evildead pisze:Sineater pisze:
Tylko, że od razu ostrzegam - start jest dość drogawy :(
thx
a co do kosztów... każde hobby kosztuje ;) mógłbyś przybliżyc?
Jakby Ci to powiedzieć... ;-) Trza kupować przełomem wiosna / lato i liczyć na dobre ceny. W sezonie już w ogóle drogawe.
Nartki: 900 - 1200 zł. Ja mam K2 Backlite, trzeba sobie poszperać, bo jest w cholerę modeli.
Buty (akurat buty TRZEBA kupić dobre, bo w ciężkich lub niewygodnych butach skitouring nie ma nic wspólnego z przyjemnością. Nawiasem mówiąc to zanim się nie wyćwiczy dobrej techniki podchodzenia, to łażenie pod górę i tak nie ma nic wspólnego z dobrą zabawą, ale w złych butach - to koszmar): mniej więcej 900 - 1300 zł. Scarpa robi świetne, ale też niezbyt tanie. Ja chodzę w Avantach, najlepsze są F1.
Wiązania: Najpierw trzeba sprawdzić czy będą Ci pasowały do butów, na przykład niektóre modele Scarp nie pasują do wszystkich typów wiązań. Fajnie mieć nie takie szynowe, gdzie przy podchodzeniu podnosisz i buta i wiązanie, tylko takie lżejsze gdzie podnosisz samego buta. Dynafit będzie koło 900 - 1000 zł.
Foki: kupuje się na długość, zresztą one się dość szybko zużywają. Z 200 - 300 zł pewnie na to się wyda, warto mieć klej też.
Ponad 100 zł będzie jeszcze za kijki, bo na turach się chodzi z dłuższymi kijkami niż do zjazdówek. Dodatkowym kosztem jest, że jednak wypada mieć ze sobą na wycieczce sprzęt lawinowy (pieps + łopatka + sonda). To można sobie wypożyczyć, jeśli chcesz mieć na własność też ponad 1000 zł i wypada mieć jakieś przeszkolenie, żeby jeszcze wiedzieć jak z tego korzystać. Ja oczywiście swojego sprzętu nie mam, ale serio: nie mając na sobie piepsa wyżej w górach ma się śmierć w oczach. Powyżej 1ki lawinowej bym nie wyszedł. Póki co wypożyczam. I na tym radzę nie oszczędzać. Jest lawina: masz na sobie pieps jest szansa, że cię znajdą. Jak nie masz też Cię znajdą, ale na przykład za parę miesięcy, jak licealistów z Tych.
Dodatkowo, jak jest stromawo podchodzi się na butach, w takim wypadku: raki za 300 zł i czekan też raczej trzeba mieć, chociaż jak się ma farta to wyjdzie się i bez tego, ale można mieć pecha i się skończy w połowie żlebu i ani w górę ani w dół. Jak już się zdejmuje nartki to też trzeba mieć plecaczek do którego by się je przypięło. Ładny, mały freeride'owy plecaczek mammut to 250-300 zł. Już nie mówię o jakiś harszlach i innych przystawkach, jak już w ogóle jesteś lawinofobem - 3000 zł za plecak z poduszką powietrzną. :) Tak to smutno wygląda.
Tak czy siak: na butach nie oszczędzać, pieps można wypożyczyć, reszta - złowić promocję i cieszyć się pięknym szusowaniem i liczyć, że nie będzie jak rok temu, że jest 3,5 metra śniegu i lawinowa V lub jak w tym roku, że nie ma śniegu. :)