Brutal Assault Festival 2012
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Raagoon
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1302
- Rejestracja: 14-01-2005, 15:53
Re: Brutal Assault Festival 2012
Doskonały występ At The Gates. Kiedyś przez te lata, z nadzieją oczekiwałem ich powrotu, a teraz nie wiem nawet ostatecznie kiedy do tego doszło:) W każdym razie, już po Lock Up wiedziałem, że będzie bardzo dobrze. Nawet Immortal nie zrobił już potem na mnie takiego wrażenia. Może Krisiun nie przebił Immolation czy Incantation, ale też na plus. Napalm Death? Nie było zdziwienia. Jakość dźwięku pomogła dokonać zniszczenia.
Nile ostatnio przyzwoicie wypadł w klubie, za to teraz oko przymykało mi się gdzieś na górce. Resztę impetu na jaki sobie pozwolil, zniwelował George ;) Cattle Decapittation straciłem ze względu na wczesną porę, na pewno wypadli lepiej niż ostatnio w klubie przed Suffocation. Vallenfyre i Paradise Lost, dokładnie tak jak się spodziewałem, choć u tych pierwszych partie MacKintosha mogły być zagrane lepiej. Morgoth tylko przez jakieś większe pół swojego czasu zwyciężał z alko i gastrofazą, która mnie toczyła, potem się poddałem.General Surgery bardzo pozytywnie. Inquisition niedawno widziałem i jako, że tamten występ bardzo zapadł mi w pamięci, to odpuściłem, tym bardziej gdy się okazało, że nie ma szans się tam dobić.
Samael wrzuciłbym do worka z Dimmu Borgir, Moonspel a może nawet Arkoną i Fintrollem. Z tym, że temu pierwszemu dałem więcej szansy, niż pierwszy kawałek. Vorph rano przy śniadaniu nienaganna fryzura i prezencja hehe Z pewnością były znacznie gorsze, jakieś zapewnie amerykańskie nastoletnie kupy, jeśli chodzi o zespoły na tym festiwalu.
Ze względu na autobus straciłem końcówkę Godflesh, cały Virus i automatycznie Sodom, wcześniej Gorguts. Przez głupotę przegapiłem Aborted (znowu żarcie). Cóż, żyje się dalej. Solstrafir to chyba jedynie do zioła. Ciekawe czy Shape Of Dispair było coś warte.
Ze względu na moją sympatie do Czeskiej Republiki, świetnej tegorocznej edycji oraz nie najgorszej pogody, nie wyobrażam sobie lepszego festiwalu w tej chwili na świecie. Zrezygnowałem z pobytu w górach i na pewno nie żałuję. Bdb spędzony czas. A teraz pora się wyspać.
PS Jestem ciekaw czy któryś z forumowiczów walczył pod sceną, bodajże na Immolation, w koszulce Darkthrone :)
Nile ostatnio przyzwoicie wypadł w klubie, za to teraz oko przymykało mi się gdzieś na górce. Resztę impetu na jaki sobie pozwolil, zniwelował George ;) Cattle Decapittation straciłem ze względu na wczesną porę, na pewno wypadli lepiej niż ostatnio w klubie przed Suffocation. Vallenfyre i Paradise Lost, dokładnie tak jak się spodziewałem, choć u tych pierwszych partie MacKintosha mogły być zagrane lepiej. Morgoth tylko przez jakieś większe pół swojego czasu zwyciężał z alko i gastrofazą, która mnie toczyła, potem się poddałem.General Surgery bardzo pozytywnie. Inquisition niedawno widziałem i jako, że tamten występ bardzo zapadł mi w pamięci, to odpuściłem, tym bardziej gdy się okazało, że nie ma szans się tam dobić.
Samael wrzuciłbym do worka z Dimmu Borgir, Moonspel a może nawet Arkoną i Fintrollem. Z tym, że temu pierwszemu dałem więcej szansy, niż pierwszy kawałek. Vorph rano przy śniadaniu nienaganna fryzura i prezencja hehe Z pewnością były znacznie gorsze, jakieś zapewnie amerykańskie nastoletnie kupy, jeśli chodzi o zespoły na tym festiwalu.
Ze względu na autobus straciłem końcówkę Godflesh, cały Virus i automatycznie Sodom, wcześniej Gorguts. Przez głupotę przegapiłem Aborted (znowu żarcie). Cóż, żyje się dalej. Solstrafir to chyba jedynie do zioła. Ciekawe czy Shape Of Dispair było coś warte.
Ze względu na moją sympatie do Czeskiej Republiki, świetnej tegorocznej edycji oraz nie najgorszej pogody, nie wyobrażam sobie lepszego festiwalu w tej chwili na świecie. Zrezygnowałem z pobytu w górach i na pewno nie żałuję. Bdb spędzony czas. A teraz pora się wyspać.
PS Jestem ciekaw czy któryś z forumowiczów walczył pod sceną, bodajże na Immolation, w koszulce Darkthrone :)
- YNKE
- w mackach Zła
- Posty: 865
- Rejestracja: 08-03-2009, 22:13
- Lokalizacja: Kłodzko
Re: Brutal Assault Festival 2012
na Shape of Despair wyskoczyłem na chwilę przed GODFLESH'em i było spoko, niestety takie koncerty powinno się oglądać od dechy do dechy
ps. jeden wielki minus to brzmienie na scenie Metalshop, przez pierwsze dwa dni kolesie tak popierdolili tymi swoimi gałeczkami że flaki się od tego basu wywracały
ps. jeden wielki minus to brzmienie na scenie Metalshop, przez pierwsze dwa dni kolesie tak popierdolili tymi swoimi gałeczkami że flaki się od tego basu wywracały
„Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał”
- YNKE
- w mackach Zła
- Posty: 865
- Rejestracja: 08-03-2009, 22:13
- Lokalizacja: Kłodzko
Re: Brutal Assault Festival 2012

czy to ktoś z forum, koleś niszczy, za każdym razem jak wchodziłem na górkę to sobie tam siedział w swoim słomkowym kapeluszu z piwkiem i kiełbaską
Ostatnio zmieniony 12-08-2012, 22:17 przez YNKE, łącznie zmieniany 4 razy.
„Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał”
- Raagoon
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1302
- Rejestracja: 14-01-2005, 15:53
Re: Brutal Assault Festival 2012
Szkoda że nie wyświetliło zdjęcia. Dlaczego sądzisz, że z forum? :)
Niszczył to koleś z butelka po Budweiserze przylepioną taśmą zamiast majtów, na wysokości jajec i plastykowym mieczem za paskiem.
Niszczył to koleś z butelka po Budweiserze przylepioną taśmą zamiast majtów, na wysokości jajec i plastykowym mieczem za paskiem.
Ostatnio zmieniony 12-08-2012, 22:14 przez Raagoon, łącznie zmieniany 1 raz.
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: Brutal Assault Festival 2012
_o_ GODFLESH _o_
Przeżycie graniczące z mistycyzmem. Nie byłem w stanie się psychicznie zebrać na Sodom.
Przeżycie graniczące z mistycyzmem. Nie byłem w stanie się psychicznie zebrać na Sodom.
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
- YNKE
- w mackach Zła
- Posty: 865
- Rejestracja: 08-03-2009, 22:13
- Lokalizacja: Kłodzko
Re: Brutal Assault Festival 2012
Raagoon pisze:Szkoda że nie wyświetliło zdjęcia. Dlaczego sądzisz, że z forum? :)
Niszczył to koleś z butelka po Budweiserze przylepioną taśmą zamiast majtów, na wysokości jajec i plastykowym mieczem za paskiem.
przeczucie :D
ps. teraz chyba już widać
„Z delikatną ostrożnością pierdzę, żebym się nie zesrał”
- Raagoon
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1302
- Rejestracja: 14-01-2005, 15:53
Re: Brutal Assault Festival 2012
Widać:) Zapomniałem o Six Feet Under. Nienajgorszy koncert ale gdy znienacka zabrzmiały pierwsze dźwięki Hammer Smashed Face, to oszalałem ze szczęścia heh Ludzie się odsunęli, patrząc zdziwieni że ostatniego dnia, ktoś ma jeszcze tyle energii. Zwłaszcza, że od razu po Immolation.
I dopiero teraz oglądając któreś wideo, skontaktowałem, że Holmes _zaśpiewał_. To nie mogło być prawdziwe! :)
I dopiero teraz oglądając któreś wideo, skontaktowałem, że Holmes _zaśpiewał_. To nie mogło być prawdziwe! :)
- witchfinder
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1064
- Rejestracja: 13-01-2010, 21:45
Re: Brutal Assault Festival 2012
Z ciekawości, mógłby ktoś napisać, jak ma się Godflesh w klubie, do Godflesh w wersji open air? I jaki set?
O tempora, o mores! ||| HARDCORE JP OGIEŃ JP
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: Brutal Assault Festival 2012
Trzy kawałki ze Streetcleaner były, coś tam z Pure, bodajże Crush My Soul na koniec. Setlista nieważna, stałem pod sceną i się modliłem :D
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: Brutal Assault Festival 2012
Ma ktoś setlistę ND?
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
Re: Brutal Assault Festival 2012
Wspaniały wyjazd, rewelacyje koncerty, wyśmienita pogoda.
Na miejsce dotarliśmy w czwartek mniej więcej w tym czasie gdy na scenie grał Toxic Holocaust. Pierwsze spostrzeżnie - ludzi chyba ze dwa razy więcej niż w ubiegłym roku i niestety te dzikie tłumy nieco organizatorów przerosły. Do naszego VIP -CAMPU szliśmy przez las chyba ze 40 minut, tachając na plecach bagaże Na domiar złego na scenie zaczęła grać ARKONA, chłoszcząc nas po plecach fujarkowymi rifami. Istna droga krzyżowa. Jak już wreszcie doszliśmy to okazało się, że nasz VIP CAMP to ani vip ani camp, ale zwykła łąka - kawał pola porośniętego chwastami, trawą i koniczyną. Ogrodzili, przywieźli nam jakieś Toi-Toie, dali po 5 kuponów w ramach przeprosin. Marna pociecha, zważywszy na to, że nie było się gdzie wykąpać i trzeba było do miasta na basen jeździć by zachować odrobinę higieny.
Ale jak powtarzaliśmy sobie - nie przyjechaliśmy przecież dla przyjemności - przyjechaliśmy napierdalać łbem dla szatana, zabijać przypadkowe ścierwo pod sceną i siać zniszczenie :) Jutro ciąg dalszy :)
Na miejsce dotarliśmy w czwartek mniej więcej w tym czasie gdy na scenie grał Toxic Holocaust. Pierwsze spostrzeżnie - ludzi chyba ze dwa razy więcej niż w ubiegłym roku i niestety te dzikie tłumy nieco organizatorów przerosły. Do naszego VIP -CAMPU szliśmy przez las chyba ze 40 minut, tachając na plecach bagaże Na domiar złego na scenie zaczęła grać ARKONA, chłoszcząc nas po plecach fujarkowymi rifami. Istna droga krzyżowa. Jak już wreszcie doszliśmy to okazało się, że nasz VIP CAMP to ani vip ani camp, ale zwykła łąka - kawał pola porośniętego chwastami, trawą i koniczyną. Ogrodzili, przywieźli nam jakieś Toi-Toie, dali po 5 kuponów w ramach przeprosin. Marna pociecha, zważywszy na to, że nie było się gdzie wykąpać i trzeba było do miasta na basen jeździć by zachować odrobinę higieny.
