19-07-2016, 12:10
Przegapiłem ten temat, a ponieważ wygląda tak mizernie nie mogłem nie dodać czegoś od siebie. NASTY SAVAGE na takie chłodne potraktowanie z pewnością nie zasługuje ze względu na... (fanfary) swój fenomenalny debiut, który dla mnie pozostaje jednym z koronnych dowodów, że Metal (wielka litera się należy jak psu buda) lat 80. rządzi po wsze czasy. Ciężar, brud, plugastwo, a jednocześnie świeżość i wyczuwalne w każdej sekundzie młodzieńcza energia oraz pasja. Bez photoshopowego brzmienia, striggerowanych okładek, przyciętych bojówek i końcówek zaprasowanych w kancik. Oni nawet nie przypuszczali, że taka zaraza majaczy na horyzoncie! Kogo od pierwszych minut nie wali po mordzie geniusz: "Metal knights", "Asmodeus", "Dungeon of pleasure", tudzież "Psycho path" ten pomylił parafie. Dla fanów W.A.S.P., debiutów IMPALER, HALLOWS EVE czy LIZZY BORDEN i tym podobnych rejonów lektura obowiązkowa.
Reszta dorobku mnie nie rusza - późniejsze materiały (może poza dwójką, ale tylko miejscami) nie mają nawet cienia tej magii i mocy. "Psycho psycho" nie słyszałem.
Ciekawe co by powiedział Stary dzisiaj - jestem pewien, że taki Fenriz obecnie rozpływa się nad debiutem Amerykanów.
Only SŁUCHANIE płyt is real!