@Jimmy Boyle: Vile Rites, chłopcy z Kalifornii. Tegoroczny debiutancki album rekomendowany przez alchemików z Mitochondrion, choć nie nawiązujący do twórczości tych Kanadyjczyków - prędzej do innych. Czy to jest "brain-melting psych death"? Raczej nie. Przyjemne, dość relaksujące, techniczne granie, bez ryzyka przeorania bruzd i zakrętów mózgowia. Mogę polecić.
czjem siem motzno zachencony
na te skurwiałą pogodę w sam raz, by przegnać
Nie no Akercocke to bym się nie spodziewał w tym zestawieniu. Wpływy DsO pewnie i tak, bo to bardzo wyływowy zespół był, ale kopia? Nie wiem... wskazałbym pewnie milion innych bendów które bardziej bezpośrednio DsO kopiują (co już memem się stało), a których nazw nie przytoczę bo nie pamiętam. Dodheimsgard nie znam, Mayhem już bardziej, ale wciąż jednak pobieżnie. Dla mnie podobieństwo na zasadzie: to i to metal bardziej w kierunku ostra napierdalanka a nie ballady Metalliki. Inna sprawa, że ja w muzykę nie umiem tylko jej słucham i może pewnych rzeczy nie wyłapuję, ale... na tej zasadzie to ostatnie Defeated Sanity jest bezczelną zrzyną ze starego Suffocation. Kontynuatorzy pewnie tak, ale kopiści - nie wiem, wydaje mi się, że jednak coś tam swojego wnoszą, choćby w obszarze brzmienia i wokali.
Panie Kolego, już to wyżej wyjaśniłem - bardziej pasowałby tytuł kontynuatorów (lub - w najgorszym razie - naśladowców) niż kopistów, tak czy siak jednak pomimo ciekawego podejścia do zagadnienia nie dopatrywałbym się tutaj wstrząsającej oryginalności. Podobieństwa (zwłaszcza do Akerkocke i DHG oraz DsO-owate dysonansowanie) są imho dość oczywiste - i są to podobieństwa, a nie kopiowanie 1:1. Nie wiem, co nowego wnosi Veilburner w kwestii brzmienia - automat perkusyjny brzmi tak, jak i drzewiej bywało - czy też wokalu, skoro słysząc go mam flashbacki z płyt, które słyszałem x lub xx lat temu. Nie zmienia to oczywiście tego, że to dobra płyta, której słucha się dobrze i nie nudzi się po pierwszym czy drugim przelocie.
Argument z Defeated Sanity uważam za nietrafiony.
No bo to już takie czepianie się na siłę. Jednakowóż prędzej słyszę Suffocation w Defeated Sanity niż Akercocke w Veilburner. Prędzej mi się to kojarzy z Howls of Ebb - ale to chyba poprzez swoją dziwaczność i to kwaśne, skrzeczące brzmienie. W temacie:
Jak brzmi ten MH w porównaniu do wydania osmose z 94 roku ?
Rewolucji nie ma, ale jest wyraźnie większa głębia i dynamika i ogólnie pełniejsze brzmienie. Może trzeba się odrobinę przyzwyczaić bo z początku wydaje się, że dziwnie 'za dobrze', ale nie ma mowy o jakimś plastikowym gwałcie na kulcie. To brzmi wciąż surowo i necro. Po prostu szersze spektrum.
Życie światów jest ryczącą rzeką, ale Ziemia jest sadzawką i stawem.
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
Płyta wykraczająca poza swoje czasy. Zapoznawałem się choćby ostatnio z Krzta (co to wespół z Zamilską pranie mózguf polskim fanom BM robili u boku Furia) i słyszę tam od cholery Kinsky'ego.
Życie światów jest ryczącą rzeką, ale Ziemia jest sadzawką i stawem.
Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo będziecie się opierać ukłuciom szpilek?
Metal und piwko grzane. W końcu na kolumnach bo w rodzinka w Wrocławiu to korzystam.
Plan na dzisiaj i na jutro jak będe w lesie.
Wszystkie CB dzisiaj odebrałem. Przymierzałem się do zakupu od dłuższego czasu ale zawsze miałem na liście zakupowej do zrealizowania jak się przekonam do każdego materiału z osobna i ten moment nastąpił.
Dużo płyt w tym miesiącu zakupiłem.
Kupię Nunslaughter Goat ale nie ten w czerwonym digipacku.