Długa historia, rozpoczęta w młodości, właściwie od dzieciństwa. Ćwiczyłem maniakalnie, kiedyś, i podobnie chlałem. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać (bo ta historia to serio kupa czasu mojego życia, sytuacji w domu, charakteru, mojej osoby, dzieciństwa, młodości, bycia młodzieżą, małżeństwa i do teraz) ja mam bardzo wysoką tolerancję na alko, mogę wypić ile widzę i co widzę i dalej mnie nosi. A na drugi dzień wstaję i nic mi nie ma. I nie tylko, że dobrze się czuję, ale alkomat pokazuje 0,0... Przykład, jeden z kilku zarejestrowanych - popołudniowo-wieczorny wypad na kajaki, 0,7 + 0,5 coli - 6.00 na drugi dzień - 0,0 na alkomacie. Nic, absolutnie nic - zero wyziewu, zawrotów głowy itd.Triceratops pisze: ↑20-02-2025, 19:04Jak dla mnie full pro ta silownia, bo u mnie to wiater hula doslownie.
Ale druga rzecz, ze jak majac taka pakernie i bedac na kwachu zbladziles domel w alkohole? Przeciez na kwachu jest "wlasciwa czynnosc muzgu" xDe??
Do tego, cudem, nie miałem żadnych konsekwencji picia, prawnych czy innych np. w robocie.
W sumie gdyby nie kumpel i znajomy, to pewnie piłbym dalej.