THE CULT
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
Regulamin forum
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
Tematy związane tylko z jednym zespołem lub jedną płytą. Wszelkie zbiorcze typu "América Latina Metal" lub "Najlepsza polska płyta thrash" itp. proszę zakładać w dziale "Dyskusje o muzyce metalowej"
-
- w mackach Zła
- Posty: 756
- Rejestracja: 17-07-2010, 11:58
Re: THE CULT
Najlepszą, najwspanialszą i w ogóle płytą absolutną w dorobku THE CULT jest "Sonic Temple" i basta;)
- Hellpiss
- zaczyna szaleć
- Posty: 241
- Rejestracja: 26-01-2009, 21:54
Re: THE CULT
Nieprawda, ale prawie. ;-)
-
- w mackach Zła
- Posty: 788
- Rejestracja: 27-06-2009, 01:48
Re: THE CULT
No nieźle, nie sądziłem, że będzie taki rozrzut w opiniach. Wydawało mi się, że stawianie na szczycie 'Love' zostało już dawno ustalone ; ) .
A ten nowy numer jest zajebisty! Poprzedni ukazany światu jest faktycznie taki sobie, ale ten ma moc, ma energię, ma świetny, zapadający w pamięć motyw, słowem wszystko co najlepsze w The Cult. Gdyby nie ten wcześniejszy kawalek miałbym mokro na myśl o tej nowej płycie.
A ten nowy numer jest zajebisty! Poprzedni ukazany światu jest faktycznie taki sobie, ale ten ma moc, ma energię, ma świetny, zapadający w pamięć motyw, słowem wszystko co najlepsze w The Cult. Gdyby nie ten wcześniejszy kawalek miałbym mokro na myśl o tej nowej płycie.
-
- w mackach Zła
- Posty: 756
- Rejestracja: 17-07-2010, 11:58
Re: THE CULT
OK, zdobede sie na dluzsza wypowiedz. The Cult jest oczywiscie genialnym zespolem, poczawszy od Southern Death Cult, a skonczywszy na Lucifer i For the Animals. Lubie/Wielbie prawie wszystko co nagrali, najwyzej stoi Sonic Temple, najnizej st, ktory na poczatku mocno mnie bral, a teraz wlasciwie nie ma juz zadnego znalezienia w odtwarzaczu. Zreszta to jedyna ich plyta, ktora zostawilem w domu w czasie przeprowadzki. Electric jest oczywiscie przezajebisty, ale na Sonic Temple wywalili (prawie) w pizdu te riffy upatrzone w AC/DC i zagrali w 100% po swojemu. Poza tym klimat tej plyty, brzmienie, gitary, o jaaaaa...Nie widzialem ich do tej pory live, ale sciagnalem ostatnio ich koncert z oficjalnego dvd i mnie odrzucilo - Ian w dresie i bandanie na glowie skaczacy jak malpa po scenie, schowany w mroku (czyt.boku sceny;)) drugi gitarnik w stroju wedkarza znad Odry, co to za wiocha, gdzie Cult jaki sobie wyobrazam sluchajac tej zajebistej muzy?!? ;)
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: THE CULT
Ja z kolei pierwsze słyszę o tym, żeby "Love" miało takie wysokie noty. Jak dla mnie to nie łapie się nawet do pierwszej trójki najlepszych płyt zespołu. Zawsze słyszałem, że najlepsza jest "Electric" i faktycznie, stawiam ją wysoko, ale chyba jednak wolę ST i BG&E.Arisowicz pisze: Wydawało mi się, że stawianie na szczycie 'Love' zostało już dawno ustalone ; ) .
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- longinus696
- zahartowany metalizator
- Posty: 3644
- Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
- Lokalizacja: Łódź
Re: THE CULT
A słyszał ktoś płytę "Cream" Holy Barbarians - zespołu, który Astbury założył po rozpadzie The Cult?
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
- Kilgore
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1952
- Rejestracja: 21-12-2010, 20:34
Re: THE CULT
Jedna z ulubionych kapel. Uwielbiam jedynkę wraz z epusiami i singlami wokół. Z tym zespołem to jest tak że dużo bardzo fajnych (może nawet najlepszych)kawałów nigdy nie trafiło na regularne albumy.
Wyobraź sobie że zawsze masz czas
- boroowa
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1623
- Rejestracja: 25-11-2005, 21:07
- Lokalizacja: 3miasto
Re: THE CULT
ale winyl + okołoElectric'owe single są w kolekcyji, ma się rozumieć?Hellpiss pisze:Najlepszą, najwspanialszą i w ogóle płytą absolutną w dorobku THE CULT jest "Electric" i basta. Trotzky, wciąż katuję w samochodzie tego CD-Ra, którego mi zgrałeś epoki temu. ;-) Znakomita rzecz.
