06-09-2017, 19:03
Czy coś szczególnego pamiętasz z tego reportażu? Czy coś zapadło w pamięć?
Póki co, jestem z powrotem. Dużo nowych doświadczeń, może mniej przygód, za to dużo przemyśleń.
Wkrótce będą jakieś zdjęcia, historie, a póki co - wrzucam kolejną, jeszcze nie do końca obrobioną, ale taki będzie główny kształt.
A za rok... Jeszcze nie wiem. Kminimy dalszy podbój Afryki:)
,,Jazda azerską marszrutką to rzecz męcząca. Wszystko w niej wydaje się wysysać duszę i krew z człowieka, jak jakiś wampir na czterech kołach. By zacząć to pisać, chciałem wyciągnąć podłokietnik. Doprawdy, nie wiem, czego się spodziewałem. Nie działa, kiwając się tylko tam i z powrotem, jak uszkodzony ząb. Drzwi automatycznie zmieniły się z automatycznych w analogowe, gdy zepsuła się kolejna część. A nawet mniej, bo na każdym przystanku kierowca musi poprawiać mechanizm zamykania przy pomocy drutu.
Czy powiedziałem: przystanek? Tysięcznych błogosławieństw życzę temu, który spróbuje coś takiego znaleźć. Azerski kierowca zatrzyma się wszędzie, gdy się na niego machnie. My machnęliśmy przy obwodnicy. Pieniądze wziął chłopak, który pełni rolę marszrutkowego portiera. Że wziął od nas nieco za dużo, to niewątpliwe, ale cóż zrobić, gdy zmęczony człowiek nie zna tego zapomnianego przez bogów języka? Jak się kłócić, gdy nikt cię nie rozumie?
Szyba, przez którą patrzę, jest popękana, ale to pryszcz. Prawdę mówiąc, oczy moje nie widziały tu jeszcze pojazdu silnikowego, który miałby całą szybę. Zastanawiam się, czy nie zbijają jej już w momencie zakupu, by nie czuć się w pojeździe nieswojo. Resztę załatwia kultura jazdy godna symulacji sił chaosu i zniszczenia godna pierwszych dni wszechświata, która porozumiewa się tajemnym językiem klaksonów. Słowo daję, czasem myślę, że tymi klaksonami wygrywają kod Morse'a, mówiący na przykład: ,,Witaj, Abdulu! Jak zdrowie czcigodnej małżonki?", i odpowiedzi: ,,Małżonka zdrowa, Allahowi niech będą dzięki". Oraz inne: ,,Sam jeździsz jak pijany koczkodan w rakiecie kosmicznej!".
Dobry Boże! Marszrutka przyspiesza do 120 km/h, wchodząc w nadprzestrzeń, która niechybnie ją rozczłonkuje. Żegnajcie, przyjaciele!"