Absolutnie NIE ROZUMIEM dlaczego ten materiał przeszedł bez echa na forum.
Przecież fanów sceny crust/hardcore/punk nie brakuje na tym forum. Nie mówiąc już o odzewie jakie zebrał ostatni krążek Disfear - a prawda jest taka, że kilka numerów z debiutanckiego albumu We Are Idols mogłaby się znaleźć bez wstydu obok takich hiciorów jak "Get It Off" z "Live The Storm".
Od kilku dni nie jestem w stanie uwolnić się od tego materiału - znakomita mieszanka tego co najlepsze w najbardziej energetycznych i elektryzujących gatunkach (metal, crust, punk etc.). Mamy więc typowe wokale dla sceny hardcore, nieco zwolnień w stylu późniejszego Black Flag jak i masę rock n rollowego, riffowego luzu znanego z dokonań Motorhead. Banan nie schodzi z twarzy. Znalazło się nawet miejsce na klaskanie tj. wielce zasłużony, lecz zapomniany, element rockowego instrumentarium

Początkowego riffu w tytułowym "We Are Idols" nie powstydziłbym się Danzig w okresie swoich pierwszych czterech, solowych płyt. Co prawda nazwa Disfear już padła, ale nie sposób nie wspomnieć o niej raz jeszcze w kontekście GENIALNEGO "No One Survives", którego riffy może konkurować z przebojowością "Get It Off" - jeśli szukacie polskiego odpowiednika "Ace of spdes" to dłużej już nie musicie tego robić. Dalej jest równie świetnie - nieco mroczny, powolny początek "Dissolution" odwraca nieco naszą uwagę przed niesamowicie chwytliwym, rock n rollowym riffem, który wchodzi po ok. minucie, powodując automatycznie tupanie nóżką i rytmiczne trzepanie banią. I w sumie mógłbym tak omawiać każdy kawałek, jednak mija się to z celem. Powiem jedynie, że jeśli komuś nie pojawi się uśmiech na twarzy podczas słuchania Knives & Guns (świetny riff!!) czy "Heaven's Doom" (Hang the people on the endless rope!! oooooooo - pamiętacie chórki z Disfear? "In Exoduuuuusssss!!!!" jeśli tak, to pokochacie i ten numer) to dla mnie nie czai rock n rolla.
W dużym skrócie: debiut Daymares zrobił na mnie spore wrażenie, bo takiego grania na polskiej scenie za dużo nie uświadczy fan tego tupu muzyki. Debiut We Are Idols wbił mnie jednak w fotel ! Jeśli chodzi o crust, to mamy do czynienia z absolutną, klasą światową. Chłopaki nie mają się czego wstydzić. Nie, nie jest to materiał przełomowy. Nawet nie miał taki być. Czysty, wyluzowany, niewymuszony, spontaniczny rock n roll z najwyższej półki, który czerpie z NAJLEPSZYCH wzorców. Muzyka do fanów, dla fanów. Jeśli kogoś kręcą klimaty crust/hardcore/punk niech nie traci czasu - materiał jest dostępny za śmieszne pieniądze a gwarantuję, że zawiedzeni nie będziecie. Oby nie był to jednorazowy wystrzał tej ekipy.