
Czekałem na taki krążek. Ja rozumiem, że DsO wypuściło Epkę, ja wiem, że takie granie jest teraz popularne i Leviathan na kanwie tego, wypuścił bardzo ciekawy krążek w postaci "Massive...". Była Kathaaria, która łamańcami niestety do pięt nawet nie sięgneła wspomnianym. Pojawiło się kilku epigonów, którzy też próbowali, ale siedzą gdzieś głęboko w 5 lidze, nadal smyrając się po plastikowych rogach.
Zamiast oglądać się na wspomnianych wyżej, Nightbringer wypuścił debiut, którym odnalazł swoją niszę w black metalu. Z czym to się je? W metal-archives określono ich muzykę jako "raw black metal" i wydaje mi się to lekko krzywdząca szufladka. Nightbringer bowiem swoją muzyką ma o wiele więcej do zaprezentowania i nie chodzi tutaj tylko o długość krążka (70 minut). Gdybym miał to do czegoś porównać, to na myśl od razu przychodzi S.V.E.S.T. Ale "Death and the Black Work" ma więcej przestrzeni, która wręcz ocieka czarcią smołą. W ogóle mam wrażenie, że gdyby taki Darkspace odpuścił swoje ambientowe astralne wojaże i uwydatnił pracę ciężkich gitar, popracował nad surowym brzmieniem, mógłby zdecydowanie zbliżyć się do tego co Nightbringer zaprezentował na tym albumie. Taki właśnie jest "Death and the Black Work". Monumentalny, długi, surowy i agresywny, z opętanymi wokalizami i ciekawymi aranżami, które może tylko czasami odbijają się echem DsO

Rewelacyjny debiut.