
Bez zbędnego pierdolenia - death metal, Australia. Tegoroczny debiut, ale to nie są żadne młodziki, mówię wam. Nie wiem, co to za ludzie przyjebali tym materiałem, ale nie chce mi się wierzyć, że to jakieś żółtodzioby. Zbyt grubymi nićmi to wszystko szyte. Jest okrutny deathowy napierdol na australijską modłę, zatem jest pierdolone chamstwo, jest bestialstwo, jest krypta, jest bezlitosny wpierdol. Nawet fani Portal czy Impetuous Ritual znajdą tutaj coś dla siebie, choć nie w tak skomasowanej nawałnicy zapierdalającego chaosu jak w wymienionych zespołach, ale podobieństwa są wyraźnie słyszalne - i to mi nie daje spokoju, tu coś musi być na rzeczy i ja się dowiem co. :) Ale tymczasem idę szukać zębów.