
LID/ Eric Wagner
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
- Adrian696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3562
- Rejestracja: 22-06-2007, 20:44
Re: LID/ Eric Wagner
SMC to jeden z lepszych powrotów o ile nie najlepszy... a ze przeszedł bez echa... bo ja wiem - wsrod moich znajomch słyszłem same superlatywy, opinia sceny mnie pierdoli - czyli kto miał posłuchac ten posłuchał, a ogół i tak by nie zrozumiał 

Drone pisze:Dla mnie (dla mnie!) pozostajesz zjebem i oficjalnie wciągam cię na listę wrogów.
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: LID/ Eric Wagner
Posłuchałem sobie "In the Mushroom". Początek jest absolutnie zajebisty. W pierwszym kawałku Wagner ma wokal prawie jak Plant. Muzycznie jest to unowocześniona wersja hard-rocka z lat 70-tych zalatująca różnymi wynalazkami, które przytrafiły się tej muzyce przez następne 20 lat (mam wrażenie, że grungem powiewa momentami). Do szóstego utworu (włącznie) jest super, ale im bliżej końca, tym więcej do powiedzenia ma smęciarz z Anathemy i mam ochotę wyłączyć. Na koniec dostajemy cover The Beatles, których średnio lubię, więc słucham jednym uchem.
Podsumowując: mogło być w całości zajebiście, ale niestety jest tylko dobrze. Angol z Krainy Deszczowców zmiękczył płytę i na koniec stała się pożywką dla ludzi o miękkim sercu. Niemniej jednak do połowy słucham z radością.
Podsumowując: mogło być w całości zajebiście, ale niestety jest tylko dobrze. Angol z Krainy Deszczowców zmiękczył płytę i na koniec stała się pożywką dla ludzi o miękkim sercu. Niemniej jednak do połowy słucham z radością.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
Re: LID/ Eric Wagner
Zgodzę się, że lata 70-te, lekko grunge'owy posmak, że od połowy straszna padaka. Oprócz słabo odegranego Don't Let Me Down The Beatles jest jeszcze cover The Monkees, też zapchajdziura. Nie zgodzę się jednak, że pierwsza połowa jest super, bo to 5-tej swieżości szary jak tani papier toaletowy, niczym się nie wyróżniający, rock do ziewania, a w drugiej jest już tylko tragicznie. Jedyne co jest warte zapamiętania to to, że taki projekt był, nazwiska panów w nim uczestniczących i to, że szkoda na tę płytę czasu, a co dopiero pieniędzy.
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
and the thought
and the chaos
that free the form
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
E tam. Nie popadajmy w skrajności. Owszem, nigdy bym nie napisał, że mamy do czynienia z czymś odkrywczym, ale utwory, które wypełniają pierwszą połowę płyty, to po prostu dobre, energetyczne kawałki. Świetnie sprawdzają się w samochodzie, mają swój groove, do tego dochodzi super wokal. Gdyby cała płyta była taka, to częściej bym do niej wracał.4m pisze: Nie zgodzę się jednak, że pierwsza połowa jest super, bo to 5-tej swieżości szary jak tani papier toaletowy, niczym się nie wyróżniający, rock do ziewania, a w drugiej jest już tylko tragicznie.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- 4m
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1277
- Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
- Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...
Re: LID/ Eric Wagner
Raczej w skrajności nie popadam. Porównuję poziom Lid do w pewnym sensie bliźniaczej i nagranej kilkanaście miesięcy wcześniej płyty Trouble - Plastic Green Head. Też znalazły się na niej dwa covery, też The Beatles i The Monkees, jednak nie mam nawet cienia wątpliwości, że dzieli je różnica dwóch klas. A przecież właśnie Plastic Green Head jest co najwyżej dobrą, energetyczną płytą i jedną z dwóch najsłabszych, o ile nie najsłabszą, Trouble. Stąd pozytywne opinie o pierwszej połowie In The Mushroom uważam za ewidentną pomyłkę. Mając w pamięci tragiczną drugą połowę Lid ocena całości nie może być inna.
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
and the thought
and the chaos
that free the form