ULVER
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
zatwardziali metalowcy sluchaja tego co wypluje rynek,1 na 10 kupi shadows of the sun i może ten album ruszy go w jakis szczegolny sposób.Żeby w pelni docenic wartosc tej produkcji trzeba miec nieco wieksze rozeznanie w temacie i spojrzec na muzyke z nieco innej perspektywy.i nie mów mi że każdy"zatwardziały metalowiec" to potrafi..
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
chiba masz inaczej opisanego "zatwardzialego metalowca". Nie pirdziel o rozeznaniu w temacie, bo wlasciwie Ulver zatwardzialym metalowcom jest dosc znany. Poza tym nadal o nim pisza w metalowcych periodykach.Vvi sect (in) pisze:zatwardziali metalowcy sluchaja tego co wypluje rynek,1 na 10 kupi shadows of the sun i może ten album ruszy go w jakis szczegolny sposób.Żeby w pelni docenic wartosc tej produkcji trzeba miec nieco wieksze rozeznanie w temacie i spojrzec na muzyke z nieco innej perspektywy.i nie mów mi że każdy"zatwardziały metalowiec" to potrafi..
Coś tam było! Człowiek!
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
ale to nie ma nic do rzeczy. Piszesz, ze SOTS zbiera umiarkowane recenzje w prasie, bo ludzie nie maja tam wiekszego rozeznania w temacie. Myslisz, ze te recenzje pisza mlodziki, ktorzy nie lykneli i nie zrozumieli wczesniejszych dokonan Ulver? Takie rzeczy to tylko na metal.plVvi sect (in) pisze:no i to kurwa że Phlebotomized,Mekong Delta,Disembowelment,Xysma tez były/są znane a jak przychodzi co do czego to sie okazuje ze połowa ludzików która deklarowała doskonałą znajomość muzyki wyżej wymienionych nie ma o nie bladego pojęcia..
Coś tam było! Człowiek!
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
Tak,ale jak np.czytam recenzje w brytyjskim Hammerze to sobie myśle że kolo ktory ją pisał nie słuchał w swoim pieprzonym życiu niczego więcej poza NWOBHM 
inna sprawa że to raczej mało poważna gazeta..
jesli cały czas obracasz sie w jakiejs stylistyce,kregu gatunkowym, gdzie prym wiodą pewne schematy i dość przewidywalne posunięcia ostatnie płyty zespolu o którym rozmawiamy będa/mogą być dosc ciężkim orzechem do zgryzienia...

inna sprawa że to raczej mało poważna gazeta..
jesli cały czas obracasz sie w jakiejs stylistyce,kregu gatunkowym, gdzie prym wiodą pewne schematy i dość przewidywalne posunięcia ostatnie płyty zespolu o którym rozmawiamy będa/mogą być dosc ciężkim orzechem do zgryzienia...
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
nie sądze aby to było takie oczywiste,wielu ludzi nie uświadamia sobie na jak ogranicznej przestrzeni stawia kroki,określajac siebie przy tym wielkimi fanami muzyki..stąd później pochopne opinie i tzw.etykietowanie.Stąd później kwadratowe recenzje i sądy które nie znajdują żadnej argumentacji..
To nie jest płyta,to nie jest zespól dla metalowego sensu stricto audytorium.
To nie jest płyta,to nie jest zespól dla metalowego sensu stricto audytorium.
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
Nie do konca dotyczy to Ulver, ale jak ktos chce zobaczyc Rygga i innych muzykantów z zespołu badź co bądź intrygującego,to jest okazja,zobaczcie kto do nich dolaczy na finalowym gigu i zesrajcie sie ze szczescia,ja jade jak ktos rusza dupe albo jedzie ze swoja starą to moze sie odezwac jak nie to chuj w oko,buziaczki.
The news on &AEthenor...
Hello everyone,
Are you informed about the &AElthenor? Just in case no one told you, Ulver’s Mr. Rygg has recently contributed to this monster and will be helping to take their show out on the road in April. Furthermore, their new album, "Betimes Black Cloudmasses", will be out via VHF that very same month.
I recently spoke with our man Kris about the upcoming Æthenor gigs. Below I have included the most interesting of points.
The skinny:
"Yeah, I am going on the road with the Æ-street band in April, for five gigs, but please tell people not to heckle me, cause then I’ll never play live again, haha.
The experience:
"It’s more interesting to play live in this context rather than assimilating studio music, which I never got. But of course the set-up is a lot more volatile and fate and chance and that, so we’ll see. I’m in the backseat and will be working with my voice and a laptop, processing and triggering sounds real-time etc."
