A ja "wykąpałem" się w rzece... I gdyby nie lodowato zimna woda i moja szybko odzyskana przytomność umysłu, nie byłbym użytkownikiem tego forum...sveneld pisze:Ja np. kiedyś wykąpałem się w fontannie w Rynku, nie dość że dostałem mandat, to jeszczę grypę, bo to był listopad.
Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- H-K44
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1226
- Rejestracja: 16-04-2009, 10:01
- Lokalizacja: Left Hand Path
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
I believe whatever doesn't kill you, simply makes you... Stranger
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
^o akcji z rzeką mógłbym książkę napisać. przy czym mnie nie uratowała przytomność umysłu, a...przypadek. choć nie, to chyba złe słowo. hmmm...cud? 

- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2228
- Rejestracja: 24-06-2005, 10:12
- Lokalizacja: tu i tam
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
blisko 
rzecz działa się dawno, dawno temu, w pewne cudowne wakacje (ale nie w te, podczas których byłem całe dwa dni trzeźwy, choć właściwie to półtora). otóż z wesołą grupką znajomych wybraliśmy się w taki nasz spocik, w którym lubiliśmy robić sobie ogniska. na wzgórzu, przy krawędzi lasu, w dole rzeka, no poezja. nakupowaliśmy jakieś absurdalne ilości najnowszych zdobyczy polskiej myśli alkoholowej - głównie jakieś spierdolone, ohydne w smaku kawówki i tofikówki. sam spęd przebiegał normalnie - bydło się najebało tym świństwem, porzygało jak jeden mąż i pogasło.
gdy się ocknęliśmy, stwierdziliśmy, że wracamy do domów, bo nie ma co ta leżeć
jak się okaże łatwiej powiedzieć, niż zrobić 
nominalnie miałem wracać z kumplem, ale z jakiegoś powodu się rozdzieliliśmy, no i przyszło mi do domu iść samemu. "co to dla mnie", pomyślała najebana niemiłosiernie świnia i polazła...gdzieś
no i się zaczęła paraolimpiada - nie pamiętam, jak się znalazłem po raz pierwszy (
) w wodzie, natomiast całkiem nieźle pamiętam moje podwodne przygody - nic wyjątkowo przyjemnego. rzeka wtedy była w chuj głęboka, a ja - zapomniałem dodać, a to dosyć istotne - nie umiem pływać. choć starałem się jak mogłem w trybie przyspieszonym nadrobić zaległości, jakoś nie wychodziło. wszystko było popierdolone - gdy myślałem, że jakoś kieruję się w górę, rzeczywiście za chwilę macałem dno. gdy wpadłem na genialny pomysł, że gdy będę się starał przemieszczać macając nieustannie muł to w końcu wyjdę na brzeg, dużo czasu (a przynajmniej tak mi się wydawało) zajęło wkurwionej za coś na mnie tamtej nocy naturze wyprowadzenie mnie z błędu. jakoś wtedy, gdy już nosem zaciągać zacząłem wodę, zaczęło do mnie docierać, że to może być to. "chujowa śmierć", pomyślałem, "ale chyba dane mi było tak zdechnąć od samego początku" (za gówniarza wpierdoliłem się w jakieś bagno biegnąc za psem na wakacjach u babki - pies nie przeżył (podobno nie umiał pływać
), mnie babka wyłowiła już w sytuacji podbramkowej hehe). szkoda mi się trochę zrobiło, że to już wychodzić z mody czas, ale z drugiej strony też troszkę się wkurwiłem, i pomyślałem sobie "a chuj, niech wszyscy spierdalają. narta, hail satan!"
. przestałem się telepać jak zjeb, przestałem walczyć, totalnie odpuściłem i gotowy byłem wstąpić do armii piekielnej. co okazało się bardzo dobrym pomysłem, bo mój bezwładny odwłok rzeka wypchnęła na chwilę na powierzchnię. jakoś tak instynktownie zaciągnąłem się powietrzem, i pomyślałem, że skoro tak, to ja widzę szansę, i jeszcze chwilę powalczę
powalczyłem, nie wiem, jak, ale udało mi się wyjść na brzeg. głupi, myślałem, że to już koniec mojej przygody, teraz tylko pójść grzecznie do domu i...zaraz, no właśnie...którędy do domu? gdzie ja kurwa jestem? kurtyna. 
akt II
