
Eibon - Entering Darkness [2010]
Mówi się, że ilość w jakość się nie przeradza, ale mam to w dupie, po prostu muszę Eibon zarekomendować. Już na starcie mówię, że jest to mój DEBIUT ROKU 2010.
Primo: nie, to nie jest zespół spółki Satyr&Anselmo. Goście pochodzą z Francji i udziela się tutaj jeden z sesyjnych Glorior Belli
Secundo: Jeśli ktoś zanudził się na śmierć ostatnim, "lightowym" krążkiem ISIS, powinien dla przeciwwagi spróbować się z "Entering Darkness". Osób, które sludge/stoner/DOOM omijają szerokim łukiem i tak nie przekonam. Pozostali powinni łyknąć to bez problemu, albowiem jak ISIS był takim świetlistym drogowskazem i ucieczką w kolorowe lata 70te, tak Eibon to taki ich zły brat bliźniak, rzekłbym nawet bardziej BLACKMETALOWY.
Meritum: Atmosfera tego krążka jest praktycznie taka jak okładka. Postapokaliptyczna, "czarna", nie dająca żadnej nadziei gatunkowi ludzkiemu, który przed dosłownie sekundą został pogrzebany. Powiecie: "Jasne, mnóstwo takich gówien powstaje co roku", ale to co Eibon się udało, to odpowiednie porozrzucanie akcentów blackmetalowych w rejony sludge/doom. Nie jest to nachalne, a służy tylko budowaniu specyficznego klimatu płyty. Owe akcenty także da się wyczuć w wokalizach, które swoją basowością potęgują tylko ciężar tytułowej ciemności. Kolejna rzecz to produkcja. Słuchając tego albumu przychodzi mi czasem na myśl "duchowość" modnych ostatnio zespołów blackmetalowych. Wystarczy otwierający "Through The Eyes", albo początek utworu tytułowego, a zrozumiecie o co mi chodzi. "Entering Darkness" ładnie zgrzyta, na moje ucho aż prosi się o wiekszą ilość sprzężeń, ale jak na taki gatunek, jest tego sporo i wprawne ucho dostrzeże inspiracje Arkhon Infaustus w tych dźwiękach. Niestety, Francuzi na chwilę odlatują w czysto-instrumentalne motywy, (które przypominają ISIS - środek "Convulse To Reign"), lub gitarowe "patataj" (końcówka "Path To Oblivion"), ale jest ich na tyle mało, że biadolić nad tym faktem nie będę.
Co by tu jeszcze? Wystarczy. Właściwie, to ciężko zamknąć tak bogatą płytę w kilku akapitach. I tak nie liczę na więcej niż 3 wpisy, z czego 2 będą o zjebanej recenzji, a trzeci zamieści Hektor o swojej starej
