Nie do końca.
Uzależnienie od opioidów to kilka lat temu - i dawniej - to nie była wcale jakaś niebywała rzadkość, wystarczy poczytać ćpuńskie fora po necie. Jedno polskie, bardzo kultowe, ciągle działa, w dodatku dłużej niż masterful i jest też bardziej aktywne, więc daje dobry wgląd w to, co się dzieje w tym środowisku. Zresztą sam znałem kilku herbatników co po lekcjach w liceum biegali ekstrahować kodeinę z antidolu (syrop na kaszel), a na studiach znałem typa wjebanego w tramadol, który potrafił przychodzić nagrzany na zajęcia z logiki i rozwiązywać na tablicy jakieś pojebane zadania rachunku kwantyfikatorów, przysypiając przy tym średnio co dziesięć sekund. Nie żeby to było jakieś masowe, bo nie, ale miało i ma swoich fanów, zdaje się że coraz więcej.
Fentanyl był zawsze trudno dostępny i było po nim mało zgonów, bo to jest naprawdę hardkorowy anestetyk/środek przeciwbólowy dla terminalnych onkonautów, więc ćpali go głównie lekarze i chemicy, oraz wjebani w lżejsze opiaty ludzie znający tych pierwszych. W opiaty wchodzi się stopniowo - mało kto przechodzi od oazowej trzeźwości do jebania w kanał, to nie PRL, że albo jebałeś kompot w kanał, albo piłeś wódę, albo w ogóle byłeś czysty. Zwykle jest tak, że zaczyna się od modnej (tak, tak, niestety) i łatwo dostępnej kodeiny, a potem wchodzi się w głąb króliczej nory, gdzie czekają już tramal, morfina i na końcu heroina, która jest dostępna głównie w dużych miastach i w bardzo hermetycznych środowiskach, więc nie jest dla każdego, po prostu. Plastry z fentanylem to jest ostatni etap tej zabawy, mało kto tam dochodził. W środowiskach alkoholików odpowiednikiem byłoby jebanie szklankami czystego spirytusu bez popitki.
Problem jest taki, że walenie opiatów przyszło do nas jako moda zza oceanu, często propagowana przez różny młodzieżowych raperów wyjebanych w dupę przez amerykańską Big Pharmę, która odpowiada za kryzys opioidowy. Równolegle rozpowszechnił się dostęp do dragów przez darknet, więc heroinę może sobie już zamówić na paczkomat (tak, tak) każdy, kto ogarnia w TORa i VPN. A na końcu swoje dorzuciło nasze wspaniałe państwo, które wprowadziło receptomaty, czyli wypisywanie recept online. No i to już jest gwóźdź do trumny można rzec, bo nieuczciwych lekarzy co chcą sobie dorobić nie brakuje, a opiatowców chcących walić po kablach czysty, medyczny fentanyl zamiast jakiejś zasyfionej heroiny przemycanej z Afganistanu w dupie przez Kosowo - też nie brakuje. Tyle tylko, że fentanyl łatwo przedawkować, bo się go dawkuje w minimalnych dawkach - no i łatwo przedobrzyć. Za łatwo.
W Polsce od początku roku odnotowano 48 zatruć fentanylem. Nie wiadomo wśród kogo, ale założę się o ciężarówkę filistyńskich napletków, że to wszystko opiowraki co zaczynały od Thiocodinu a skończyły na jebaniu czego się da, byle nie dostać skręta - tzn. objawów odstawiennych - i dorwali łatwe źródło w necie, bądź przez darknet w którym sprzedaje go ktoś, kto ma dostęp zawodowy, albo przez clearnet, przez receptomaty. Na mój mały rozum jest to na razie bardziej prawdopodobne niż że nagle ktoś zaczął sprowadzać czarnorynkowy fentanyl do Polski i dosypywać go dzieciom do lizaków z LSD rozdawanych pod budynkami szkół przez niecnych dilerów. Chociaż tego też wykluczyć nie można - raczej w takiej formie, że ktoś, kto rozprowadza dragi przez neta, doprawia swoje preparaty fentanylem bo podobnie robią w USA. To jak z tymi mitami o tym, że dodaje się Domestosa do marihuany - zawsze uważałem, że to bzdura, dopóki nie poznałem człowieka, który zupełnie na poważnie podlewał domestosem swoje uprawiane w garażu krzaki. Oczywiście wszystkie uschły, podobnie jak mózg ich opiekuna. Może być też jedno i drugie - z jednej strony to, o czym piszę, a z drugiej płynie sobie czarnorynkowy fentanyl z Chin, bo ktoś bardzo zły gdzieś bardzo wysoko uznał, że można zbić kokosy na ućpaniu Europy.
Najłatwiej by było zajrzeć na odpowiednie forume - jest dostępne w sieci dla każdego, wystarczy se poszukać - i tam poczytać/popytać, ale mi się nie chce. Wypadłem z tematu dawno temu.