
Płyta z masą wspomnień.
Pierwsza dziewczyna, pierwszy wkurw rodziców i pierwsze prawdziwe ciary na grzbiecie.
Rok 1986, czy 1987. Pierwszy raz zobaczyłem tę okładkę w pełnym winylowym rozmiarze na giełdzie na terenie klubu Spójni w Warszawie. Znałem wcześniej, ale tylko z wersji czarno białej z „Decka" z Dziupli .(pozdro dla kumatych).
Pełen rozmiar kolory mną pierdolnęły że kurwa szczęki musiałem po giełdzie szukać.
Cena? Mniej więcej dwumiesięczna pensja moich rodziców.
Całe wakacje u prywaciarza zapierdalałem przy rozładowywaniu tirów, żeby sobie ją kupić.
Pochwalenie się przed rodzicami i opierdol, że zamiast kupić dżinsy, wydaję całe pieniądze na jakieś wrzaski, które zresztą mam już na kasecie.
A później wycieczki kumpli i co ważniejsze koleżanek że szkoły, aby na Emanuelu posłuchać i obejrzeć i przeżyć to, co wtedy było bardzo trudno dostępne.
Mam tę płytę do dziś i mimo tartaku, jakim byłe Emanuel, gra wzorowo do dzisiaj.