Skaut_Kwatermaster pisze:
Tym razem bedzie krotko, bo rekomendacja zbedna. Goscie pochadza z Australii i graja BM. Produkcja tego albumu jest perfekcyjna (czasami na mysl przychodza mnie skojarzenia z Shining). Pomimo zlozonych i polamanych struktur utworow wszystko jest czytelne i klarowne. To co wyczynia perskusja tez jest godne wzmianki. Czasami niektore patenty zahaczaja o techniczny DM, inne nadaja plycie progresywnej rytmiki. Dzieje sie tutaj naprawde duzo. Bez watpienia, jedna z najciekawszych plyt tego roku.
/druga wypowiedź Skauta/
o to to. Tez mnie to na mysl przyszlo. Nie moge przestac tego sluchac. Czasami mam nawet skojarzenia z ostatnim Arkhon Infaustus. Longi - daj temu szanse, plyta jest naprawde przednia. Malo tutaj nowego Dissection. Smiem nawet twierdzic, ze to jest zaprzeczenie takiego grania. Do tego atmosfera tej plyty - po prostu czuc szatana w powietrzu (posluchaj sobie "jekow" w tle, w pierwszym albo drugim kawalku - istny psychiatryk).
Właśnie skończyłem słuchać, no i niestety jestem zmuszony zmieszać to "coś" z błotem. Owszem jest produkcja, i to naprawdę fajna, bo klarowna w stopniu "akuratnym", bez przesadzonej sterylności brzmienia, lekko duszno, lekko brudno, ale czytelnie. To co wyczynia perkusja też jest godne wzmianki

- blast na blaście, trochę połamanych rytmów, wszystko rodem z mojego najczarniejszego snu muzycznego - american technical brutal death metal. Może i jest to dobre technicznie, ale pasuje do takiej muzyki jak kawior do frytek. Reszta zaledwie poprawnie - dobry, ale totalnie niewyróżniający się wokal, gitarki rzeźbiące fajne struktury, generalnie chyba właśnie to mnie najbardziej zaciekawiło w tej płycie. Jęków w tle w pierwszych dwóch kawałkach za chuja pana nie da się podciągnąć pod jakikolwiek psychiatryk, co najwyżej pod kolesia przepitego borygo. Skojarzenia z "Orthodoxyn" też mnie się nasunęły, ale jest to taki bardzo odległy i bardzo ubogi krewny Orthodoxyn. Rzeczywiście mało tutaj nowego Dissection, i dobrze, bo genialny "Reinkaos" jest tylko jeden. Podsumowując - niby wszystko niezłe/dobre, tylko tworzą kurewsko niespójną całość. Ujmijmy tak - generalnie mocne 5/10, czyli nieźle, bo płyta wcale nie jest najgorsza. Ale jeżeli mam to rozpatrywać jako płytę BM to góra 3/10, bo "czerni" w tym jak na lekarstwo. Poza tym jest to taka płyta, która już podczas pierwszego odsłuchu odkrywa dokładnie wszystko.
Skaut - trafiłeś z tym jak Jester z tym nieszczęsnym Den Saakaldte