21-08-2025, 20:24
Nie rozumiem opinii ludzi, którzy zespołom takim jak Unleashed zarzucają zjadanie swego ogona, brak rozwoju, wtórność czy powielanie tych samych motywów, a jednocześnie zespołom takim jak dajmy na to Motorhead, potrafią zbudować przysłowiowy pomnik, pomimo tego, że te same zarzuty można podczepić pod zespół Lemmy'ego. Ja wcale nie chcę udowadniać, że Unleashed wymyślił koło na nowo, że nagle do ich muzyki dotarł powiew świeżości i ich nowa płyta jest fenomenalnym krokiem naprzód w ich karierze. Nie polemizuję z tym, ja po prostu wiem, że Unleashed należy do grona zespołów które są niczym skamielina - ewolucja czy rewolucja w ich muzyce nie będzie miała miejsca. Jeśli ktoś zaakceptuje ten fakt, to śmiało może sięgać po nowy album z poczuciem, że nie powinien się zawieść. Ze skamielinami jest tak, że mimo faktu że grają niemal to samo, to czasem krążek wyjdzie im lepiej, raz gorzej - zupełnie tak samo, jak to jest w kuchni kiedy przyrządza się po raz setny to samo danie. Przesolić zawsze można.
Tym razem jednak Szwedzi przyrządzili nam całkiem smaczną potrawę. Składniki niezmienne od lat. Eksperymentów brak. Elementów których nigdy wcześniej w ich muzyce nie było, również nie ma. Tutaj otrzymujemy stary, oparty na starej szkole death metal, który znamy od początku lat 90-tych. Nieskomplikowane riffy, które nie sprawią, że osłupiejecie z wrażenia zadając sobie pytanie jak to jest możliwe do zagrania. Usłyszycie raczej proste, chwytliwe i z duża dozą melodii partie gitar, w tle wychwycicie bas, a perkusja nie będzie was wgniatać w glebę intensywnością, raczej będzie utrzymywać średnie tempo, w sam raz, by potupać nóżką. Brzmieniowo jest dobrze, czytelnie, ale mięsiście, całość sprawia pozytywne wrażenie.
Kolejne utwory płyną sobie niespiesznie, mamy tu naprawdę sporo wpadających w ucho fragmentów i nawet to kombinowanie o którym wspominałem kiedy pojawiały się w sieci pierwsze kawałki, a które mi nie podchodziło - słuchając całości, nie mam już takiego odczucia. Nie jest to najjaśniejszy punkt w ich dyskografii, ale nie muszą się niczego wstydzić. Kto lubił ten zespół, będzie darzył go sympatią nadal, kto się nie przekonał do nich do tego czasu, też raczej nie zmieni zdania. Album na pewno lepszy niż poprzedni, wchodzi o wiele lepiej, zostaje w głowie na dłużej. Mi się bardzo podoba, i teraz do pełni szczęścia brakuje mi tylko zobaczenie ich na żywo. Co mam nadzieję, nastąpi jak tylko ruszy machina promocyjna.