Trochę się nad tym zastanawiam ale nie mogę dojść do konkluzji - dlaczego to akurat szkoły są otwarte i tak bardzo rząd upiera się akurat przy tym?
Ponieważ pozostanie dzieci w domach oznacza także w wielu przypadkach pozostanie rodziców w domach, a rodzicom siedzących w domach trzeba by wypłacać zapomogi by nie umarli z głodu nie pracując, a żeby wypłacić zapomogę to trzeba mieć na nią najpierw pieniądze, a to jest akurat taka rzecz której rząd już nie ma.
To po co dzieci robili? Trzeba się było ruchać w kondonach, to by teraz problemów nie było.
Wiesz Mariusz, czasami chwila zapomnienia, za duzo alkoholu. Nie każdy ma tak trzeźwy osąd o każdej porze dnia i nocy jak Ty i wyciągnie na czas...
Trochę się nad tym zastanawiam ale nie mogę dojść do konkluzji - dlaczego to akurat szkoły są otwarte i tak bardzo rząd upiera się akurat przy tym?
Ponieważ pozostanie dzieci w domach oznacza także w wielu przypadkach pozostanie rodziców w domach, a rodzicom siedzących w domach trzeba by wypłacać zapomogi by nie umarli z głodu nie pracując, a żeby wypłacić zapomogę to trzeba mieć na nią najpierw pieniądze, a to jest akurat taka rzecz której rząd już nie ma.
Tak więc taniej wychodzi rozpierdolić syfa po całym społeczeństwie, cały czas utrzymując, że walczymy z pandemią. To nawet logiczne.
Najtaniej wyjdzie zamknąć wszystko w pizdu za jakieś dwa tygodnie jak już nie będzie nawet komu stawiać tych prowizorycznych szpitali polowych. A szkoły to pewnie już w przyszłym tygodniu zamkną się same bo nie będzie w nich ani uczniów ani nauczycieli.
Najtaniej wyjdzie zamknąć wszystko w pizdu za jakieś dwa tygodnie jak już nie będzie nawet komu stawiać tych prowizorycznych szpitali polowych. A szkoły to pewnie już w przyszłym tygodniu zamkną się same bo nie będzie w nich ani uczniów ani nauczycieli.
Czyli ich otwieranie nie miało sensu, a z pewnością przyczyniło się do rozwleczenia tego gówna.
Każdy normalnie myślący człowiek to wiedział. A schemat rozprzestrzeniania się wirusa przynajmniej w moim otoczeniu jest dokładnie taki sam o czym już wspominałem kilka stron temu. Szkoła-dziecko-rodzice, dziadkowie, współpracownicy rodziców + ich rodziny i wszystko leci jak domino.
To gówno i tak się rozwlecze, wolniej lub szybciej. Zamknięcie szkół/uczelni na kilka lat raczej też nie jest rozwiązaniem, bo wyhodujemy sobie całe pokolenie kompletnych idiotów.
Tak właśnie jest. Ja dzisiaj usłyszałem relację, zgodną z tym schematem i teraz towarzystwo siedzi i trzęsie dupskiem, czy udało im się zarazić dziadków... Inna sprawa, że chyba niepotrzebnie, bo czuję w kościach, że i tak większość się na to załapie. Nie wierzę w "odpowiedzialność" ludzi, nie mówiąc już o skuteczności państwa z gówna.
Pełna zgoda tylko, że teraz nastąpi całkowite zablokowanie systemu po uruchomieniu szkół i uczelni, bo studenci tak naprawdę zjechali do ośrodków akademickich i tak naprawdę następuje eleganckie mieszanie chorych po całym kraju. Szkoły wiadomo, już mnóstwo ludzi na zwolnieniach i w kwarantannie. Wystarczy kilku, kilkunastu nauczycieli w dużej szkole jeśli wypadnie z grafiku i co dalej. Prostych rozwiązań nie ma ale na chwilę obecną te działania to tylko pudrowanie nomen omen trupa. Prosta matematyka pokazuje co będzie się działo w najbliższych dniach a właściwie już się dzieje,
To gówno i tak się rozwlecze, wolniej lub szybciej. Zamknięcie szkół/uczelni na kilka lat raczej też nie jest rozwiązaniem, bo wyhodujemy sobie całe pokolenie kompletnych idiotów.
Chyba za późno. Pokolenie kompletnych idiotów już mamy. Natomiast beztroska z jaką zezwolono na otwarcie szkół, udając , że wszystko jest w porządku nieco przeraża. Jeszcze przed chwilą zamykali lasy...
Ja generalnie zgadzam się z uwagami/argumentami. Problem w tym, że kurwa nie bardzo jest co zrobić. Niektórzy z Was wiedzą, że pracuję na uczelni. Wszelkie wykłady, seminaria, ćwiczenia są zdalnie. Laboratoria - na razie - stacjonarnie, bo już poprzedni semestr w całości zdalny narobił takich szkód, że głowa mała. Ale to studenci, będą chcieli się uczyć, to będą się uczyć. Bat niepotrzebny. W szkołach tak to nie działa. Do tego podniesiona niedawno kwestia zasiłków dla uziemionych w domu rodziców i mamy cały obraz.