I'll give you black sensations up and down your spine
If you're into evil, you're a friend of mine
See the white light flashing as I split the night
Cos if good's on the left then I'm sticking to the right
If you're into evil, you're a friend of mine
See the white light flashing as I split the night
Cos if good's on the left then I'm sticking to the right
- Hellpiss
- zaczyna szaleć
- Posty: 241
- Rejestracja: 26-01-2009, 21:54
Re: THE CULT
Niestety wciąż nie, ale mam go już na widelcu, więc to kwestia kilku dni. Single natomiast jakoś mnie nie interesują. ;-)
- Maleficio
- zahartowany metalizator
- Posty: 5330
- Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
- Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
- Kontakt:
- witchfinder
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1064
- Rejestracja: 13-01-2010, 21:45
Re: THE CULT
Kocham "Electric". Przekozacka płyta, jedna z najbardziej rokendrolowych rzeczy kiedykolwiek nagranych :) Niesamowity feeling, luz i frajda biją z tego albumu.
O tempora, o mores! ||| HARDCORE JP OGIEŃ JP
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: THE CULT
Takie The Cult - The Cult w wersji light. Da się słuchać, w przeciwieństwie do solowego Astburego.longinus696 pisze:A słyszał ktoś płytę "Cream" Holy Barbarians - zespołu, który Astbury założył po rozpadzie The Cult?
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: THE CULT
- Maleficio
- zahartowany metalizator
- Posty: 5330
- Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
- Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
- Kontakt:
Re: THE CULT
O to to... + przesune jeszcze dalej persepektywę... ten kto nie ma winyla Sonic Temple z hologramem jest pizda a nie fanem


- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: THE CULT
przystawka:
SOUTHERN DEATH CULT [1983] - niezłe początki, traktuję jednak bardziej jako ciekawostkę historyczną, bo mocno to szczeniackie i w chuj amatorskie jeszcze
DEATH CULT [1983] - tu już jest jazda na całego. na tym mini się zaczyna dla mnie prawdziwy - nomen omen - kult. uwielbiam te surowsze wersje numerów w rodzaju Horse Nation. dla mnie mus.
danie właściwe:
DREAMTIME - [1984]- niedoceniana płyta, a dla mnie jedna z ich lepszych. wszystko jest tu jeszcze bardzo gotyckie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, czyli bez zbędnego smucenia i płaczu, za to post-punkowym pierdolnięciem. duża energia jest w tej płycie.
LOVE [1985] - oczywiście klasyk, ale z klasycznych albumów lubię chyba najmniej (a nie, jest jeden, który lubię jeszcze mniej) ten właśnie album. oczywiście są na nim absolutne killery jak Brother Wolf, Sister Moon czy Black Angel, ale całość jest dla mnie zbyt rozmyta, właśnie taka gotycka w złym tego słowa znaczeniu.
ELECTRIC [1987] - a to dla odmiany esencja rocka, kocham bezgranicznie. Rick Rubin zrobił z nimi dokładnie to samo, co zrobił ze Slayerem czy Danzigiem, czyli oczyścił pień z wszystkich niepotrzebnych ozdobników. został sam ogień.
SONIC TEMPLE [1989] - i to jest ten najmniej lubiany przeze mnie klasyczny The Cult. to znaczy lubię go i tak, bo nie da się nie lubić, ale zawsze, jak leci, to się wkurwiam, że ta płyta jest tak miękka i przepitolona... no i kurwa Edie brzmi jak jebane Queen.
CEREMONY [1991] - bardzo bardzo bardzo lubię. jest na tym krążku coś nieuchwytnego, jakiś taki rockowy mistycyzm. tak jakby Astbury poluzował trochę portki i wrócił do mocno mistycznych lotów z pierwszych dwóch płyt. nie jest to może najrówniejszy album w historii i ma kilka mielizn, ale jak leci White, to kurwa koniec świata.
THE CULT [1994] - i to jest mój ulubiony The Cult hehehe. nic na to nie poradzę, ale po prostu kocham takie płyty. ten krążek jest jak IV dla Danziga czy jak POP dla U2. smutna w chuj jest ta płyta. i taka nihilistyczna. jakby ktoś Astburemu rozbił w pył te jego lato miłości.
BEYOND GOOD AND EVIL [2001] - też bardzo lubię. taki zmetalizowany The Cult, ale tu mi metal nie przeszkadza. ostatnia naprawdę dobra rzecz, jaką chłopaki nagrały.
BORN INTO THIS [2007] - słaba płyta. taki wymuszony powrót do konwencji Sonic Temple z domieszką Love. nie to, że zupełnie niesłuchalna, bo nawet jej czasem posłucham, ale generalnie wielkiej radości nie daje.