"It’s kind of abstract, chromatic jazz meets ambient. Not that high-pass filtered synth-arpeggiator shite though ... more acoustic and/or ’real’. Our ’presence’ is as important to the sound as the stuff emanating from Daniel’s Rhodes piano, Steve’s guitar pickups and my mic. It’s hard to describe really, but I feel that there’s a certain telepathic element at play. We recently had a couple wonderful rehearsals in London. The drummer we’ve got with us, Steve Noble, is beyond good man. He used to play with Derek Bailey and those boys so ... and David Tibet is joining on the final gig as well, so it should be quite good."
If you have not yet experienced Æthenor, you’re really in for a treat. An accurate and just description of their wonderful music is not something I can easily come up with. Such a message is better communicated when hearing it for yourself. They have samples new and old available for your ears on their profile. I urge each and every one of you to tune in and enjoy immensely. the URL is http://www.myspace.com/aethenor
Last, but not least, here’s the road schedule. I hope most of you can make it.
Date : Wed 16th April ’08
Country/City/Venue : Switzerland / Geneva @ Theatre de l’Usine
Other acts: tba
Date : Thu 17th April ’08
Country/City/Venue : Switzerland / Martigny @ Les Caves Du Manoir
Other acts: Marc Ribot + Lucien Dubuis Trio
Date : Fri 18th April ’08
Country/City/Venue : France / Paris-Montreuil @ Instants Chavires
Other acts: Antoine Chessex
Date : Sat 19th April ’08
Country/City/Venue : Belgium / Hasselt @ Kunstencentrum Belgie
Other acts: Witch + Grails + Graveyard
Date : Sun 20th April ’08
Country/City/Venue : Netherlands / Tilburg @ Roadburn Festival
Other acts: Current 93 + Baby Dee
The news on &AEthenor...
Hello everyone,
Are you informed about the &AElthenor? Just in case no one told you, Ulver’s Mr. Rygg has recently contributed to this monster and will be helping to take their show out on the road in April. Furthermore, their new album, "Betimes Black Cloudmasses", will be out via VHF that very same month.
I recently spoke with our man Kris about the upcoming Æthenor gigs. Below I have included the most interesting of points.
The skinny:
"Yeah, I am going on the road with the Æ-street band in April, for five gigs, but please tell people not to heckle me, cause then I’ll never play live again, haha.
The experience:
"It’s more interesting to play live in this context rather than assimilating studio music, which I never got. But of course the set-up is a lot more volatile and fate and chance and that, so we’ll see. I’m in the backseat and will be working with my voice and a laptop, processing and triggering sounds real-time etc."
"It’s kind of abstract, chromatic jazz meets ambient. Not that high-pass filtered synth-arpeggiator shite though ... more acoustic and/or ’real’. Our ’presence’ is as important to the sound as the stuff emanating from Daniel’s Rhodes piano, Steve’s guitar pickups and my mic. It’s hard to describe really, but I feel that there’s a certain telepathic element at play. We recently had a couple wonderful rehearsals in London. The drummer we’ve got with us, Steve Noble, is beyond good man. He used to play with Derek Bailey and those boys so ... and David Tibet is joining on the final gig as well, so it should be quite good."
If you have not yet experienced Æthenor, you’re really in for a treat. An accurate and just description of their wonderful music is not something I can easily come up with. Such a message is better communicated when hearing it for yourself. They have samples new and old available for your ears on their profile. I urge each and every one of you to tune in and enjoy immensely. the URL is http://www.myspace.com/aethenor
Last, but not least, here’s the road schedule. I hope most of you can make it.
Date : Wed 16th April ’08
Country/City/Venue : Switzerland / Geneva @ Theatre de l’Usine
Other acts: tba
Date : Thu 17th April ’08
Country/City/Venue : Switzerland / Martigny @ Les Caves Du Manoir
Other acts: Marc Ribot + Lucien Dubuis Trio
Date : Fri 18th April ’08
Country/City/Venue : France / Paris-Montreuil @ Instants Chavires
Other acts: Antoine Chessex
Date : Sat 19th April ’08
Country/City/Venue : Belgium / Hasselt @ Kunstencentrum Belgie
Other acts: Witch + Grails + Graveyard
Date : Sun 20th April ’08
Country/City/Venue : Netherlands / Tilburg @ Roadburn Festival
Other acts: Current 93 + Baby Dee
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
z checia, ale jakos do Holandii mnie raczej nie po drodze.Vvi sect (in) pisze:Nikt nie chce zobaczyc Rygga I Tibeta na jednej scenie?
