
Daniel O'Sullivan płodnym artystą JEST. Wystarczy wspomnieć jego grę w Miasma & the Carousel of Headless Horses, Mothlite, czy Guapo właśnie. Do tego kolaboracje z Krzysiem Ryggiem, Jarboe, czy nawet Tibetem z pewnością tworzą z niego nietuzinkową postać. Jakiś czas temu zakładając temat o Mothlite myślałem, że niczym nowym mnie Daniel już nie zaskoczy.
Minęło trochę czasu, a tutaj Guapo wydaje nową płytkę, która znów swoim nieszablonowym podejściem do post-rockowej plastyki sprawia, że ma się ochotę płyty słuchać w nieskończoność. Z pewnością, jak to zwykle bywa u O'Sullivana, nie jest to płyta na jeden odsłuch. Znów na początku ma się wrażenie obcowania z dźwiękową abstrakcją, ale dopiero z czasem zauważamy pasujące do siebie fragmenty. W ogóle, mam wrażenie, że ten album to taki dojrzalszy kuzyn Mothlite, ale za to mniej 'opętany' muzycznie niż Miasma & the Carousel of Headless Horses (choć zdarzają się czasem 'żywsze' fragmenty). Bardziej wyciszony, stonowany, ale nadal progresywny. Talk-Talkowy, momentami zaklęty w teatralny minimalizm, momentami stąpający w latach 70-tych (nie mogło być inaczej). Chwilami ten album przypomina mi nawet chwalony przeze mnie Grails - Take Refuge in Clean Living. No i dodatkowo ten gościnny występ Jarboe - miód. Kto ma siłę, na kolejną perełkę ze stajni O'Sullivana, niechaj nie waha się ani chwili.