Podobno zadzwoniłem do kolegi, rówieśnika i powiedziałem, że mam dwie flaszki Absolwenta po 0,5l i mam genialny pomysł - wypijmy je duszkiem na raz . Zobaczymy, kto będzie twardszy. Kolega podjął wyzwanie.
Flaszki dał nam starszy kolega (17 lat), kupił nam je i dał. Spróbowaliśmy wypić je na raz u niego w chacie.
Pamiętam, że wypiłem pół butelki (0,25l) Absolwenta duszkiem. Paliło mi przełyk, myślałem że się zerzygam. Od razu zacząłem widzieć podwójnie.
Kolega był trochę w tyle ale walczył.
W końcu wykończyliśmy po te 0.5l wódki na głowę w ciągu maks godziny i byliśmy bardzo najebani. Starszy kolega miał rodziców na chacie, stwierdził że robimy przypał i nas wyjebał na ulicę takich pijanych.
No i od tego momentu zaczął się dramat.
Pamiętam jak czołgałem się przez ulicę, w krzaki. Leżałem, rzygałem żółcią, dławiłem się, traciłem przytomność. Znalazł mnie kolega i zaprowadził do siebie (nie ten co nas wyjesbał). Patrzę na telefon a tam 50 połączeń nieodebranych od starych, myślę sobie - przejebane. Godzina jakaś dziwna, 1 w nocy, doperi co była 17. No ale chuj idę do kolegi, siedzę, daje mi herbaty, rzygam nią. I nagle widzę latarki na podwórku - chuj, starzy mnie szukają.
No to wpierdoliłem się do szafy i kazałem koledze mówić, że mnie nie ma. W tej szafie jeszcze ze 2 razy się zerzygałem żółcią i herbatą. W końcu rodzina wchodz i brat (starszy z ojcem) otwierają drzwi szafy i groźnie mówią
A ja drzwi zamykam, bo myślę w tym najebaniu, jak zamkne te drzwi i ich nie widzę, to ich nie ma nie?Wyłaź! Widzę Cię!
No i koledzy owładnął mnie wtedy pogląd filozoficzny znany solipsyzmem. Wtedy sobie nie zdawałem z tego sprawy.
Zobaczcie sobie w wikipedii co to znaczy, jeśli nie wiecie. Niesamowite. Najebany w szafie byłem najbardziej radykalny solipsystą świata, żaden Gorgiasz mi nie podskoczył. Tylko żółć i herbata z rzygami, mrok w szafie, przytulna tekstura kobiecego swetra, jakaś balerinka damska (dobra dupa matka tego kolegi, pierwsze moje fantazje seksualne to o niej. teraz babka ma 50 lat i wódą zniszczona, masakra, już był nie ruchał) .
No ale w końcu mnie wyciągneli za fraki i miałem przejeabne. Stary przyjechał 200km od kochanki bo matka zrobiła aferę że zaginąłem.
A co z kolegą? Może trudno będzie wam uwierzyć, ale to ja miałem większe szczęscie w tym wszystkim (fizyka kwantowa, spiny, determinizm). Kolegę determinizm alkoholowo-kwantowy zaprowadził na przystanek, bo miał dalej, musiał dojechać, ja mogłem z buta dojść. Podobno wczołgał się do autobusu i zaczął rzygać. Kierowca zatrzymał autobus.
Kolega to taki był zawsze chulaka impulsywny, masywny, zbudowany jak czołg. No i zaczął się odgrażać kierowcy. Kierowca zadzwonił po policję, to kolega rzucił się na policjantów i chciał ich napierdalać. W końcu wylądował na wytrzezwiałce, miał sąd rodzinny i zarzuty, a ja tylko zgagę po tej żólci i herbacie na drugi dzień.
No ale słuchajcie, bo to nie koniec. Kolega dostał jakąś karę straszną i musiał iść jako 14 latek do pracy na budowę żeby spłacić dług. Spodobało mu się tam, później poszedł do technikum budowlanego, stamtąd na studia, zrobił inżyniera, dostawał stypendia, później kariera w korpo, później dyrektor techniczny w startupie w wieku 30 lat, no kurwa.
I zawsze mi mówi, że to w sumie dzięki temu, że zgodził się podjąć moje wyzwanie wypicia 0.5 litra wódki, dzięki temu poszedł do pracy na budowę i zakochał się, teraz jest specem.
Ja skończyłem psychologię nie pracuję w zawodzie. Bez związku, ale tak to już jest z tym kwantowym wszechświatem.
Czasami próba wypicia 0.5l absolwenta na raz w wieku dziecięcym prowadzi na wyżyny kariery, 15 lat później.
Wszechświat jest tajemniczy, a życie ludzkie pełne niespodzianek. Niepodobna ropętać tej nici Ariadny.
W ogóle jakby niepatrzeć to już grecy mieli rację w antyku, w literaturze, co do kondycji ludzkiej. Cała wielka literatura opiera się na tragedii. A co jest głównym elementem tragedii? Fatum, nieuniknionność, determinizm. No i tutaj wchodzi Deathspell Omega i fizyka kwantowa znowu.