ależ panowie..skandal..
tak a propos SOTS, dosc ciekawa recenzje znalazlem:
i wlasciwie pod tym moge sie podpisacMieszko B. Wandowicz pisze: Obserwując historię sztandarowego projektu Kristoffera Rygga (alias Trickster G., Garm), trudno doszukać się klucza, według którego należy czytać kolejne rozdziały. A jednak pewną prawidłowość zaobserwować się da, a ostatnia propozycja Norwegów jedynie ją potwierdza. Gdy dyskografię poddamy analizie, okaże się, że Ulver – nie tylko ten pierwszy, „leśny”, lecz i ów późny, elektroniczny – przeplata albumy cięższe bardziej stonowanymi. Ostra adaptacja Blake’owskich „Zaślubin…” i rockowe „Blood Inside” okalają znacznie spokojniejszą „Muzykę do Wewnętrznego Filmu”. Idąc tym tropem, najświeższy krążek winien być chwilą wytchnienia. Tak jest w istocie – zgiełk, furia i partie gitary praktycznie odeszły w niepamięć. Niestety, uszło także powietrze – nie licząc epek, nowe dziełko skandynawskich awangardzistów nie dorównuje ani jednej płycie wydanej po 1996 roku.
Pal licho chwilowy spadek formy – trudno nieustannie trzymać wysoką, a i na licznych przedsięwzięciach pozaalbumowych bywało z nią różnie. Problem wydaje się mieć inną naturę. Wystarczy porównać sesje zdjęciowe z czasów „Blood Inside”, podczas których trio pozowało w przebraniu chirurgów (całkiem trafna metafora – na płycie muzyczną historię pokroili niezwykle błyskotliwie), i wizerunek współczesny. Panowie w czarnych habitach stoją po łydki w wodzie i stroją ni to zadumane, ni to groźne miny, gdy nad głowami chmury zwiastują burzę; całość wygląda groteskowo. Zabawa kiczem? Kolejny żart? Częściowo pewnie tak, ale w połączeniu z wieściami pojawiającymi się na oficjalnej stronie grupy (w skrócie o tym, że świat jest zły, a oni mroczni i nieszczęśliwi, ale za to nagrali swój najbardziej osobisty album) robi wrażenie daleko posuniętego kabotynizmu. Słowem – tuż obok buńczucznej deklaracji „robimy muzykę, nie pieniądze” bezkarnie paradowały marketingowe chwyty. Skąd moje przeświadczenie o zwycięstwie reklamy i autokreacji nad artystyczną szczerością? Śledząc poczynania Ulver od kilku lat, a wcześniejsze znając na wyrywki, nie wierzę, że Rygg nagle stracił poczucie humoru; nie mam również przesłanek, by uznać ironię „Shadows of the Sun”. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Garm, wiedziony szóstym zmysłem i świadomością wytworzonego wokół własnej osoby kultu, gdy zorientował się, że brakuje mu pomysłów na miarę wcześniejszych dokonań, postanowił nagrać od niechcenia kilka plam i wmówić słuchaczom, że mają do czynienia z minimalistycznym arcydziełem. A skoro talent ma zadziwiający, mógł być pewien, że grono entuzjastów Ulverowej twórczości prędzej czy później złapie haczyk, zbywając sceptyków autorytatywnym zarzutem niezrozumienia.
Brakuje elementu zaskoczenia, brakuje błysku i zabawy muzyką. Samej muzyki brakuje również – zupełnie nowej otrzymaliśmy jakieś pół godziny; trudno jako materiał premierowy potraktować „Solitude” (cover Black Sabbath) albo otwierający płytę utwór „Eos”, który jest przerobioną kompozycją ze ścieżki dźwiękowej do filmu „UNO”. Zawsze chwaliłem Rygga, że nie stara się stworzyć więcej, niż jest w stanie, nie zapycha swych wydawnictw wypełniaczami. Tym razem jednak pozostaje niedosyt – „Cienie…” sprawiają wrażenie dzieła niekompletnego. Rozczarowuje jeden z koronnych do tej pory atutów – sfera wokalna. Wszystko w porządku, gdy Garm nie sili się na eksperymenty – niemniej nagminnie zdarza się rzecz przeciwna. Wtedy, jak w „All the Love”, lider grupy pół-szepcze, pół-stęka, a efekt końcowy drażni. Nasuwa się pytanie, gdzie są mocne, złowieszcze wokalizy z „Themes…” bądź operowe popisy z epki „A Quick Fix of Melancholy”.
