
“If it wasn’t for the devil, the Bible would be so boring"
Sam Paul Cary jest znany glownie jako frontman, nieistniejacego juz bandu z Iowa The Horrors (nie mylic z wiesniakami z UK) grajacego cos na pograniczu garagepunku i trashbluesa. Zespol po wydaniu 2 obrzydliwych, odpychajacych, zgrzytliwych i znakomitych plyt w latach 2000-2003 sie rozlecial a Paul pare lat pozniej nagral solowa plyte ( w tym samym roku wydal splita z Thee Oh Sees). Wydarzenie to jest na tyle dla mnie istotne, ze postanowilem poswiecic temu krotka notatke, w ktorej zawre pare uwag na ten temat.
Korzenie to slowo ktore tak wlasciwie naszkicuje wlasciwy kontekst wlasciwego postrzegania tej plyty. Wydana zostala w zasadzie w 2010 ale tylko na winylu i jako darmowe mp3. Niestety nie ma na cd i jest to jedna z kiepskich wiadomosci. To miedzy innymi sa te korzenie.
Paul w Chicago skompletowal sklad ze znanych skadinad nazwisk studyjnych, z ktorych najbardziej znane to jazzowy saksofonista Dave Rempis znany z dzialanosci w kilku projektach ale glownie kojarzony z Vandermark5.
Jego Aylerowskie saxo-pierdniecie w otwierajacym China Bull stawia wlosy na karku i niszczy pozerow w 2 sekundy.
Cala plyta to tylko pol godziny muzyki, muzyki, ktora brzmi jakby byla nagrana (i podobno tak bylo) w malym pokoju z kilkoma starymi mikrofonami. Bardziej nawet sie wydaje, ze to po prostu byla stara opuszczona szopa na bagnach a okreslenie wood-house rock czy swamp blues doskonale oddaje klimat plyty. Co tu jest a czego tu nie ma? Jest przede wszystkim blues, bluesrock w wydaniu lo-fi, jest proto-rockabilly i jest folk, jest garage i jest soul. Doslownie, bo plyta ma niesamowita dusze, jest szczera, organiczna i obskurna do bolu. Paul to wszystko miesza, skleja i operuje niczym zawodowy barman. Nie ma tutaj zadnego wygladzenia, czystosci i porzadku. Sa korzenie. Nikt nikogo nie zacheca. Jest wyobrazenie paru brodatych facetow w kapeluszach, starych, brazowych , przykurzonych garniakach jamujacych w starym pokoju. Standardem bedzie napisanie o papierochowym dymie i walajacych sie wszedzie butelkach po whisky, pomiedzy ktorymi biegaja szczury. Czasami przemknie duch Ennio Morricone ze starych westernow, mignie stary dziad Waits glownie w manierze, blysnie na chwile Pal Jenkins z pierwszych plyt Black Heart Procession. Robert Johnson czy Will Whitmore? To tylko jednak nieznaczne proby naszkicowania,
Warto sie wsluchac nawet jak odepchnie za pierwszym razem, bo taka jest natura tej muzyki i tej plyty. potem wciagnie jak te bagna, na ktorych stala ta stara szopa.
Bo Cary zrobil wszystko po swojemu i to jest jedna z najlepszych plyt jaka sie ukazala wowczas i o ktorej pies z kulawa nie wspomnial prawie nigdzie. Na szczescie ja postanowilem napisac te notatke-raport i moze Paul jeszcze sprzeda pare sztuk tej swietnej skadinad plyty. Plyty, oczywiscie skierowanej wylacznie do dojrzalych sluchaczy, wiec warto rzucic okiem na polki czy nie ma tam zestawu plyt, ktore o tym zaswiadcza i dadza moralny paszport do delektowania sie ta plyta.
ZA DARMO I LEGALNIE http://www.candydinner.com/album/paul-c ... -of-a-man/
Calosc rowniez na http://paulcary.bandcamp.com/
za marne 7 dolcow mozna posiasc pliki FLAC
http://www.myspace.com/paulcary
1. THE CURSE OF CHINA BULL
2. YES MACHINE
3. IRYNa
5. ANGEL FROM HEAVEN
7. GHOST OF A MAN
9. GREEN MONSTER
PS. dodam ze przy tytulowym zawsze placze. nie wiem dlaczego zupelnie :)