tak sobie kombinowałem jak ostatni idiota, że mimo, iż nie bardzo wiem, gdzie jestem, to muszę być w tym miejscu, w którym się do wody wpierdoliłem, czyli pewnie niedaleko miejsca, w którym mieliśmy ognisko. co za tym idzie, idąc przy brzegu rzeki w jedną stronę powinien być mostek za jakieś 3 kilometry, a w drugą stronę coś koło dwóch. oczywiście wybrałem ten oddalony dalej i polazłem w jego stronę. chyba mi się wędrówka znudziła, bo do niego nie dotarłem, postanowiłem zawrócić. zniecierpliwiony, nie trafiając także na most z drugiej strony postanowiłem kontynuować spektakl irracjonalnych zachowań, i zawróciłem jeszcze raz
tym razem solennie sobie przyrzekłem, że nie ustanę, dopóki nie dojdę do mostku. bardzo szybko złamałem dane sobie słowo, bo postanowiłem, że jednak pójdę w przeciwną stronę, bo most musi być już jakoś niedaleko (choć okolica była dla mnie obca). nie pamiętam, jak długo tak sobie wędrowałem w te i we wte, gdy wpadłem na GENIALNY pomysł. Otóż w całej swej mocy najebanego w pień umysłu zdecydowałem, że pierdolę te mosty, skoro i tak jestem mokry to zapierdalam na drugą stronę rzeki wpław
jak wymyśliłem, tak zrobiłem, nie muszę chyba wspominać, że skończyło się to nieomal (po raz drugi już) tragicznie. jednak i tym razem jakoś udało mi się wyjść z opresji cało, nie pamiętam już jak. cięcie.
teraz moje ulubione. otóż odzyskuję świadomość uczepiony do wielkiego, kującego jak sto chujów drzewa. obejmuję je rękami i nogami, rozglądam się, a tu pode mną woda. wszędzie kurwa woda, a do brzegu dobre parenaście metrów. rzeka wylała, i teraz to drzewo znajdowało się centralnie w samiuteńkim środku. "ładny chuj", pomyślałem, i zacząłem z początku nieśmiało, a potem na pełną pizdę drzeć się "ratunku! pomocy!" hehe. oczywiście nikogo nie było w pobliżu, więc nie pozostało mi nic innego, jak puścić się tego kującego skurwysyna i po raz trzeci (?) walczyć o życie
jak widać i z tej walki wyszedłem cało, a następna rzecz jaką pamiętam, to błądzenie po jakichś polach i kombinowanie w którą stronę do domu. każda strona była równie fajna
na szczęście pomogła mi nasza miejska ciepłownia. otóż ciepłownia ta posiada komin, najwyższy bodaj punkt w mieście, który oprócz tego, że ludzie czasem lubią na niego wchodzić i wąchać klej ma to do siebie, że na jego szczycie zamontowane są takie czerwone światełka. jak jakiś chuj te światełka na noc załączy, to świecą. na szczęście dla mnie tamtej nocy ktoś poczuł nieodpartą potrzebę włączenia owych światełek, no i mój sokoli wzrok je wyłapał
"aha!" - pomyślałem sobie, i skierowałem się w stronę miasta (tzn nie byłem pewny, czy to rzeczywiście to, co myślę, ale na szczęście okazało się, że to jednak to
) pamiętam, że przechodziłem przez jakąś wiochę - jakiś pies-kozak chciał mnie przyatakować, ale jak tylko mnie zobaczył - wyplutego, całego w mule i trzcinie, wkurwionego na potęgę - przestał szczekać, podkulił ogon i spierdolił z piskiem
trochę czasu zajęło mi dojście do domu, tuż przed szóstą rano byłem już w łóżku (impreza się przed jedenastą skończyła!), ale przedtem jeszcze triumfalnie przeszedłem jak potwór z bagien główną ulicą przez całą długość miasta 
rano czekała mnie długa sesja odrywania z siebie i ubrań kilogramów mułu, wyciągania sobie z nosa jakiegoś zielska i takie tam. jako ciekawostka - wszystko z góry na dół, buty, skarpety, majtki, spodnie, koszula pokryte było mułem. wszystko - oprócz koszulki christ agony, którą miałem tamtego wieczoru na sobie. ta była czyściutka (tylko mokra).
epilog, czyli gdzie tkwi prawdziwy dowcip.
polazłem do kumpla, z którym to przez chwilę wracałem, tak sobie wspominamy, co kto pamięta. okazuje się, że on też się w jakiś staw gdzieś wpierdolił, ale nic tak poważnego jak ja. co najciekawsze, dowiedziałem się, że my rozstaliśmy się już PO tym, jak przeszliśmy na drugą stronę rzeki. czaicie? przez ten cały czas się usilnie przepierdalałem na tę niewłaściwą stronę!!! KURWA JEGO MAĆ!!!
ps. koleś, który na tym ognisku (choć nie pamiętam, czy rozpaliliśmy ogień) skuł się z nas wszystkich najbardziej, oczywiście trafił do domu nienaruszony.