Ale jak powtarzaliśmy sobie - nie przyjechaliśmy przecież dla przyjemności - przyjechaliśmy napierdalać łbem dla szatana, zabijać przypadkowe ścierwo pod sceną i siać zniszczenie :) Jutro ciąg dalszy :)
- Klemens
- zaczyna szaleć
- Posty: 153
- Rejestracja: 18-03-2010, 14:21
Re: Brutal Assault Festival 2012
Tegoroczny Brutal udany pod wieloma względami. Pogoda idealna, dobra atmosfera, dużo ciekawych spotkań i sporo bardzo dobrych koncertów. Dotarłem w czwartek. Niestety nie udało mi się zdążyć na Toxic Holocaust. Gdy przemierzałem drogę do pola namiotowego dobiegała mnie muzyka Arkony. Powiedzieć dramat to mało. Wieś śpiewa i tańczy. Myślę, że zrobiliby furorę na niejednych dożynkach. Gdy dotarłem na pole namiotowe zaczęło się General Surgery. Po tym jak udało mi się zakoczować i po przebyciu długiej drogi załatwić sprawę wejścia, ujrzałem tylko fragment ich ostatniego kawałka. Trudno, może innym razem. Głównym celem w tym momencie był Crowbar. Bardzo żałuję, że nie dane mi było go zobaczyć we środę w Progresji, bo w warunkach klubowych pewnie było rewelacyjnie. Na Brutalu nie zawiedli, choć przez jakieś problemy techniczne na początku chyba musieli zagrać o jeden kawałek mniej ze swojego setu. Szkoda, że tak krótko, bo brzmienie i klimat świetne. Był to jeden z fajniejszych koncertów festiwalu. The Black Dahlia Murder odpuściłem sobie zniechęcony już pierwszymi taktami ich występu. Wróciłem na Corrosion of Conformity, ale nie zaprezentowali nic szczególnego. Inna sprawa, że ich twórczość nie jest mi specjalnie znana, ale po tym koncercie nie mam szczególnej chęci ją zgłębić. Jako kolejny wystąpił Lock Up. Przyzwoicie, mniej więcej tak jak się spodziewałem, ale jednocześnie bez szczególnej rewelacji. Swallow the Sun zagrało tak, że właściwie niewiele z tego koncertu pamiętam. Po przerwie regeneracyjnej wróciłem na Krisiun, który zagrał poprawnie, ale o wiele słabiej niż na początku tego roku w Bielsku-Białej. Tłumaczyć ich może to, że brzmienie mieli nienajlepsze, a przy jednej gitarze potrafi to być dość dotkliwe. Ministry to nie moja bajka, ale obejrzałem sobie z ciekawością. Nawet miło się przy nich brykało. W sumie na plus. Dimmu Borgir widziałem fragment, raczej taki sobie. Niby grają chwytliwą muzykę, która powinna dobrze wypadać koncertowo, ale nie w ich przypadku. Sick of it All widziałem tylko fragment. Brzmiało to fajnie i chętnie zobaczyłbym ich w wydaniu klubowym. Kolejnym koncertem było Inquisition. Magazyn, w którym grali szczelnie się wypełnił i kompletnie nie rozumiem czemu nie dano im wystąpić na głównych scenach. W ten sposób warunki do oglądania ich występu były nędzne i ostatecznie nie zostałem na całości. Ale wrażenie ogólnie na plus. Samael swoim koncertem potwierdził w zupełności to, że wypadają na nich bardzo źle. Co ciekawe nawet tych nowych kawałków nie umieją zagrać na przyzwoitym poziomie. Kolejne było Nile. Dotychczas miałem z nimi pecha i gdy grali w Warszawie, to nie mogłem być na ich występach. Sam koncert świetny, super brzmienie i w ogóle. Bardzo się cieszę na to, że będzie szansa ich zobaczyć zespół z Morbid Angel pod koniec roku. Arcturus odpuściłem – i tak minął pierwszy dzień.
Drugi rozpocząłem od Cattle Decapitation, które zagrało przyzwoicie. W sam raz do porannej kawy. Jako kolejne zobaczyłem Incantation. Dali bardzo solidny koncert. Większość osób pod sceną z Polski :) Kampfar widziałem na słynnym festiwalu Piony, gdzie zabrzmieli monotonnie i na jedno kopyto. Tym razem było lepiej, choć dodajmy, że z płyt ich właściwie nie znam. Darkest Hour przeszło mi niezauważone. Bardzo dobrze wypadło za to Vallenfyre, którego muzyka świetnie się sprawdza na koncertach. No i następny wyszedł Morgoth! Świetny koncert, jak dla mnie jeden z najlepszych na festiwalu. Szkoda tylko, że nie grają niczego ze swojej ostatniej płyty. Bardzo bym się cieszył, gdyby zagrali u nas kiedyś np. w Progresji. Na Suicidal Angels zrobiłem sobie regenerację, tym bardziej, że dopiero co widziałem ich przed Exodusem. Słysząc ich z oddali wnoszę, że wypadli całkiem przyzwoicie. Za to Hatebreed rewelacja. To był również jeden z najlepszych koncertów Brutala. Widziałem ich ze dwa lata temu w Proximie i nie mieli aż takiego pierdolnięcia jak tym razem. Municipal Waste podobnie jak Suicidal Angels przyzwoicie, ale jakoś szczególnie mnie nie kupili. No i nadeszło Napalm Death. Zdecydowanie jeden z dwóch najlepszych koncertów festiwalu. Młyn potężny, dobór kawałków świetny – zwłaszcza ucieszyły mnie hity z ostatniej płyty. To było to. Czysty żywioł. Kolejnym zespołem, który zobaczyłem było Converge. Niby w porządku, ale jakoś mnie to nie chwyciło. Paradise Lost oglądało mi się miło, mam bowiem sentyment do środkowego okresu ich twórczości. Ale w końcu nadeszło Gorguts. Przed koncertem wydawało mi się, że mogą nie dać sobie rady, bo ich muzyka wydawała mi się za trudna do zaprezentowania na żywo, tak by miało to ręce i nogi. Jakże się myliłem! Brzmienie perfekcyjne. Wykonanie idealne. Wgnietli mnie w glebę. Obok Napalm Death byli najlepsi. Chciałbym kiedyś zobaczyć ich na koncercie klubowym. Gdzie by nie grali trza będzie być :) No i na koniec tego dnia Pig Destroyer. Z płyt znam ich tak sobie, ale na żywo wypadli bardzo dobrze. Tak to skończył się dzień drugi – zdecydowanie najlepszy.
