Wokal zajebisty, zdecydowanie nadaje klimat i jest najmocniejszym punktem materiału. Riffy zajebiste, świetnie "wchodzi" ale z drugiej strony to też nic takiego, czego bym nie słyszał gdzieś wcześniej. Perka momentami brzmi jakby ktos gałęzie łamał, faktycznie do poprawienia. Myślę też, że gitarka, która wchodzi na początku Seed of Destruction powinna być niżej zestrojona, niech ona się odszczekuje swoim prześladowcom, nada trochę mięcha i dynamiki, niech ona tak nie miauczy

- tak samo solo w drugim - Moon Speaks My Name - zagrane jest gdzieś "obok". Na koniec The Throne - zajebiście ciekawy, niebanalnie zagrany ( no i ten wokal !!! )
Generalnie, gdyby tak poprawić parę mankamentów to łykam bez popity, a o niewielu kapelach tak mogę powiedzieć.