Jaki jest thrash - każdy widzi, skostniały, przewidywalny, zjadający własny ogon. Jak to jednak w każdym gatunku bywa, także i w tym, w ciągu ostatnich kilkunastu lat pojawiło się kilka prawdziwych perełek - płyt, tchnących świeżością i energią - zagranych z polotem, lekkością i ogniem.
O to kilka moich typów - kolejność przypadkowa:
ARTILLERY - gdy zobaczyłem ich po reaktywacji na którejś Metalmanii (bodaj w 2006 roku) to nie byłem specjalnie oczarowany. Kocham ich stare płyty, ale Artillery w XXI wieku wydawali mi się starzy, zmurszali i bez polotu. Do tego stopnia, że zastanawiałem się czy w ogóle kupić ich nową płytę. Kupiłem jednak i to była słuszna decyzja - wspaniały, świetnie zagrany, niebanalny album. Wokalista, który początkowo przerażał okazał się rewelacyjny, a płyta bardzo zaostrzyła mi apetyt na przyszłe dokonania tego zespołu. Niestety jak się okazało kolejny album nie sprostał moim wymaganiom.

HEATHEN - dla mnie kolejna legenda czasów minionych, której wróżyłem żałosny upadek, za sprawą reaktywacji. Zamiast tego otrzymałem prawdziwego thrashowego kolosa - zarówno pod względem długości jak i zawartości. Kocham orientalny posmak tego krążka, jego intensywność i wyrafinowanie. Żadnych sentymentalnych podróży w przeszłość, grania na emocjach starych fanów - czysty ogień, polot i fantazja - płyta nie wchodzi za pierwszym przesłuchaniem, jest dość wymagająca, ale warto poświęcić jej dużo czasu. Kolejny plus za fajną okładkę:

cały album:
VENDETTA - uwielbiam Vendettę z lat 80-tych i przyznam, że spodziewałem się, że za sprawą poreaktywacyjnego krążka będą starali się grać na starą nutę. Nic z tego - nastąpił odwrót od niemieckiej agresji i toporności na rzecz amerykańskiego wyrafinowania i polotu - cechującego choćby najlepsze albumy METALLICA czy MEGADETH. Płyta zaskakująca, świeża, zapadająca w pamięci.

mała próbka:
NECRONOMICON - moim zdaniem dobry reprezentant niemieckiego thrashu, który był nie tylko w cieniu największych KREATOR, SODOM, DESTRUCTION, ale też tych mniejszych PROTECTOR, VENDETTA, TANKARD. Płyta nagrana w latach 90-tych nie zrobiła na mnie większego wrażenia, a i kolejny album, który wyszedł w 2004 roku nie wywiercił mi dziury w czaszce. Aż tu nagle (jak w Tytusie - WTEM!) w roku 2006 jak grom z jasnego nieba spadła na mnie płyta "Revenge of the Beast". Czysta niemiecka, thrash metalowa dzicz - brzmiąca potężnie, agresywnie i bluźnierczo. Takiej płyty od lat nie nagrał Sodom, o Kreator już litościwie nie wspomnę. Formuła muzyczna, którą nam tu Niemcy zaproponowali jest prosta i dobrze znana, ale takiego strzału w pysk w ciągu ostatnich kilkunastu lat nie było. Niemal czuć na twarzy razy zadawane przez perkusję, a na plecach ostro chłoszczące gitary - do tego wokal wkręca się w odbyt suchym i zardzewiałym wiertłem! Cudowna płyta!
mała próbka:

To na początek - celowo nie zaczynałem od nazw tak oczywistych jak SLAYER, ANTHRAX czy OVERKILL. Zapraszam do dyskusji, zarówno na temat moich typów jak i waszych propozycji - oczywiście jeśli wciąż słuchanie thrash metalu.