rzecz działa się dawno, dawno temu, w pewne cudowne wakacje (ale nie w te, podczas których byłem całe dwa dni trzeźwy, choć właściwie to półtora). otóż z wesołą grupką znajomych wybraliśmy się w taki nasz spocik, w którym lubiliśmy robić sobie ogniska. na wzgórzu, przy krawędzi lasu, w dole rzeka, no poezja. nakupowaliśmy jakieś absurdalne ilości najnowszych zdobyczy polskiej myśli alkoholowej - głównie jakieś spierdolone, ohydne w smaku kawówki i tofikówki. sam spęd przebiegał normalnie - bydło się najebało tym świństwem, porzygało jak jeden mąż i pogasło.
gdy się ocknęliśmy, stwierdziliśmy, że wracamy do domów, bo nie ma co ta leżeć


nominalnie miałem wracać z kumplem, ale z jakiegoś powodu się rozdzieliliśmy, no i przyszło mi do domu iść samemu. "co to dla mnie", pomyślała najebana niemiłosiernie świnia i polazła...gdzieś






akt II
tak sobie kombinowałem jak ostatni idiota, że mimo, iż nie bardzo wiem, gdzie jestem, to muszę być w tym miejscu, w którym się do wody wpierdoliłem, czyli pewnie niedaleko miejsca, w którym mieliśmy ognisko. co za tym idzie, idąc przy brzegu rzeki w jedną stronę powinien być mostek za jakieś 3 kilometry, a w drugą stronę coś koło dwóch. oczywiście wybrałem ten oddalony dalej i polazłem w jego stronę. chyba mi się wędrówka znudziła, bo do niego nie dotarłem, postanowiłem zawrócić. zniecierpliwiony, nie trafiając także na most z drugiej strony postanowiłem kontynuować spektakl irracjonalnych zachowań, i zawróciłem jeszcze raz


teraz moje ulubione. otóż odzyskuję świadomość uczepiony do wielkiego, kującego jak sto chujów drzewa. obejmuję je rękami i nogami, rozglądam się, a tu pode mną woda. wszędzie kurwa woda, a do brzegu dobre parenaście metrów. rzeka wylała, i teraz to drzewo znajdowało się centralnie w samiuteńkim środku. "ładny chuj", pomyślałem, i zacząłem z początku nieśmiało, a potem na pełną pizdę drzeć się "ratunku! pomocy!" hehe. oczywiście nikogo nie było w pobliżu, więc nie pozostało mi nic innego, jak puścić się tego kującego skurwysyna i po raz trzeci (?) walczyć o życie

jak widać i z tej walki wyszedłem cało, a następna rzecz jaką pamiętam, to błądzenie po jakichś polach i kombinowanie w którą stronę do domu. każda strona była równie fajna