Trzeciego dnia o poranku dotarły do mnie pochrumkiwania Ahumado Granujo. Z odległości około kilometra prezentowali się całkiem sympatycznie. Część ich wokali przypominała też odgłosy z końskiej paszczy. Na żywo zobaczyłem jednak dopiero Aborted, które zagrało na swoim wysokim poziomie. Przyjemnie mi się przy nich brykało. Jeśli dobrze mi się zdaje, to w stosunku do ostatnich koncertów w Polsce zagrali chyba w całkowicie nowym składzie. Po nich było The Safety Fire – zdecydowanie największe badziewie, jakie dane mi było niestety widzieć na BA17. Textures po fajnym intrze potem tak sobie. Duży minus za śpiewy w refrenach, które były mało hetero. Norma Jean – kolejne dziadostwo. Ciekaw byłem Solstafir, ale wynudzili mnie. Może na płytach to jakoś brzmi, ale na żywo niezbyt się sprawdza. Z Kylesy najbardziej zapadła mi w pamięć pani wokalistka, wyglądająca jak miniaturowa i młodsza wersja Beaty Kozidrak. Muzyka mnie nie ruszyła jakoś szczególnie. Po przełożeniu Sodomu jako następny był Finntroll. Spodziewałem się czegoś podobnego w swoim dożynkarstwie do Arkony, ale aż takiego dramatu nie było. Nie podobało mi się to jednak. Za to Immolation zagrało kolejny bardzo dobry koncert. Oni po prostu trzymają stały konkretny poziom i nie zawodzą. Six Feet Under zobaczyłem tylko początek, ale nie odbiegał on od tego co zaprezentowali parę dni wcześniej w Progresji. Ot taki prosty, by nie rzec prostacki death metal. Do Cannibal Corpse w ich dzisiejszej formie nie mają zupełnie startu, prędzej mogą rywalizować z Cannabis Corpse, gdzie ci drudzy, nie byliby wcale na straconej pozycji. Agnostic Front obejrzałem z przyjemnością. Bardzo fajnie wypadli. Z kolei At the Gates zagrało dobry koncert, ale nie kupili mnie nim. Wielu ludziom się jednak podobało. Kolejnym występem był Immortal. Konwencja heavymetalowego black metalu, którą przyjęli dobrze się sprawdza na żywo. Ścisk na ich koncercie był tak duży, że tym razem młynek się nawet nie uformował. Moonspell podobał mi się średnio. Niby w porządku brzmieli, ale część ich repertuaru mi jednak nie leży. Godflesh wypadł bardzo dobrze. Był to mój pierwszy dłuższy kontakt z ich muzyką i ciekawie mi się tego słuchało. Virus mnie nie ruszył, udałem się więc pod scenę, gdzie miał wkrótce wystąpić Sodom. Wypadli bardzo dobrze i zaprezentowali sprawdzony hiciarski repertuar. Jak na godzinę 2;20 w nocy sporo ludzi i chyba nikt nie żałował. To tak moje wrażenia w skrócie :)
Drugi rozpocząłem od Cattle Decapitation, które zagrało przyzwoicie. W sam raz do porannej kawy. Jako kolejne zobaczyłem Incantation. Dali bardzo solidny koncert. Większość osób pod sceną z Polski :) Kampfar widziałem na słynnym festiwalu Piony, gdzie zabrzmieli monotonnie i na jedno kopyto. Tym razem było lepiej, choć dodajmy, że z płyt ich właściwie nie znam. Darkest Hour przeszło mi niezauważone. Bardzo dobrze wypadło za to Vallenfyre, którego muzyka świetnie się sprawdza na koncertach. No i następny wyszedł Morgoth! Świetny koncert, jak dla mnie jeden z najlepszych na festiwalu. Szkoda tylko, że nie grają niczego ze swojej ostatniej płyty. Bardzo bym się cieszył, gdyby zagrali u nas kiedyś np. w Progresji. Na Suicidal Angels zrobiłem sobie regenerację, tym bardziej, że dopiero co widziałem ich przed Exodusem. Słysząc ich z oddali wnoszę, że wypadli całkiem przyzwoicie. Za to Hatebreed rewelacja. To był również jeden z najlepszych koncertów Brutala. Widziałem ich ze dwa lata temu w Proximie i nie mieli aż takiego pierdolnięcia jak tym razem. Municipal Waste podobnie jak Suicidal Angels przyzwoicie, ale jakoś szczególnie mnie nie kupili. No i nadeszło Napalm Death. Zdecydowanie jeden z dwóch najlepszych koncertów festiwalu. Młyn potężny, dobór kawałków świetny – zwłaszcza ucieszyły mnie hity z ostatniej płyty. To było to. Czysty żywioł. Kolejnym zespołem, który zobaczyłem było Converge. Niby w porządku, ale jakoś mnie to nie chwyciło. Paradise Lost oglądało mi się miło, mam bowiem sentyment do środkowego okresu ich twórczości. Ale w końcu nadeszło Gorguts. Przed koncertem wydawało mi się, że mogą nie dać sobie rady, bo ich muzyka wydawała mi się za trudna do zaprezentowania na żywo, tak by miało to ręce i nogi. Jakże się myliłem! Brzmienie perfekcyjne. Wykonanie idealne. Wgnietli mnie w glebę. Obok Napalm Death byli najlepsi. Chciałbym kiedyś zobaczyć ich na koncercie klubowym. Gdzie by nie grali trza będzie być :) No i na koniec tego dnia Pig Destroyer. Z płyt znam ich tak sobie, ale na żywo wypadli bardzo dobrze. Tak to skończył się dzień drugi – zdecydowanie najlepszy.
