wlasnie zaczynam poznawac muzyke EST i jestem po prostu wstrzasniety.
LEUCOCYTE to cos niesamowitego. piekny, szlachetny jazz, ktory powoli przeistacza sie w totalna jazde z eksperymentalna elektronika, nie tracac przy tym ani troche na
spojnosci i autentycznosci. wszystko tu jest na najwyzszym poziomie, perfekcyjny fortepian, bardzo interesujace partie kontrabasu,
doskonala perkusja i wreszcie elektronika (sprzezenia daja niespotykany efekt i rewelacyjnie buduja napiecie). moze to troche na wyrost, ale mysle, ze mozna powiedziec o spotkaniu Jarretta (ze wskazaniem na Trio, ale sa tez momenty rodem z Wiednia \m/) ze Stockhausenem

.
jedna z plyt, ktorym daje 10/10 po polowie przesluchania, bez ryzyka, ze do konca odsluchu spadnie o choc jeden punkt. sprawdzcie.
bardzo szkoda czlowieka.
p.s. wiem, ze niektorych slowa "jazz" i "elektronika" specjalnie nie zachecaja, ale sadze, ze kazdy powinien dac tej plycie szanse. jest niesamowicie dynamiczna i intensywna, nie ma tu miejsca na jakies nudne, pretensjonalne eksperymenty, ktore docenic moga tylko openmindowe cioty
p.s.2. fani Perdition City musza to miec. wiem, ze jest to dosc dalekie skojarzenie, ale jestem pewien, ze jesli ktos lubi PC to to tez mu podejdzie. i to bardzo.