Nie słyszałem ich/o nich wcześniej ale skoro zachwalaliście to spróbowałem.
Cudowna odtrutka po najnowszym ISIS
The Ritual Fires of Abandonment rzeczywiście są rytualne i jak każdy dobry ogień oczyszczają. Nie spodziewałem się tak podchodzącego pod moje gusta grania.

Słucham już któryś raz płytki niemalże pod rząd i nie mogę przestać. Super wokal, nie silący się na jakąś sztuczną nerwowość/brutalność, ambitne aranżacje ze smaczkami i urozmaicone kawałki. Czego chcieć więcej? Chłopcy mają swój styl.
Embers jest wzorcowym wprowadzeniem w rytuał, rozwija się niespiesznie i bawi się ze słuchaczem coraz wyraźniejszą psychodelą.
White wings zbudowane na prostym kontraście nieźle kontynuuje ISISowe rozwiązania z Panopticon by w
Mescaline Sunrise odurzyć pięknym odrealnieniem. Nie wiem czemu, ale skojarzyłem tę jazdę z
Vicarious Atonement Mars Volty. Piękny trip na psychotropach - jak na razie ten rodzynek na płycie smakuje mi niezgorzej niż cały album.
Sieroty są mocnym punktem albumu (zwłaszcza zakończenie z lekko jazzującym zwolnieniem).
Krąg "tak se" a ostatni kawałek jest mocnym podsumowaniem całości i kiedy się kończy to budzę się i włączam Replay.
9/10.