Chyba za późno. Pokolenie kompletnych idiotów już mamy. Natomiast beztroska z jaką zezwolono na otwarcie szkół, udając , że wszystko jest w porządku nieco przeraża. Jeszcze przed chwilą zamykali lasy...
O lasach to można by długo. Nie oczekuj zbyt wiele od rządzących. Natomiast moje zdanie jest takie, że do dna w kwestii idiotów to jeszcze sporo nam brakuje, o czym niedługo boleśnie się przekonamy.
Nie jestem epidemiologiem ani fachowcem w podobnych tematach ale pewne wnioski można było próbować wyciągnąć. W sezonie letnim pomimo wielu wyjazdów , dużych zgromadzeń na wiecach wyborczych i generalnie całkowitego poluzowania wszystko wydawało się być względnie pod kontrolą. Liczba zarówno zachorowań jak i zgonów można powiedzieć była stabilna. Wszystko poszybowalo w górę mniej więcej 2-3 tygodnie po otwarciu szkół. Pewnie składa się na to wiele czynników: pora roku, zmniejszona odporność, itd. ale te wszystkie aspekty pewne instytucje odpowiedzialne za zarządzanie państwem powinny mieć rozpracowane i pewien plan na drugą falę powinien być gotowy ponieważ lekarze wyraźnie przestrzegali przed groźbą drugiej fali na jesieni.
A dopiero co miesiąc temu połowa mądrych komentatorów mówiła, że trzeba było iść drogą szwedzką (pomijam już nawet fakt, że sami Szwedzi też wprowadzili trochę ograniczeń w stosunku do kozaczenia z marca).
A dopiero co miesiąc temu połowa mądrych komentatorów mówiła, że trzeba było iść drogą szwedzką (pomijam już nawet fakt, że sami Szwedzi też wprowadzili trochę ograniczeń w stosunku do kozaczenia z marca).
Może trzeba było. Na pewno trzeba było postępować konsekwentnie i albo model szwedzki, albo w pizdu zamykać, zamiast lawirować w rytm partyjnych interesów oraz kalendarza wyborczego. To co odjebała pisowska patologia jest niesamowite. Kolejny raz robią biznes na trumnach. Czy motłoch wyciągnie z tego wnioski? Wątpię.
Nie jestem epidemiologiem ani fachowcem w podobnych tematach ale pewne wnioski można było próbować wyciągnąć. W sezonie letnim pomimo wielu wyjazdów , dużych zgromadzeń na wiecach wyborczych i generalnie całkowitego poluzowania wszystko wydawało się być względnie pod kontrolą. Liczba zarówno zachorowań jak i zgonów można powiedzieć była stabilna. Wszystko poszybowalo w górę mniej więcej 2-3 tygodnie po otwarciu szkół. Pewnie składa się na to wiele czynników: pora roku, zmniejszona odporność, itd. ale te wszystkie aspekty pewne instytucje odpowiedzialne za zarządzanie państwem powinny mieć rozpracowane i pewien plan na drugą falę powinien być gotowy ponieważ lekarze wyraźnie przestrzegali przed groźbą drugiej fali na jesieni.
Wszystko przez poluzowanie całkowite przed wakacjami, zezwolenie na wesela, imprezy itd. Ja mieszkam blisko Łeby, widziałem co tam sie odpierdalało w sezonie.Nie było żadnego dystansu, sezon trwał w najlepsze.Nikt nie myślał już o wirusie a jak dostał przeziębienia to miał w to wyjebane bo przecież mam urlop to mi sie należy wypoczynek a nie przejmować sie przeziębieniem.
Jak już wszyscy zaczeli wracać to sie zaczeło no a szkoły tylko przyspieszyły.
My tu mówimy o tych młodych co siedzą nadal w szkołach ale przecież od początku września do szkół poszli też starsi.Gdzie wtedy te kurwy z rządu miały mózgi? że niby młodzi przechodzą bezobjawowo? ale kurwa nadal zarażają a przecież mają rodziny.
Debilizm tych sukinsynów poraża, dosłownie poraża.
A dopiero co miesiąc temu połowa mądrych komentatorów mówiła, że trzeba było iść drogą szwedzką (pomijam już nawet fakt, że sami Szwedzi też wprowadzili trochę ograniczeń w stosunku do kozaczenia z marca).
Model szwedzki zakończył się fiaskiem i po cichu wdrażają obostrzenia jak w innych krajach. Jedyny efekt tego modelu to to, że zmarło tam ok 5-10 razy więcej ludzi niż w sąsiednich krajach z tradycyjnymi obostrzeniami (w przeliczeniu oczywiście na liczbę mieszkańców). Moim zdaniem ten model był z tego powodu zwyczajnie nieetyczny: z góry założono śmierć jednostek w imię jakiejś idei, jak się ukazało ulotnej.
^Ci ludzie i tak umrą w innych krajach. Skuteczność inwazyjnej terapii u osób starszych i schorowanych jest niska. Bardzo niska. Różnica jest taka, że u nich umarli na początku, a u nas umrą teraz, tudzież zgony rozciągną się w czasie, co będzie lepiej wyglądało propagandowo. Żadnej innej różnicy nie będzie.