Przesłuchałem dzisiaj VAN DER GRAFF GENERATOR - Still Life i wciąż żyję

Przez zielony lasy idzie niedźwiadek na patyku niesie zawiniątko, ma w nim dwa kawałki chlebka i słoiczek miodu. Radośnie podskakuje, wącha kwiaty i gania motyle. Wbiega na górkę i gdy wącha kolejny kwiatek, kręci go w nosi i głośno kicha. Bach! Miś stracił równowagę i zwinięty w kulkę turla się z górki i zatrzymuje się tuż przy strumyku. Wpatruje się w wodę i widzi w niej drugiego misia. - Nie zimno ci w tej wodzie ? - pyta się nasz niedźwiadek i wyciąga łapę na przywitanie. Gdy wkłada łapę do strumyka, miś po drugiej stronie zaczyna drżeć, marszczy się wraz lustrem wody i milczy. I gdy robi się już smutno, a kłębiące się chmury zwiastują deszcz, nagle ze strumyka wyskakuje sum – w ręku trzyma mikrofon, ubrany jest w granatowy frak, czerwony golf w paski i czarne pantofle. Przeskakuje po kamykach wystających znad wody i śpiewa “Jestem sum, sumiaste wąsy mum, mieszkam sum i robię plum!”. Miś uśmiecha się do suma, ale w tym momencie przypomina mu się, że zawiniątko z drugim śniadaniem wypadło mu gdzieś jak toczył się z górki. Sum wskakuje do wody, a niedźwiadek powoli wspina się pod górkę – zaczyna padać deszcz, jest smutno i szaro a miś czuje się zmęczony. W połowie drogi zwija się w kłębek i zasypia. Koniec pierwszego kawałka. W takim mniej więcej tonie utrzymana jest ta płyta – ładna, dobre wokale, mające coś z musicalu, melodyjna, słodka – czasami niepokojąca i smutna, ale przeważnie radosna i beztroska. Nie jestem pewien czy nawet gdym miał 30 lat więcej dziś nosiłbym na ramieniu tatuaż z napisem VAN DER GRAFF GENERATOR. Nie jest to muzyka zła, nawet nie żałuję, że kupiłem tą płytę – kto wie może kiedyś jeszcze ją włączę. Nie przypuszczam jednak by komuś kto z jakiś tam względów zalogował się na tym forum mógł pokochać tą kapelę i namazać sobie jej logo na kostce. Trotzky jest najdziwniejszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałem (lub nie spotkałem?) – gdyby oczywiście za miarą “dziwności” ludzi przyjąć ich gust muzyczny. Zachwycać się ostatnim Mayhem czy DsO a jednocześnie słuchać rzeczy w stylu VAN DER GRAFF GENERATOR to jak uprawiać kulturystykę i gimnastykę artystyczną, albo startować w MMA o uczęszczać do szkoły baletowej. Wcale bym się nie zdziwił jakby Trotzky był żydowskim skinheadem afroamerykańskiego pochodzenia

1. daj numer do swojego dilera

2. VDGG to jeden z najsmutnieszych zespołów rockowych, jakie znam.
3. znając na pamięć cąłą dyskografię VDGG widzę więcej wspólnego między DsO ostatnim czy Mayhem ostatnim, niż między, na przykład tymi płytami a połową współczesnego metalu. dla mnei droga jest prosta: VDGG -> VOIVOD -> MAYHEM -> DsO.
4. szczytem schizofreni jest za to kupowanie na tony 8 ligi metalu z lat 80 przy jednoczesnym marudzeniu na nowy krążek Darkthrone
