
I, Madman ( 1989 )
To ciekawa pozycja, warta do zobaczenia w niedzielne popołudnie z zastrzeżeniem, że ktoś lubi "Opowieści z krypty". "W twardej oprawie" - bo tak brzmi polska wersja tytułu, jest moim zdaniem przepełniony klimatem tamtej serii a także stylem gry aktorów z lat 50-tych. Nie jest to najstraszniejsze ani najkrwawsze dzieło kinematografii, więc nie spodziewajcie się cudów.
Dziewczyna pracująca w księgarni zaczytuje się w tandetnych horrorach powstałych w latach 50-tych. Szczególnie mocno przezywa ksiązki jednego autora. Do tego stopnia mocno, że przenosi akcję z książki, do rzeczywistości. Przykładowo, kiedy jest ukazana wizualizacja treści ksiązki ( fajna sprawa swoją drogą ), możemy żyć życiem bohaterki . W pewnym momencie nastawia ona wodę na herbatę i pojawia się potwór. Dziewczyna wraca do rzeczywistości, ale ze zdumieniem odkrywa, że woda w czajniku już się zaczyna gotować, mimo, że nie przypomina sobie, aby ją nastawiała. Mam nadzieję że nie namieszałem, ale jej kłopoty zaczynają się w chwili, kiedy zaczyna czytać drugą książkę, "I, madman". Tym razem budzi do życia mordercę, który pozbawia swoje ofiary części twarzy - skalpuje, odcina nos, wiecie, tego typu sprawy. Jej chłopak policjant prowadzi dochodzenie, ale nie może uwierzyć jej, kiedy mówi mu, kiedy dojdzie do następnego zabójstwa.
Film lekki i przyjemny, z fajnym klimatem. Mozna zobaczyć, ale nie nastawiajcie się na wiele, chociaż w podsumowaniach ludzie wypowiadają się o nim raczej dobrze.