Muzycznie wybrał się Ulver w okolice eksplorowane przed dwudziestu laty przez Davida Sylviana (nie całość „Secrets of the Beehive”, ale chociażby „September” lub „The Devil’s Own” wpasowałyby się doskonale). Przywodzi je na myśl brzmienie klawiszy stanowiących jeden z fundamentów albumu. Do głowy przyjść mogą Talk Talk albo Mark Hollis i jego solowa płyta (np. numery „Inside Looking Out” czy „A Life (1895-1915)”). Grupa odwiedziła również rejony znane dzięki współpracy Pietera Nootena z Michaelem Brookiem, którzy na swoim krążku z 1987 roku zaprezentowali eksperymentalne, ambientowe pasaże zbliżone nastrojem i zastosowanymi środkami. Mowa raczej o takich utworach duetu jak „Finally II” niż „Searching” – stonowanych, oszczędnych, opartych na syntezatorowej przestrzeni. Skandynawowie jednak poruszają się po tych terenach nieco bardziej chaotycznie, a dźwięk – żywszy – ma więcej warstw, więcej smaczków. Jest po swojemu; Ulver nie kopiuje, ale też nie odkrywa.
Zarzuciłem Norwegom, co mogłem – kompromis, wtórność i niestaranność – lecz mimo wszystko „Shadows of the Sun” naprawdę mi się podoba. Kapitalnie, nie burząc spójności albumu, wyszła przeróbka „Solitude”. Jej obecność nie powinna dziwić – zespół uczestniczył już przecież w hołdzie dla Kiss, klasyka hard rocka nie jest mu obca. Spokojny w oryginale flet Iommiego zastąpiono szalejącą trąbką, na płycie zresztą obecną i poza coverem. W tym miejscu należy pochwalić kunszt najistotniejszego chyba gościa obsługującego właśnie ten instrument – zagrał na nim Mathias Eick, znany z Jaga Jazzist i współpracy z Patem Methenym czy Chickiem Coreą. Wzbogacił o szczyptę free jazzu „All the Love” i „przekrzykiwał” się ze wspartą elektroniką perkusją w „Let the Children Go”. Pamelia Kurstin, jedna z najbardziej cenionych współczesnych thereministek, dodała „Funebre” i „Eos” kosmicznego, niepokojącego wydźwięku. Nic dziwnego, że po theremin często sięgali twórcy soundtracków do obrazów SF i horrorów. Wśród gości znalazł się również Christian Fennesz, który dołożył w krańcowej części „Vigil” trochę typowego dla siebie hałasu – na początku jest spokojniej, a zaakcentowana klawiszami melodia nie chce wyjść z głowy. Kwartet smyczkowy odegrał swoją rolę, choć na pierwszy plan wysunął się tylko w pierwszym i ostatnim utworze. A wszystko razem nadal brzmi zgrabnie i profesjonalnie. Tylko i aż tyle.
Właśnie dlatego nowa propozycja Norwegów byłaby świetnym albumem zespołu anonimowego, ale sygnowana nazwą Ulver – zawodzi. Grupa była ponadgatunkowym fenomenem, jakich we współczesnej muzyce niewiele. Dlatego kochali ją zarówno fani Darkthrone, King Crimson, Coil, jak i Mogwai. Obecnie jest jedną nogą na ścieżce, na której nie pomogą image i genialne zdjęcie na okładce – zjawisko zjawiskiem być przestanie. Na razie do płyty wracać będę. Z niepełną, przerywaną, ale całkiem sporą przyjemnością.
Coś tam było! Człowiek!
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
- Skaut
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7410
- Rejestracja: 27-03-2004, 13:19
nadinterpretacji? bo co? bo o polowie wymienionych artystow nie masz bladego pojecia? Wedlug mnie jest fachowa i rzeczowa. Tak jak gosc napisal, to nie jest zly album , ale jak na ULVER to powyzej 7/10 nie podskoczy. Wystarczy porownac to do geniuszu z Blood Inside i SOTS wypada tutaj znacznie gorzej.Vvi sect (in) pisze:ROTFL!!!!!!
SHADOWS OF THE SUN jest NAJLEPSZYM albumem tego zespołu.dzieci,wstancie z łóżek.Idiotyczna recenzja,pełno nadinterpretacji a jednocześnie sformułowań typowych
dla dyletanta którego muzyka zawarta na tym krążku po prostu przerasta..
