"W pokoju obok" 2024 - film premierowo/przedpremierowo, lata już po kinowych ekranach w Polsce.
Na podstawie książki "Pełnia miłości"
Czekałem, żeby to zobaczyć, myśląc, KrySSte!: takie świetne aktorki (mn.mój top Julianne Moore), jeden z ulubionych reżyserów - Almodovar, plus ZŁoty Lew w Wenecji. Takie połączenie nie może zawieść! Na pewno będzie mnóstwo chemii ! Nie było.... Może przebije ładunkiem emocji, porywający "Godziny" (z roku 2002)?
Niestety, też się to nie stało...Odliczałem minuty do końca, mając nadzieję, że jakiś zwrot akcji lub coś przyciągnie moją uwagę : (
To pierwszy angielskojęzyczny film Almodovara - Cóż, sztywno/dziwnie brzmi angielski tam, gdzie zwykł brzmieć hiszpański. Jak podsumował film Tomasz Raczek:
"Pogubił się Almodovar, pogubiły aktorki (Tilda Swinton, Julianne Moore) język angielski obnażył wszystkie braki profesjonalne reżysera-wizjonera. Smutno, słabo."
Bohaterki bardziej deklarują, niż rozmawiają. A tematyka poważna, śmierć, odchodzenie, samotność, rozliczenie, eutanazja, ale wszystko bardzo plastyczne i inscenizowane. Kluczową kwestią jest słaba adaptacja kulturowa: scenariusz napisany w języku hiszpańskim z myślą o wrażliwości hiszpańskojęzycznej.
Nie możesz po prostu przetłumaczyć tego w Google i dać dwóm potężnym anglosaskim aktorkom. Tekst wydał im się zupełnie obcy. Niestety, okazało się, że to zbyt duże zadanie dla geniuszu Almodovara.
Tak chcieliby umrzeć bogaci? Modna nowoczesna architektura, kolorowe dopasowane szafy, wymyślone interakcje z przyjaciółmi, farmaceutyczne ucieczki dostępne tylko dla niektórych
i nudny dialog zamiast szczerych emocji... Wolałbym umrzeć biedny.
Przywilej bogatych do wyboru godnej śmierci. Uważam, że tematyka nieuleczalnej choroby, bliskości końca życia i eutanazji, poruszona w dziele filmowym, zasługiwała na mniej plastyczności i folkloru.
Swinton i Moore są tak trzeźwe i precyzyjne w swoich rolach, że mijają prawie 2 godziny, a dramat między nimi dotyka tylko powierzchni, a wszystkie sceny poza nimi są śmieszne.
Zimny film, który z czasem zawodzi, jest gorsetowany, a mnóstwo Hollywoodu wszystko psuje. W tej historii brakowało emocji, a „humor” wydawał się pompatyczny i pretensjonalny.
Technicznie jest to poprawnie zrobiony tytuł, z dobrymi pejzażami, kolorystyką i zdjęciami, ale dramat, jaki wiązałaby się ze śmiertelną chorobą i eutanazją, nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, nie porusza i nie ekscytuje widza. Mimo to, niemal zawsze warto obejrzeć filmy Almodóvara, bo można też zaobserwować ewolucję jego twórczości, która zmieniała się wraz z upływem lat. To chyba 24. Jego film, a niemal wszystkie staram się posiadać na półce z DVD.
Smutne, ponieważ film miał potencjał, aby stać się naprawdę mocnym i zapadającym w pamięć , było to raczej zawstydzenie. Pewnie miałem bardzo wysokie oczekiwania - a to tylko złe dialogi były.
*jakoś lżej się umiera w almodovarii xd.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
jutro, pojutrze, zaliczam kolejne premiery w konwencji dramatów. Tak się złożyło, że w obu bohaterki (2019) "Małe
kobietki" - Saoirse Ronan i Florence Pugh. Saoirse znakomita i kroczy po tego Oscara w tak młodym wieku. Trzymam kciuki! Seanse przedpremierowe/kinowe, pojawiają się już w większych miastach.
W dramacie "The outrun", jako alkoholiczka, świeżo po odwyku....
A Florence Pugh (ostatnio po Diuna vol.II oraz Openheimer), w dramacie "Sztuka pięknego życia".
