakieś bachory z patodzielni rzucały w nią kamieniami. Od pierwszego dnia załatwiała się do żwirku i potrafiła całe dnie przesiadywać na cienkiej poręczy balkonu (mieszkaliśmy wtedy na 9-ym pietrze w wieżowcu). Spała nam często na brzuchu, ale jak żona zaszła w pierwszą ciążę to kocica wiedziała o tym wcześniej niż żona zrobiła test ciążowy i już kładła się zawsze obok niej zamiast na brzuch - i w sumie wyglądało to bardziej na jej troskliwe działanie niż poszukiwanie wygody dla siebie i kogoś kto może ją pogłaskać.
Wywieźliśmy ją potem do teściów, którzy mieszkają w bardziej wiejskich warunkach, a teść miał problem z myszami, które mu zboże z worków wyżerały. Tam rozwinęła się dosłownie kocią carycę. Przychodziły np. do teściów czasami jakieś koty bezdomne żebrząc o jedzenie. Jak to menele - liczyły tylko na darmowe, podstawione pod nos. Do roboty i łapania myszy im się nie chciało ruszać. Nasza kocica polowała więc na myszy za nie wszystkie i.... im wszystkim te myszy przynosiła. Dosłownie - wykładała im przed dom jak w jadłodajni u brata Alberta. Myszy, ptaki (niestety), nornice, krety itd. W pewnym momencie przychodziło tych kotów na tę wyżerkę socjalną po kilkanaście dziennie.
Odganiała też lisy od kur i potrafiła te kury do kurnika zaganiać wieczorem jak rasowy bernardyn owce do stada. Chodziła zawsze za nami po polu jak pies i znajdowała sobie jakieś zajęcie - wg niej przydatne. Zdawało się, że dać jej szansę to pszczoły wyrojone do ula zaniesie i jeszcze miód z ramek zdejmie.
Niestety, nadęty, nowobogacki sąsiad obok wybudował sobie wielką willę z basenem, ogrodem tak samo nadętymi jak on sam - z kiczowatymi tralkami i figurami marmurowymi w stylu secesyjnego rokokoko i oczkiem z mostkiem. A w oczku - złote rybki. Przysmak naszej kocicy, która nie potrafiła sie im oprzeć, a ogrodnik nowobogackiego Pana nie potrafił ich upilnować, choć usilnie się starał. Wreszcie Pan się wkurwił, że mu rybki z oczka znikają, nakazał wedle pewnej staropolskiej bajki nafaszerować jedną rybkę trucizną i podrzucić kociej carycy. Męczyła się biedna ze trzy dni, aż w końcu odeszła żeby gdzieś zdechnąć.
Życie światów jest ryczącą rzeką, ale Ziemia jest sadzawką i stawem.
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
- masterful
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1330
- Rejestracja: 07-11-2001, 13:48
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Zwierzęta masterfulowców
Uprasza się o historie z happy endem. Dopisz coś budującego i pozytywnego.
- Olo
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2292
- Rejestracja: 27-11-2001, 11:41
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Re: Zwierzęta masterfulowców
Mam też psa, który trzy razy śmierci uszedł. Pierwszy raz po zaawansowanej babeszjozie gdy już sikał krwią i miał na sobie ok. 40 kleszczy. W takim stanie go znalazła żona i przywiozła do domu, W sumie to on ją znalazł - po prostu wyszedł na środek drogi asfaltowej, stanął przed jej samochodem i szczekał. Potem biegł za samochodem - dopóki go nie zabrała. W gruncie rzeczy to zatrzymał ją, zajeżdżając jej drogę jakiś prawnik, który oskarżył ją o to, że ona tego psa wyrzuciła 
Drugi raz po potrąceniu przez samochód, gdy wylazł gapowato na jezdnię, a trzeci po tym, gdy się czymś zatruł i dwa dni leżał w śpiączce. Nazywa się Lucky, ale teraz byśmy go nazwali Immortal.


Drugi raz po potrąceniu przez samochód, gdy wylazł gapowato na jezdnię, a trzeci po tym, gdy się czymś zatruł i dwa dni leżał w śpiączce. Nazywa się Lucky, ale teraz byśmy go nazwali Immortal.

Życie światów jest ryczącą rzeką, ale Ziemia jest sadzawką i stawem.
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 361
- Rejestracja: 17-02-2018, 21:19
Re: Zwierzęta masterfulowców
Zajebisty psiakOlo pisze: ↑06-07-2024, 11:35Mam też psa, który trzy razy śmierci uszedł. Pierwszy raz po zaawansowanej babeszjozie gdy już sikał krwią i miał na sobie ok. 40 kleszczy. W takim stanie go znalazła żona i przywiozła do domu, W sumie to on ją znalazł - po prostu wyszedł na środek drogi asfaltowej, stanął przed jej samochodem i szczekał. Potem biegł za samochodem - dopóki go nie zabrała. W gruncie rzeczy to zatrzymał ją, zajeżdżając jej drogę jakiś prawnik, który oskarżył ją o to, że ona tego psa wyrzuciła
Drugi raz po potrąceniu przez samochód, gdy wylazł gapowato na jezdnię, a trzeci po tym, gdy się czymś zatruł i dwa dni leżał w śpiączce. Nazywa się Lucky, ale teraz byśmy go nazwali Immortal.
![]()
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Zwierzęta masterfulowców
Prawnik psu zycie uratowal, chociaz zupelnie inaczej, niz myslal
Mimo ze sie mylil, to zajebiscie szanuje postawe.

