02-09-2025, 13:49
Zgadzam się z szanownym przedmówcą - nie ma tu powodu do wstydu. Sodom nigdy poniżej pewnego poziomu nie zszedł, co biorąc pod uwagę staż, jest już jakimś wyczynem. Na "The Arsonist" zgodnie z przewidywaniami nie ma niczego nowego - i dobrze. Na plus wyróżniają się pierwszy ("Battle of Harvest Moon") i ostatni ("Return to God in Parts") numer - pierwszy za nadspodziewaną sprawność kompozycyjną, drugi za mega złowieszczy klimat. Poza tym jest przyzwoicie, choć niektóre utwory zyskałyby, gdyby je trochę skrócić (np. "Scavenger" czy "Gun Without Groom"). Mam nadzieję, że jeszcze uda się tych dziadów zobaczyć na żywo, o.