Coś tam było! Człowiek!
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
- Vvi sect (in)
- zaczyna szaleć
- Posty: 251
- Rejestracja: 21-01-2008, 00:34
1 ."Panowie w czarnych habitach stoją po łydki w wodzie i stroją ni to zadumane, ni to groźne miny, gdy nad głowami chmury zwiastują burzę; całość wygląda groteskowo. Zabawa kiczem ?"
trzeba być skrajnym zjebem żeby pokusic sie o tak debilną interpretacje tych zdjęc.
2. " Rozczarowuje jeden z koronnych do tej pory atutów – sfera wokalna. Wszystko w porządku, gdy Garm nie sili się na eksperymenty – niemniej nagminnie zdarza się rzecz przeciwna. Wtedy, jak w „All the Love”, lider grupy pół-szepcze, pół-stęka, a efekt końcowy drażni'
twoja stara rozczarowała siląc sie na pewien eksperyment z twoim starym pewnej nocy.
3. "Ty razem jednak pozostaje niedosyt – „Cienie…” sprawiają wrażenie dzieła niekompletnego "
Jak si poslucha plyty dwa razy to faktycznie mozna miec takie wrazenie.
I kilka rzeczy z ktorymi mozna sie zgodzic:
(ewentualnie)
4.
Muzycznie wybrał się Ulver w okolice eksplorowane przed dwudziestu laty przez Davida Sylviana (nie całość „Secrets of the Beehive”, ale chociażby „September” lub „The Devil’s Own” wpasowałyby się doskonale). Przywodzi je na myśl brzmienie klawiszy stanowiących jeden z fundamentów albumu. Do głowy przyjść mogą Talk Talk albo Mark Hollis i jego solowa płyta (np. numery „Inside Looking Out” czy „A Life (1895-1915)”).
ale i tak powyższy stos idiotyzmów stawia w bardzo złym świetle autora tejże recenzji.
Czego kurwa oczekiwaliscie,powtórki z BI albo PC?
Ten album jest wyjebany kompozycjnie,wykonawczo i pod jakim tam wzgledem jeszcze sobie nie chcecie.moge przyznać racje że nie odkrywa tym razem zupelnie nowych terytoriów,ale jest to najbardziej spójna- i pod względem kompozycji -w moim osobistym mniemaniu -najlepsza płyta
A nieliczy sie zdanie pisiorów co ,słuchaja dwa razy i poźniej piszą takie farmazony
trzeba być skrajnym zjebem żeby pokusic sie o tak debilną interpretacje tych zdjęc.
2. " Rozczarowuje jeden z koronnych do tej pory atutów – sfera wokalna. Wszystko w porządku, gdy Garm nie sili się na eksperymenty – niemniej nagminnie zdarza się rzecz przeciwna. Wtedy, jak w „All the Love”, lider grupy pół-szepcze, pół-stęka, a efekt końcowy drażni'
twoja stara rozczarowała siląc sie na pewien eksperyment z twoim starym pewnej nocy.
3. "Ty razem jednak pozostaje niedosyt – „Cienie…” sprawiają wrażenie dzieła niekompletnego "
Jak si poslucha plyty dwa razy to faktycznie mozna miec takie wrazenie.
I kilka rzeczy z ktorymi mozna sie zgodzic:
(ewentualnie)
4.
Muzycznie wybrał się Ulver w okolice eksplorowane przed dwudziestu laty przez Davida Sylviana (nie całość „Secrets of the Beehive”, ale chociażby „September” lub „The Devil’s Own” wpasowałyby się doskonale). Przywodzi je na myśl brzmienie klawiszy stanowiących jeden z fundamentów albumu. Do głowy przyjść mogą Talk Talk albo Mark Hollis i jego solowa płyta (np. numery „Inside Looking Out” czy „A Life (1895-1915)”).
ale i tak powyższy stos idiotyzmów stawia w bardzo złym świetle autora tejże recenzji.
Czego kurwa oczekiwaliscie,powtórki z BI albo PC?
Ten album jest wyjebany kompozycjnie,wykonawczo i pod jakim tam wzgledem jeszcze sobie nie chcecie.moge przyznać racje że nie odkrywa tym razem zupelnie nowych terytoriów,ale jest to najbardziej spójna- i pod względem kompozycji -w moim osobistym mniemaniu -najlepsza płyta
A nieliczy sie zdanie pisiorów co ,słuchaja dwa razy i poźniej piszą takie farmazony