CHOICE OF WEAPON [2012] - słuchałem większości kawałków - jak Lucifer niszczy obiekty, tak reszta... cóż... raz słuchałem...
deser:
HOLY BARBARIANS - CREAM [1996] - dobry dodatek do The Cult - The Cult, płyta znacznie słabsza, ale jednak kilka hitów się znajdzie z cudownym She na czele.
IAN ASTBURY - Spirit / Light / Speed [2000] - fajny otwieracz i... totalna porażka dalej. warto posłuchać, aby zobaczyć, dlaczego Astbury nie powinien udawać Lennego Krawczyka :D
SOUTHERN DEATH CULT [1983] - niezłe początki, traktuję jednak bardziej jako ciekawostkę historyczną, bo mocno to szczeniackie i w chuj amatorskie jeszcze
DEATH CULT [1983] - tu już jest jazda na całego. na tym mini się zaczyna dla mnie prawdziwy - nomen omen - kult. uwielbiam te surowsze wersje numerów w rodzaju Horse Nation. dla mnie mus.
danie właściwe:
DREAMTIME - [1984]- niedoceniana płyta, a dla mnie jedna z ich lepszych. wszystko jest tu jeszcze bardzo gotyckie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, czyli bez zbędnego smucenia i płaczu, za to post-punkowym pierdolnięciem. duża energia jest w tej płycie.
LOVE [1985] - oczywiście klasyk, ale z klasycznych albumów lubię chyba najmniej (a nie, jest jeden, który lubię jeszcze mniej) ten właśnie album. oczywiście są na nim absolutne killery jak Brother Wolf, Sister Moon czy Black Angel, ale całość jest dla mnie zbyt rozmyta, właśnie taka gotycka w złym tego słowa znaczeniu.
ELECTRIC [1987] - a to dla odmiany esencja rocka, kocham bezgranicznie. Rick Rubin zrobił z nimi dokładnie to samo, co zrobił ze Slayerem czy Danzigiem, czyli oczyścił pień z wszystkich niepotrzebnych ozdobników. został sam ogień.
SONIC TEMPLE [1989] - i to jest ten najmniej lubiany przeze mnie klasyczny The Cult. to znaczy lubię go i tak, bo nie da się nie lubić, ale zawsze, jak leci, to się wkurwiam, że ta płyta jest tak miękka i przepitolona... no i kurwa Edie brzmi jak jebane Queen.
CEREMONY [1991] - bardzo bardzo bardzo lubię. jest na tym krążku coś nieuchwytnego, jakiś taki rockowy mistycyzm. tak jakby Astbury poluzował trochę portki i wrócił do mocno mistycznych lotów z pierwszych dwóch płyt. nie jest to może najrówniejszy album w historii i ma kilka mielizn, ale jak leci White, to kurwa koniec świata.
THE CULT [1994] - i to jest mój ulubiony The Cult hehehe. nic na to nie poradzę, ale po prostu kocham takie płyty. ten krążek jest jak IV dla Danziga czy jak POP dla U2. smutna w chuj jest ta płyta. i taka nihilistyczna. jakby ktoś Astburemu rozbił w pył te jego lato miłości.
BEYOND GOOD AND EVIL [2001] - też bardzo lubię. taki zmetalizowany The Cult, ale tu mi metal nie przeszkadza. ostatnia naprawdę dobra rzecz, jaką chłopaki nagrały.
BORN INTO THIS [2007] - słaba płyta. taki wymuszony powrót do konwencji Sonic Temple z domieszką Love. nie to, że zupełnie niesłuchalna, bo nawet jej czasem posłucham, ale generalnie wielkiej radości nie daje.
CHOICE OF WEAPON [2012] - słuchałem większości kawałków - jak Lucifer niszczy obiekty, tak reszta... cóż... raz słuchałem...
deser:
HOLY BARBARIANS - CREAM [1996] - dobry dodatek do The Cult - The Cult, płyta znacznie słabsza, ale jednak kilka hitów się znajdzie z cudownym She na czele.
