IRONMIL pisze:Słychać na tej płycie, że chłopaki dokonali zdecydowanego postępu. Przemyślane utwory, świetne solówki, masa ekscytujących momentów, bardzo dobre wokale. Album dość długi, ale słuchając nie czuję znużenia, a gdy kończy się ostatni utwór mam ochotę włączyć ponownie.
Czy od płyty metalowej można oczekiwać czegoś więcej? Ano można, a szczególnie gdy jest (ma być?) to płyta zespołu black metalowego. Być może jestem "głuchym ateistą" ale zupełnie nie słyszę na „Lawless Darkness” tego wszystkiego, o czym napisał gdzieś wyżej Drone. Ta muzyka jest zbyt poukładana, ugładzona, wymuskana - to na pewno nie jest zły album, ale brak na nim tego pierwiastka chaosu, bluźnierstwa i zła, które powinny cechować dobry krążek black metalowy. Obawiam się, że moja przygoda z "Lawless Darkness " skończy się dość szybko i choć zakupię sobie CD to pewnie postawię na półce gdzieś pomiędzy "Defiance " Destroyer666, a "Angelwhore" Desaster, a więc płytami, które też lubię, ale ilekroć pomyślę o zespołach, które je nagrały, to zawsze sięgam po te bardziej surowe pozycje z ich dyskografii, mniej wyrafinowane, ale emanujące agresją i dzikością.
no chyba żeś nie srał. Przyrównać WATAIN do Destroyer666 albo Desaster? Wolne żarty. Ile Ty masz lat? Najpierw piszesz, że masz ochotę włączyć płytę ponownie, a później praktycznie mieszasz ją z błotem. To jak w końcu jest? Wymuskana to na pewno nie jest, bo czuć w tym ogromny potencjał, kawałki są przemyślane (co sam zauważyłeś), solówki nie drażnią, chaos też jest, ba jest jego nawet więcej niż na poprzeniej. Czego więcej oczekiwać? Surowej płyty już nie nagrają, grunt, że się rozwijają. No i najlepszy na płycie jest... ostatni kawałek. Czy Ty, w ogóle słuchałeś tej (albo poprzedniej) płyty?