Trzeciego dnia o poranku dotarły do mnie pochrumkiwania Ahumado Granujo. Z odległości około kilometra prezentowali się całkiem sympatycznie. Część ich wokali przypominała też odgłosy z końskiej paszczy. Na żywo zobaczyłem jednak dopiero Aborted, które zagrało na swoim wysokim poziomie. Przyjemnie mi się przy nich brykało. Jeśli dobrze mi się zdaje, to w stosunku do ostatnich koncertów w Polsce zagrali chyba w całkowicie nowym składzie. Po nich było The Safety Fire – zdecydowanie największe badziewie, jakie dane mi było niestety widzieć na BA17. Textures po fajnym intrze potem tak sobie. Duży minus za śpiewy w refrenach, które były mało hetero. Norma Jean – kolejne dziadostwo. Ciekaw byłem Solstafir, ale wynudzili mnie. Może na płytach to jakoś brzmi, ale na żywo niezbyt się sprawdza. Z Kylesy najbardziej zapadła mi w pamięć pani wokalistka, wyglądająca jak miniaturowa i młodsza wersja Beaty Kozidrak. Muzyka mnie nie ruszyła jakoś szczególnie. Po przełożeniu Sodomu jako następny był Finntroll. Spodziewałem się czegoś podobnego w swoim dożynkarstwie do Arkony, ale aż takiego dramatu nie było. Nie podobało mi się to jednak. Za to Immolation zagrało kolejny bardzo dobry koncert. Oni po prostu trzymają stały konkretny poziom i nie zawodzą. Six Feet Under zobaczyłem tylko początek, ale nie odbiegał on od tego co zaprezentowali parę dni wcześniej w Progresji. Ot taki prosty, by nie rzec prostacki death metal. Do Cannibal Corpse w ich dzisiejszej formie nie mają zupełnie startu, prędzej mogą rywalizować z Cannabis Corpse, gdzie ci drudzy, nie byliby wcale na straconej pozycji. Agnostic Front obejrzałem z przyjemnością. Bardzo fajnie wypadli. Z kolei At the Gates zagrało dobry koncert, ale nie kupili mnie nim. Wielu ludziom się jednak podobało. Kolejnym występem był Immortal. Konwencja heavymetalowego black metalu, którą przyjęli dobrze się sprawdza na żywo. Ścisk na ich koncercie był tak duży, że tym razem młynek się nawet nie uformował. Moonspell podobał mi się średnio. Niby w porządku brzmieli, ale część ich repertuaru mi jednak nie leży. Godflesh wypadł bardzo dobrze. Był to mój pierwszy dłuższy kontakt z ich muzyką i ciekawie mi się tego słuchało. Virus mnie nie ruszył, udałem się więc pod scenę, gdzie miał wkrótce wystąpić Sodom. Wypadli bardzo dobrze i zaprezentowali sprawdzony hiciarski repertuar. Jak na godzinę 2;20 w nocy sporo ludzi i chyba nikt nie żałował. To tak moje wrażenia w skrócie :)
Re: Brutal Assault Festival 2012
Porób akapity, bo cholernie ciężko się to czyta :)
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: Brutal Assault Festival 2012
A to nie wiesz co się działo :D?Maria Konopnicka pisze:Porób akapity, bo cholernie ciężko się to czyta :)
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
- empir
- zahartowany metalizator
- Posty: 5247
- Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
- Lokalizacja: silesia
Re: Brutal Assault Festival 2012
he? wrzucajRaagoon pisze:Widać:) Zapomniałem o Six Feet Under. Nienajgorszy koncert ale gdy znienacka zabrzmiały pierwsze dźwięki Hammer Smashed Face, to oszalałem ze szczęścia heh Ludzie się odsunęli, patrząc zdziwieni że ostatniego dnia, ktoś ma jeszcze tyle energii. Zwłaszcza, że od razu po Immolation.
I dopiero teraz oglądając któreś wideo, skontaktowałem, że Holmes _zaśpiewał_. To nie mogło być prawdziwe! :)
- Klemens
- zaczyna szaleć
- Posty: 153
- Rejestracja: 18-03-2010, 14:21
Re: Brutal Assault Festival 2012
Trzy akapity już są, po cóż więc więcej? :) Z resztą, nie dam już rady dalej pisać i to nawet, gdy po raz czwarty przeleci mi nowy, jakże wspaniały, Dublin Death Patrol. Muszę się wreszcie położyć, bo klecenie kolejnych zdań idzie mi coraz ciężej :)Maria Konopnicka pisze:Porób akapity, bo cholernie ciężko się to czyta :)
Re: Brutal Assault Festival 2012
Krótko o muzyce:
Crowbar - spodziewałem się wiele i nie zawiodłem się ani odrobinę. Ciężko, dostojnie i dojrzale - czytelne, potężne, wręcz monumentalne. Byłem zachwycony, doskonałe rozpoczęcie festiwalu.