rano czekała mnie długa sesja odrywania z siebie i ubrań kilogramów mułu, wyciągania sobie z nosa jakiegoś zielska i takie tam. jako ciekawostka - wszystko z góry na dół, buty, skarpety, majtki, spodnie, koszula pokryte było mułem. wszystko - oprócz koszulki christ agony, którą miałem tamtego wieczoru na sobie. ta była czyściutka (tylko mokra).
epilog, czyli gdzie tkwi prawdziwy dowcip.
polazłem do kumpla, z którym to przez chwilę wracałem, tak sobie wspominamy, co kto pamięta. okazuje się, że on też się w jakiś staw gdzieś wpierdolił, ale nic tak poważnego jak ja. co najciekawsze, dowiedziałem się, że my rozstaliśmy się już PO tym, jak przeszliśmy na drugą stronę rzeki. czaicie? przez ten cały czas się usilnie przepierdalałem na tę niewłaściwą stronę!!! KURWA JEGO MAĆ!!!
ps. koleś, który na tym ognisku (choć nie pamiętam, czy rozpaliliśmy ogień) skuł się z nas wszystkich najbardziej, oczywiście trafił do domu nienaruszony.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9055
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 650
- Rejestracja: 22-05-2004, 20:21
- Lokalizacja: Galaktyka Kurwix
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
dobre, masz u mnie SOGaScaarph pisze:blisko
rzecz działa się dawno, dawno temu, w pewne cudowne wakacje....bla bla bla

Trzeba wezwać pomoc, nadamy sygnał H-U-J alfabetem Downa !
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Przezajebista historia
Masz jeszcze jakieś w zapasie? Chętnie poczytam 


- Husar
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1585
- Rejestracja: 29-01-2007, 03:04
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
załozcie temat "Tripraporty" to każdy będzie mógł spełnić się artystycznie, a i jaja pewnie bedą
. W koncu kazdy w zyciu pewnie niezle naodpierdalal, albo naodpierdala 


Live is Thrash! Thrash of the Dead!
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
z racji na to, iż w przeszłości dosyć rozpustny tryb życia prowadziłem, i mało kto się oszczędzał, jakoś takie skeczne historie mnie lubiły
ale przecież każdemu takie się przytrafiają hehe. jak np z wpadaniem pod samochody na wszystkie możliwe sposoby, pieszo, na rowerze, trzeźwy, najebany, w dzień, w nocy... nie było półrocza, żeby mnie jakiś nie jebnął. nie powiem, dachów się naoglądałem. można by pomyśleć, że specjalnie to robiłem. z osiem razy przynajmniej. 2 razy miałem w kurtce w rękawach pryty, ani jednej nie stłukłem, choć łapami potem przez 2 tygodnie nie mogłem ruszać
ciekawostka: nigdy nie miałem nic złamanego (no, oprócz nosa, ale to rozjebałem sobie o kogoś na koncercie), w szpitalu też nigdy nie byłem.
w sumie to faktycznie pasuje to całkiem nieźle do tego tematu hehe


w sumie to faktycznie pasuje to całkiem nieźle do tego tematu hehe
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
- H-K44
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1226
- Rejestracja: 16-04-2009, 10:01
- Lokalizacja: Left Hand Path
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Scaarph - genialne.
Kilka modyfikacji
Może założymy jakiś klub?

Kilka modyfikacji
I jest nas dwóch.Scaarph pisze: rzecz działa się dawno, dawno temu, w pewne cudowne wakacje . otóż z wesołą grupką znajomych wybraliśmy się w taki nasz spocik, w którym lubiliśmy robić sobie ogniska. na wzgórzu, przy krawędzi lasu, w dole rzeka, no poezja.
(...) pamiętam, jak się znalazłem (...) w wodzie, i całkiem nieźle pamiętam moje podwodne przygody - nic wyjątkowo przyjemnego. rzeka wtedy była w chuj głęboka, a ja - zapomniałem dodać, a to dosyć istotne - nie umiem pływać. .

Może założymy jakiś klub?

I believe whatever doesn't kill you, simply makes you... Stranger
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
- H-K44
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1226
- Rejestracja: 16-04-2009, 10:01
- Lokalizacja: Left Hand Path
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Dla słabych to tylko Barcelona, Tottenham i Chelsea. 

I believe whatever doesn't kill you, simply makes you... Stranger
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 650
- Rejestracja: 22-05-2004, 20:21
- Lokalizacja: Galaktyka Kurwix
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Scaarph pisze: jak np z wpadaniem pod samochody na wszystkie możliwe sposoby, pieszo, na rowerze, trzeźwy, najebany, w dzień, w nocy... nie było półrocza, żeby mnie jakiś nie jebnął.

