05-10-2011, 23:09
małe podsumowanie
"The Last Supper" - głęboki growl i rozpoznawalne już tylko dla nich chóry, gitary i solówki + odrobina klawiszy, black/deathowa młóca, urywa łeb - 5/6
"Blutsabbath" - czysta wścieklizna i jazda na całego, wściekłe, opętane wokale które przywodzą na myśl Impaled Nazarene. bardzo skandynawskie granie, mniej death metalu, więcej czerni wysokiej próby - 5/6
"Necrodaemon Terrorsathan" - na tym albumie Belphegor pokazał klasę. to już nie przelewki, zespół katuje bezlitośnie black/death metalem, brzmienie dopracowane, intensywność równie poważna. pierwszy album na którym zabrzmieli w ten sposób. wciąż przebija się skandynawski mrok z dwójki, jest to już jednakże nowa, wyższa jakość - 5/6
"Lucifer Incestus" - kontynuacja poprzedniczki, więcej przestrzeni i ciekawych zwolnień, które i tak są niczym przy tym huraganie morderczej sekcji. zespół porzuca mroźne lasy i udaje się w krainę piekielnych czeluści death metalu. przy takiej prędkości i intensywności można odnieść wrażenie że to maszyna nabija rytm. - 5/6
"Goatreich - Fleshcult" - tutaj zajęli się dopieszczaniem małych elementów. płyta prędkościowo nie dorównuje poprzedniczce, generalnie zabrzmieli jak mieszanka szwedzkiego i amerykańskiego death. - 4+/6
"Pestapokalypse VI" - i co tu można rzec. dalej ich bawi zajadanie się pikanteriami spod znaku behemoth i nile. duża przebojowość, mimo to nie jest to już taka sama bateria jak w przypadku "Lucifer Incestus". mienknom. - 4+/6
"Bondage Goat Zombie"- dalszy ciąg - 4+/6
"Walpurgis Rites - Hexenwahn" - ciągu dalszego ciąg dalszy, najmniej mnie ten album wciągnął - 4/6
"Blood Magick Necromance" - sporo zwolnień, melodii, dziur na tlen, mało blastów, Belphegor szuka drugiego dna w black/death metalu który rżnie od 20 lat - 4+/6