IAN ASTBURY - Spirit / Light / Speed [2000] - fajny otwieracz i... totalna porażka dalej. warto posłuchać, aby zobaczyć, dlaczego Astbury nie powinien udawać Lennego Krawczyka :D
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: THE CULT
no i oczywiście dla VIPÓW jest Rare Cult z całym Peace Album :D
- Maleficio
- zahartowany metalizator
- Posty: 5330
- Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
- Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
- Kontakt:
Re: THE CULT
Rick Rubin zrobił co mógł, ale niestety stylizacja oraz muza zawarta na Electric była absolutnie nietrafiona w roku 1987. Właśnie w tym samym czasie się zaczęła "amerykanizacja" muzyki rockowej głownie pod MTV i amerykańskie stacje radiowe. Oferta The Cult była bardzo niszowa na Electric, ale i tak to wielki skok ku ciężkości w ich muzyce w porównaniu z miękkimi Dreamtime i Love. Niestety komercyjne stacje nie kupiły tego i Astbury i Duffy zatrudnili Boba Rocka, który im zapewnił właśnie to brzmienie na Sonic Temple... niestety o kilka lat za późno (bo Grunge już pukało do drzwi). MTVizacja muzyki niestety narobiła wiele złego i tylko kilka brytyjskich kapel wyszło z tego bez wstydu jak Iron Maiden z Somewhere in Time czy absolutny beneficjenci tamtych czasów - Whitesnake z 1987 czy Def Leppard z Hysteria. Kapele jak Judas Priest (Turbo) albo Saxon (Innocence is No Excuse) poległy straszną siłą. The Cult to chyba jedyna kapela na świecie która na każdej swojej płycie ma inna stylistykę muzyczną i dla jednych to jest ich zaleta, a dla drugich porażka. W swoim poszukiwaniu komercyjnego sukcesu jednak są zawsze spóźnieni o kilka kroków za resztą. Nie wiem na ile to jest winą ich schizofrenii muzycznej, a na ile lenistwa.twoja_stara_trotzky pisze:ELECTRIC [1987] - a to dla odmiany esencja rocka, kocham bezgranicznie. Rick Rubin zrobił z nimi dokładnie to samo, co zrobił ze SLayerem czy Danzigiem, czyli oczyścił pień z wszystkich niepotrzebnych ozdobników. został sam ogień.
SONIC TEMPLE [1989] - i to jest ten najmniej lubiany przeze mnie klasyczny The Cult. to znaczy lubię go i tak, bo nie da się nie lubić, ale zawsze, jak leci, to się wkurwiam, że ta płyta jest tak miękka i przepitolona... no i kurwa Edie brzmi jak jebane Queen.
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: THE CULT
Z jednym się zgodzę, oni są zawsze pięć kroków do tyłu, ale ma to swój urok, bo przez to są zawsze na bakier z mainstreamem. :DMaleficio pisze:Rick Rubin zrobił co mógł ale niestety stylizacja oraz muza zawarta na Electric była absolutnie nietrafiona w roku 1987. Właśnie w tym samym czasie się zaczęła "amerykanizacja" muzyki rockowej głownie pod MTV i amerykańskie stacje radiowe. Oferta The Cult była bardzo niszowa na Electric, ale i tak to wielki skok ku ciężkości w ich muzyce w porównaniu z miękkimi Dreamtime i Love. Niestety komercyjne stacje nie kupiły tego i Astbury i Duffy zatrudnili Boba Rocka który im zapewnił właśnie to brzmienie na Sonic Temple... niestety o kilka lat za późno (bo Grunge już pukało do drzwi). MTVizacja muzyki niestety narobiła wiele złego i tylko kilka brytyjskich kapel wyszło z tego bez wstydu jak Iron Maiden z Somewhere in Time czy absolutny beneficjenci tamtych czasów - Whitesnake z 1987 czy Def Leppard z Hysteria. Kapele jak Judas Priest (Turbo) albo Saxon (Innocence is No Excuse) poległy straszną siłą. The Cult to chyba jedyna kapela na świecie która na każdej swojej płycie ma inna stylistykę muzyczną i dla jednych to jest ich zaleta a dla drugich porażka. W swoim poszukiwaniu komercyjnego sukcesu jednak są zawsze spóźnieni o kilka kroków za resztą. Nie wiem na ile to jest winą ich schizofrenii muzycznej a na ile lenistwa.twoja_stara_trotzky pisze:ELECTRIC [1987] - a to dla odmiany esencja rocka, kocham bezgranicznie. Rick Rubin zrobił z nimi dokładnie to samo, co zrobił ze SLayerem czy Danzigiem, czyli oczyścił pień z wszystkich niepotrzebnych ozdobników. został sam ogień.
SONIC TEMPLE [1989] - i to jest ten najmniej lubiany przeze mnie klasyczny The Cult. to znaczy lubię go i tak, bo nie da się nie lubić, ale zawsze, jak leci, to się wkurwiam, że ta płyta jest tak miękka i przepitolona... no i kurwa Edie brzmi jak jebane Queen.
Re: THE CULT
Po co kluczyć, gdy wystarczy siedem "słów" i do tego jeden marny przecinek, a na końcu kropka.twoja_stara_trotzky pisze:CEREMONY [1991] - bardzo bardzo bardzo lubię. jest na tym krążku coś nieuchwytnego, jakiś taki rockowy mistycyzm. tak jakby Astbury poluzował trochę portki i wrócił do mocno mistycznych lotów z pierwszych dwóch płyt. nie jest to może najrówniejszy album w historii i ma kilka mielizn, ale jak leci White, to kurwa koniec świata.