Trzeba wezwać pomoc, nadamy sygnał H-U-J alfabetem Downa !
- Egr
- zaczyna szaleć
- Posty: 102
- Rejestracja: 24-12-2004, 19:45
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
Kurwa, jak tak to czytam to od razu przypomina mi się mój ziomek, który nakurwiwszy się niemiłosiernie (większość historii się od tego zaczyna) postanowił odlać się do rzeki a skończyło się tak, że wpadł do Odry (było to konkretnie na wyspie słodowej - Wrocławianie wiedzą o co chodzi) ;D. Ogólnie to jest niezłym farciarzem bo przedryfował nieprzytomny (dosłownie) jakieś 200m i z drugiej strony wyspy wyłowiła go mocno zszokowana banda dresów. Jak ich mijaliśmy to nieśli tą mokrą szmatę, zadając pytanie - "to wasze?"
. Gość nawet chyba nie ogarnął, że coś się stało.
Wniosek z tych historii taki, że zbiorniki wodne dowolnego rodzaju nie sprzyjają alkoholowym wybrykom

Wniosek z tych historii taki, że zbiorniki wodne dowolnego rodzaju nie sprzyjają alkoholowym wybrykom

Re: Ciekawe akcje, zdarzenia, przeżycia
wpisałem w google "czy dziewczyny lubią się ruchać w dupę" i trafiłem na forum gdzie dziewczyny rozmawiały o tym.
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3978558
"Ewelinda1234
No nie sądzę,żeby od stosunku analnego np. raz na dwa miesiące tak się otwór rozszerzył,żeby nie można było utrzymać kału! Ale częściej,może i tak! Bo np. na tych filmikach niektóre mają szerokie dziury!!!"
"Ewelinda1234
biedronka 777777777777777777!!
Ja lubię w tyłeczek,nie zawsze,ale czasami to jest fajne,lubię mieć orgazm,gdy on jest w pupci i lubię gdy mi kończy w środku, tylko że później mam biegunkę! Serio!!! Ale słodki analek jest OKi! I wcale nie jestem suczką,ani żadną z tych!"
" kurdelefele
no to biedronka powiedz mi jak sie przygotowac do czegos takeigo ?
bo moze bym sprobowala keidys a nie chce wyjsc przed facetem na panikare
przeciez jak zacznie mi wkladac palec to nie bede uciekala z pupą a moze byc ciekawie"
"biedronka 777777777777777777
kurdefele.... na początku był żywioł... bez przygotowawnia spontan... ale powiem ci ze dojdziesz do takiego momentu że bardzo bedziesz tego chciala i ta strasznie brzmiąca lewatywa wyda ci się zabiegiem kosmetycznym który pozwoli ci się tym cieszyć i rozkoszować"
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3978558
"Ewelinda1234
No nie sądzę,żeby od stosunku analnego np. raz na dwa miesiące tak się otwór rozszerzył,żeby nie można było utrzymać kału! Ale częściej,może i tak! Bo np. na tych filmikach niektóre mają szerokie dziury!!!"
"Ewelinda1234
biedronka 777777777777777777!!
Ja lubię w tyłeczek,nie zawsze,ale czasami to jest fajne,lubię mieć orgazm,gdy on jest w pupci i lubię gdy mi kończy w środku, tylko że później mam biegunkę! Serio!!! Ale słodki analek jest OKi! I wcale nie jestem suczką,ani żadną z tych!"
" kurdelefele
no to biedronka powiedz mi jak sie przygotowac do czegos takeigo ?
bo moze bym sprobowala keidys a nie chce wyjsc przed facetem na panikare
przeciez jak zacznie mi wkladac palec to nie bede uciekala z pupą a moze byc ciekawie"
"biedronka 777777777777777777
kurdefele.... na początku był żywioł... bez przygotowawnia spontan... ale powiem ci ze dojdziesz do takiego momentu że bardzo bedziesz tego chciala i ta strasznie brzmiąca lewatywa wyda ci się zabiegiem kosmetycznym który pozwoli ci się tym cieszyć i rozkoszować"