Corrosion of Conformity - zabrzmieli przyzwoicie, ale bez specjalnego szaleństwa. Biorąc pod uwagę bardzo wysoki poziom festiwalu, powiedziałbym, że to był jeden ze słabszych koncertów.
Lock Up - bardzo lubię ich pierwsze dwie płyty i sądziłem, że na żywo mnie porwą. Nie porwali jednak, było nieźle, ale tylko nieźle.
Krisiun - jak na swoją klasę zagrali tylko poprawnie, dobrze, solidnie, ale wiem, że stać ich na więcej. W ogóle uważam, że mimo iż ich płyty mordują to na koncertach grają dość nierówno. Może to kwestia intensywności ich muzyki i odpowiedniego nagłośnienia? Nie wiem, tym razem mnie nie porwali (jak choćby w Bielsku-Białej na początku roku).
Ministry - byłem pewien obaw, bo mam wrażenie, że od dłuższego czasu odcinają kupony i ze starego Ministry to już tylko nazwa pozostała. Przeżyłem jednak miłe zaskoczenie - zabrzmieli świeżo i energetycznie i choć miałem wrażenie, że 70 proc. ich muzyki leci z playbacku to i tak mi się ta energia udzieliła.
Samael - to jest jakaś tragedia, kijem bym ich obił i wysłał na paradę równości. Na płytach ostatnio też nie jest najlepiej - ale poniżej pewnego, dość wysokiego poziomu nie schodzą. Na żywo to jest żenada - doznania estetyczne miałem porównywalne do tych jakie mógłbym mieć patrząc jak dwóch facetów uprawia ze sobą seks oralny. Chciałem uciekać, ale strach nie pozwolił mi się odwrócić.
Nile - byłem już bardzo zmęczony i przez tego Samaela zostałem już na górce. Zagrali naprawdę dobrze, ale niestety co chwila przysypiałem, budząc się gdy kubek z piwem zaczynał wypadać mi z ręki.
Cattle Decapitation - zaskoczyli mnie dość pozytywnie - oczywiście specjalnych szaleństw nie było, ale o dziwo wytrzymałem do końca i nawet całkiem przyjemnie mi się ich słuchało. Nie ma jak to drugoligowy death metal na dobre rozpoczęcie dnia.
Incantation - jeden z pięciu najlepszych koncertów tego festiwalu - brzmienie piaszczyste, chropowane, mocarne, wokale cudowne, set lista miażdżąca. Pod sceną spora ekipa z Polski, radosne skandowanie "Napierdalać!" i moje pierwsze, nieśmiałe jeszcze tańce pod sceną :)
Kampfar - przyzwoicie, ale bez obsrania. Zabrzmieli bardziej przestrzennie niż w ubiegłym roku w Katowicach, no i repertuar jakby bardziej przekrojowy.
Vallenfyre - ich płyta podoba mi się, ale zupełnie nie chce mi się jej słuchać. Na koncercie było inaczej - chciało się słuchać na tyle, że nabrałem ochoty na ponowne posłuchanie płyty.
Morgoth - to był czwarty główny powód obok Incantation, Napalm Death i Godflesh dla którego zdecydowałem się wyruszyć na tegoroczny Brutal. Nie zawiodłem się! Doskonały koncert, charyzma i żywioł, jakby nigdy nie mieli żadnej przerwy w swojej muzycznej działalności.
Suicidal Angels - zupełnie nieoryginalna kapela, ale i tak uważam, że jedna z lepszych thrash metalowych ekip młodego pokolenia. Tym koncertem to potwierdzili.
Hatebreed - chyba największe zaskoczenie. Zobaczyłem ich właściwie przypadkowo - tylko dlatego, że kumpel miał ochotę ich zobaczyć, a mi samemu nie chciało się iść na żarcie i stwierdziłem, że na niego poczekam. Poczekałem i szczęka opadła mi na kolana! Z płyt słuchałem ich niewiele i po tym koncercie muszę zdecydowanie przeprosić się z tą kapelą. Totalny rozpierdol i jeden z najlepszych koncertów tego festiwalu.
Municipal Waste - trochę rozczarowali, niby nieźle ale spodziewałem się większego zniszczenia. No ale jak gra się po Hatebreed a przed Napalm Death to ma się przejebane. Gra się do kotleta :)
Napalm Death - dla mnie numer jeden tego festiwalu! Trudno porównać, bo było kilka wspaniałych sztuk ale to właśnie Napalm rozerwał mnie na strzępy. Nie ma co opowiadać - kto widział ten wie. Totalny amok, niewyobrażalny napierdol i szaleństwo pod sceną graniczący z histerią.
Converge - niezły występ, jakbym nie był tak obolały po Napalmach to może bym jeszcze zatańczył.
Paradise Lost - miło i przyjemnie choć rydwan czasu mocno tej muzyce przejechał po piętach.
Gorguts - rozjebali w drobny mak! Cholernie selektywnie i perfekcyjnie, morderczo brutalnie, ale jednocześnie bardzo przystępnie. Ekstraklasa i jeden z lepszych występów tego festiwalu.
Pig Destroyer - na początku wydawało mi się, że zapomnieli gitar i słyszę samą perkusję i wokal, ale na szczęście brzmienie się poprawiło i słuchało się wyśmienicie.
Aborted - nie tak fajnie jak w grudniu ubiegłego roku w Krakowie - fajnie, ale bez obsrania. W sam raz by napić się piwa i potupać nogą.
The Safety Fire – kto ich wpuścił na dużą scenę? Bieda, bieda, bieda...
Textures - po The Safety Fire zabrzmieli nawet nieźle. Nie znałem ich, może kiedyś sobie bliżej obadam.