If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- SATYROS
- w mackach Zła
- Posty: 784
- Rejestracja: 19-12-2014, 22:59
Re: Zwierzęta masterfulowców
Witam,
z ciężką chorobą naszej Luny walczymy półtora tygodnia. Dzisiaj rano były z kliniki lekko optymistyczne wiadomości.
Leczenie kosztowało nas już ponad 6 tysięcy złotych. Nie poddajemy się.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w leczeniu 9-cio miesięcznej, niesłyszącej suczce border collie podaję link do zbiórki.
Z góry dziękuję.
https://pomagam.pl/lunacierpi
z ciężką chorobą naszej Luny walczymy półtora tygodnia. Dzisiaj rano były z kliniki lekko optymistyczne wiadomości.
Leczenie kosztowało nas już ponad 6 tysięcy złotych. Nie poddajemy się.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w leczeniu 9-cio miesięcznej, niesłyszącej suczce border collie podaję link do zbiórki.
Z góry dziękuję.
https://pomagam.pl/lunacierpi
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16215
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Zwierzęta masterfulowców
.
Ostatnio zmieniony 16-07-2024, 23:37 przez Ascetic, łącznie zmieniany 1 raz.
Poro
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Zwierzęta masterfulowców
Poszło, teraz musisz dawać znać jak sobie radzi:)SATYROS pisze: ↑16-07-2024, 17:17Witam,
z ciężką chorobą naszej Luny walczymy półtora tygodnia. Dzisiaj rano były z kliniki lekko optymistyczne wiadomości.
Leczenie kosztowało nas już ponad 6 tysięcy złotych. Nie poddajemy się.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w leczeniu 9-cio miesięcznej, niesłyszącej suczce border collie podaję link do zbiórki.
Z góry dziękuję.
https://pomagam.pl/lunacierpi
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Zwierzęta masterfulowców
Ale ma dlugi ogon
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16215
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: Zwierzęta masterfulowców
.
Ostatnio zmieniony 16-07-2024, 23:38 przez Ascetic, łącznie zmieniany 3 razy.
Poro
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10019
- Rejestracja: 26-12-2010, 12:33
- Lokalizacja: Doliny
Re: Zwierzęta masterfulowców
Poszło. Zdrowia dla psiny.SATYROS pisze: ↑16-07-2024, 17:17Witam,
z ciężką chorobą naszej Luny walczymy półtora tygodnia. Dzisiaj rano były z kliniki lekko optymistyczne wiadomości.
Leczenie kosztowało nas już ponad 6 tysięcy złotych. Nie poddajemy się.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w leczeniu 9-cio miesięcznej, niesłyszącej suczce border collie podaję link do zbiórki.
Z góry dziękuję.
https://pomagam.pl/lunacierpi
- SATYROS
- w mackach Zła
- Posty: 784
- Rejestracja: 19-12-2014, 22:59
Re: Zwierzęta masterfulowców
Dzięki wielkie! Na Ciebie ZAWSZE można liczyć.tomaszm pisze: ↑16-07-2024, 23:00Poszło. Zdrowia dla psiny.SATYROS pisze: ↑16-07-2024, 17:17Witam,
z ciężką chorobą naszej Luny walczymy półtora tygodnia. Dzisiaj rano były z kliniki lekko optymistyczne wiadomości.
Leczenie kosztowało nas już ponad 6 tysięcy złotych. Nie poddajemy się.
Jeśli ktoś chciałby pomóc w leczeniu 9-cio miesięcznej, niesłyszącej suczce border collie podaję link do zbiórki.
Z góry dziękuję.
https://pomagam.pl/lunacierpi
- Believer
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1467
- Rejestracja: 08-06-2013, 11:27
- Lokalizacja: cipsko twojego starego
Re: Zwierzęta masterfulowców
Dziś dostałem informację z domu rodzinnego, że zdechł nasz pies. Widywałem go sporadycznie w ostatnich latach będąc w domu, ale tak zwyczajnie smutno mi sie zrobiło. Był to nasz drugi pies, którego pamiętam. Kiedy byłem szczylem przybłąkał się, dałem mu żreć no i już został. Sam nie wiem ile lat z nami był, ale był już bardzo stary i ślepy na jedno oko oraz przygłuchy. Jednakże zawsze jak odwiedzałem rodziców, to mnie poznawał i się cieszył, chodziliśmy razem do lasu. Pewnie jeszcze by trochę pożył, ale jakoś się wydostał z posesji i pierdolnął go samochód, którego pewnie nawet nie widział ani nie słyszał.
- Szalony Opos
- postuje jak opętany!
- Posty: 628
- Rejestracja: 01-01-2024, 19:51
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: Zwierzęta masterfulowców
Są to psy marki pies
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.