z perspektywy,dość już odległego czasu od tych "papierowych" wydarzeń, widzę niesamowitą specyfikę, klimat, zaangażowanie ludzi, poświęcenie czasu,to chyba więcej było niż hobby....Siedzenie codziennie godzinami nad listami, pakowanie,wymiany,czekanie codziennie niecierpliwie na listonosza,kserowanie flyers,wycinanie ich,znaczki,smarowanie....Pamiętam,że gdy wyjeżdżałem na wakacje, po powrocie,trup pisze:To co wklejasz pokazuje jak ... "obfite" były życie / korespondencja / działalność podziemia metalowego. NON PROFIT!!!
Ludziom się chciało! Korzyścią była możliwość słuchania muzyki z różnych zakątków świata i bujanie się z całą ferajną po różnych spędach.
szedłem na pocztę (nie mam i nie miałem samochodu), z plecakiem,nawet po dwa kursy,żeby wszystko odebrać....kasety,paki z płytami,setki listów...W sumie nie wiem, jak czasami to wszystko ogarniałem,ogromny upór,maniactwo,teraz chyba nie miałbym tyle zapału.Ale wszystko inaczej wygląda , gdy ma się naście lat....