Norma Jean – przy The Safety Fire byli jak huragan, ale ogólnie jak dla mnie nic specjalnie ekscytującego.
Kylesa - lubię ich z płyt, na żywo też nie zawiedli choć na kolana nie powalili.
Finntroll - przyzwoity/dobry występ
Immolation - bdb koncert :)
Six Feet Under - zainteresowanych odsyłam do wątku o koncercie w Progresji - występ identyczny.
Agnostic Front - wielka klasa, wielki zespół - jakbym miał więcej sił byłbym pod sceną i kto wie czy bym teraz nie pisał, że to był jeden z jaśniejszych punktów tego festiwalu. Ich muzyka stworzona jest do grania na żywo.
At the Gates - nigdy nie byłem ich największym fanem, na żywo też mnie specjalnie nie przekonali. Wokal jakoś tak punkowo czasami brzmiał. Fajnie, że zagrali kawałek z mojej ulubionej With Fear I Kiss the Burning Darkness. Mam wrażenie jednak, że to trochę powrót na siłę - ale pewnie nie jestem obiektywny bo dla mnie to jedna z bardziej przereklamowanych grup wszech czasów.
Immortal - zawsze byli trochę śmieszni i karykaturalni - mam wrażenie, że wyszło im to przypadkowo, a jak zobaczyli, że wszyscy się z nich śmieją to zaczęli się też śmiać i z tej śmieszności robić atut. Widać, że mają dystans i poczucie humoru. Zagrali nieźle, pobuchali ogniami, zrobili kraba... czego chcieć więcej?
Godflesh - zjawiskowy, hipnotyzujący, potężny, piękny, niezapomniany koncert! Powalili mnie na łopatki.
Sodom - barbarzyńska pora, ale daliśmy radę - i Sodom i ja :) Szkoda tylko, że tak krótko. Miałem na dzieję, że w ramach przeprosin za spóźnienie dostaniemy coś ekstra!
Spotkałem kilka osób z forum – większość już nie pierwszy raz - miło było poznać Longinusa (chyba pierwsza osoba z forum, którą wyobrażałem sobie dokładnie tak jak wygląda :) , był też Trotzky ale z daleka go widziałem i nie było okazji zagadać. Chodził w jakimś prześcieradle i gołą dupą pomazaną markerem :) Chyba Turbowolf miał napisane... ale nie jestem pewien :)
Pozdrowienia dla wszystkich :)
Crowbar - spodziewałem się wiele i nie zawiodłem się ani odrobinę. Ciężko, dostojnie i dojrzale - czytelne, potężne, wręcz monumentalne. Byłem zachwycony, doskonałe rozpoczęcie festiwalu.
Corrosion of Conformity - zabrzmieli przyzwoicie, ale bez specjalnego szaleństwa. Biorąc pod uwagę bardzo wysoki poziom festiwalu, powiedziałbym, że to był jeden ze słabszych koncertów.
Lock Up - bardzo lubię ich pierwsze dwie płyty i sądziłem, że na żywo mnie porwą. Nie porwali jednak, było nieźle, ale tylko nieźle.
Krisiun - jak na swoją klasę zagrali tylko poprawnie, dobrze, solidnie, ale wiem, że stać ich na więcej. W ogóle uważam, że mimo iż ich płyty mordują to na koncertach grają dość nierówno. Może to kwestia intensywności ich muzyki i odpowiedniego nagłośnienia? Nie wiem, tym razem mnie nie porwali (jak choćby w Bielsku-Białej na początku roku).
Ministry - byłem pewien obaw, bo mam wrażenie, że od dłuższego czasu odcinają kupony i ze starego Ministry to już tylko nazwa pozostała. Przeżyłem jednak miłe zaskoczenie - zabrzmieli świeżo i energetycznie i choć miałem wrażenie, że 70 proc. ich muzyki leci z playbacku to i tak mi się ta energia udzieliła.
Samael - to jest jakaś tragedia, kijem bym ich obił i wysłał na paradę równości. Na płytach ostatnio też nie jest najlepiej - ale poniżej pewnego, dość wysokiego poziomu nie schodzą. Na żywo to jest żenada - doznania estetyczne miałem porównywalne do tych jakie mógłbym mieć patrząc jak dwóch facetów uprawia ze sobą seks oralny. Chciałem uciekać, ale strach nie pozwolił mi się odwrócić.
Nile - byłem już bardzo zmęczony i przez tego Samaela zostałem już na górce. Zagrali naprawdę dobrze, ale niestety co chwila przysypiałem, budząc się gdy kubek z piwem zaczynał wypadać mi z ręki.
Cattle Decapitation - zaskoczyli mnie dość pozytywnie - oczywiście specjalnych szaleństw nie było, ale o dziwo wytrzymałem do końca i nawet całkiem przyjemnie mi się ich słuchało. Nie ma jak to drugoligowy death metal na dobre rozpoczęcie dnia.
Incantation - jeden z pięciu najlepszych koncertów tego festiwalu - brzmienie piaszczyste, chropowane, mocarne, wokale cudowne, set lista miażdżąca. Pod sceną spora ekipa z Polski, radosne skandowanie "Napierdalać!" i moje pierwsze, nieśmiałe jeszcze tańce pod sceną :)
Kampfar - przyzwoicie, ale bez obsrania. Zabrzmieli bardziej przestrzennie niż w ubiegłym roku w Katowicach, no i repertuar jakby bardziej przekrojowy.
Vallenfyre - ich płyta podoba mi się, ale zupełnie nie chce mi się jej słuchać. Na koncercie było inaczej - chciało się słuchać na tyle, że nabrałem ochoty na ponowne posłuchanie płyty.
Morgoth - to był czwarty główny powód obok Incantation, Napalm Death i Godflesh dla którego zdecydowałem się wyruszyć na tegoroczny Brutal. Nie zawiodłem się! Doskonały koncert, charyzma i żywioł, jakby nigdy nie mieli żadnej przerwy w swojej muzycznej działalności.
Suicidal Angels - zupełnie nieoryginalna kapela, ale i tak uważam, że jedna z lepszych thrash metalowych ekip młodego pokolenia. Tym koncertem to potwierdzili.
Hatebreed - chyba największe zaskoczenie. Zobaczyłem ich właściwie przypadkowo - tylko dlatego, że kumpel miał ochotę ich zobaczyć, a mi samemu nie chciało się iść na żarcie i stwierdziłem, że na niego poczekam. Poczekałem i szczęka opadła mi na kolana! Z płyt słuchałem ich niewiele i po tym koncercie muszę zdecydowanie przeprosić się z tą kapelą. Totalny rozpierdol i jeden z najlepszych koncertów tego festiwalu.
Municipal Waste - trochę rozczarowali, niby nieźle ale spodziewałem się większego zniszczenia. No ale jak gra się po Hatebreed a przed Napalm Death to ma się przejebane. Gra się do kotleta :)
Napalm Death - dla mnie numer jeden tego festiwalu! Trudno porównać, bo było kilka wspaniałych sztuk ale to właśnie Napalm rozerwał mnie na strzępy. Nie ma co opowiadać - kto widział ten wie. Totalny amok, niewyobrażalny napierdol i szaleństwo pod sceną graniczący z histerią.
Converge - niezły występ, jakbym nie był tak obolały po Napalmach to może bym jeszcze zatańczył.
Paradise Lost - miło i przyjemnie choć rydwan czasu mocno tej muzyce przejechał po piętach.
Gorguts - rozjebali w drobny mak! Cholernie selektywnie i perfekcyjnie, morderczo brutalnie, ale jednocześnie bardzo przystępnie. Ekstraklasa i jeden z lepszych występów tego festiwalu.
Pig Destroyer - na początku wydawało mi się, że zapomnieli gitar i słyszę samą perkusję i wokal, ale na szczęście brzmienie się poprawiło i słuchało się wyśmienicie.
Aborted - nie tak fajnie jak w grudniu ubiegłego roku w Krakowie - fajnie, ale bez obsrania. W sam raz by napić się piwa i potupać nogą.
The Safety Fire – kto ich wpuścił na dużą scenę? Bieda, bieda, bieda...
Textures - po The Safety Fire zabrzmieli nawet nieźle. Nie znałem ich, może kiedyś sobie bliżej obadam.
Norma Jean – przy The Safety Fire byli jak huragan, ale ogólnie jak dla mnie nic specjalnie ekscytującego.
Kylesa - lubię ich z płyt, na żywo też nie zawiedli choć na kolana nie powalili.
Finntroll - przyzwoity/dobry występ
Immolation - bdb koncert :)
Six Feet Under - zainteresowanych odsyłam do wątku o koncercie w Progresji - występ identyczny.
Agnostic Front - wielka klasa, wielki zespół - jakbym miał więcej sił byłbym pod sceną i kto wie czy bym teraz nie pisał, że to był jeden z jaśniejszych punktów tego festiwalu. Ich muzyka stworzona jest do grania na żywo.
At the Gates - nigdy nie byłem ich największym fanem, na żywo też mnie specjalnie nie przekonali. Wokal jakoś tak punkowo czasami brzmiał. Fajnie, że zagrali kawałek z mojej ulubionej With Fear I Kiss the Burning Darkness. Mam wrażenie jednak, że to trochę powrót na siłę - ale pewnie nie jestem obiektywny bo dla mnie to jedna z bardziej przereklamowanych grup wszech czasów.
Immortal - zawsze byli trochę śmieszni i karykaturalni - mam wrażenie, że wyszło im to przypadkowo, a jak zobaczyli, że wszyscy się z nich śmieją to zaczęli się też śmiać i z tej śmieszności robić atut. Widać, że mają dystans i poczucie humoru. Zagrali nieźle, pobuchali ogniami, zrobili kraba... czego chcieć więcej?
Godflesh - zjawiskowy, hipnotyzujący, potężny, piękny, niezapomniany koncert! Powalili mnie na łopatki.
Sodom - barbarzyńska pora, ale daliśmy radę - i Sodom i ja :) Szkoda tylko, że tak krótko. Miałem na dzieję, że w ramach przeprosin za spóźnienie dostaniemy coś ekstra!
Spotkałem kilka osób z forum – większość już nie pierwszy raz - miło było poznać Longinusa (chyba pierwsza osoba z forum, którą wyobrażałem sobie dokładnie tak jak wygląda :) , był też Trotzky ale z daleka go widziałem i nie było okazji zagadać. Chodził w jakimś prześcieradle i gołą dupą pomazaną markerem :) Chyba Turbowolf miał napisane... ale nie jestem pewien :)
Pozdrowienia dla wszystkich :)
Re: Brutal Assault Festival 2012
Ja z troską o tych co nie byli. :)Morph pisze:A to nie wiesz co się działo :D?Maria Konopnicka pisze:Porób akapity, bo cholernie ciężko się to czyta :)
- gelO
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3277
- Rejestracja: 01-10-2007, 17:44
- Lokalizacja: Lublin
Re: Brutal Assault Festival 2012
Nie widziałem połowy kapel, z tych ktore sobie zaplanowalem przed festem... Ktorych, nie powiem bo wstyd mi. Pierwszego dnia widziałem praktycznie wszystko co grało, dalej juz bylo tylko gorzej.
- ramonoth
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3069
- Rejestracja: 11-07-2011, 10:02
- Lokalizacja: Lublin
Re: Brutal Assault Festival 2012
Współczuć... Choróbsko, alkohol?